[ Pobierz całość w formacie PDF ]
schowek stanowiÄ…cy w istocie rzeczy miniaturowÄ… aptekÄ™, zawierajÄ…cÄ…
między innymi jednorazowe strzykawki i igły.
Lauren zaniemówiła. Obserwowała zręczne ruchy Marca, gdy ten
przygotowywał zastrzyk.
- Co robisz? - syknęła, chwytając go za rękę. - To morfina!
- Jasne - odparł szeptem. - Chyba nie sądzisz, że nastawię mu nogę bez
znieczulenia? Już dość się nacierpiał.
- Nie powinieneś nosić w plecaku takich środków - pouczyła go. -
Morfina to twardy narkotyk - wyjaśniła.
Zastanawiała się z przerażeniem, kto wydał morfinę osobie
nieuprawnionej, nawet jeśli ta osoba jest dyrektorem szpitala. Opakowanie
świadczyło jednak o tym, że środek ten pochodził ze szpitalnych zapasów.
Przecież chyba Marc tego nie ukradł? - przemknęło jej przez głowę.
RS
80
- Lauren, wszystko jest w porządku - uspokoił ją, jakby czytał w jej
myślach. - Mam wszystkie potrzebne uprawnienia. Właśnie to robiłem w
wojsku.
RS
81
ROZDZIAA DZIEWITY
Gdy Marc zatrzymał samochód przed domem i wyłączył silnik, zapadł
już zmrok. Mężczyzna oparł głowę o zagłówek fotela i spojrzał na
pasażerkę.
- Dziękuję, że się ze mną wybrałaś, Lauren. Pomimo tej nieoczekiwanej
przygody bardzo miło spędziłem dzień. Nie pamiętam już, kiedy ostatni raz
było mi tak dobrze.
Chciał dodać coś jeszcze, lecz zrezygnował. Ustalili przecież, że zostaną
przyjaciółmi. Wytyczyli w ten sposób pewną granicę, choć ten fakt,
zamiast działać na niego kojąco, zaczął mu sprawiać przykrość.
Mógł teraz przyznać w duchu, że zwrócił uwagę na Lauren już
pierwszego dnia. Ponieważ jednak wiedział, że ta kobieta nie pozostanie
długo w Edenthwaite, początkowo nie przywiązywał do tego wagi. I tak
zresztą nie chciał się z nikim wiązać.
Podziwiał ją coraz bardziej, odkrywając wciąż nowe, wspaniałe cechy
jej charakteru. Nie była już dla niego tylko piękną kobietą, lecz kimś, na
kim coraz bardziej mu zależało.
- Przygoda? To dość słabe określenie. Kiedy wyruszyłeś po pomoc,
Mina nabrała przekonania, że pózniej nas nie znajdziesz i wpadła w panikę.
Bardzo bała się o Jasona.
Rzeczywiście. Przeklinał wtedy własną głupotę. Specjalnie nie wziął ze
sobą telefonu, żeby żaden natręt nie zakłócił im niedzielnej wyprawy.
Zapomniał, że telefon w górach może uratować życie. Został ukarany
proporcjonalnie do wymiaru swego zaniedbania. %7łeby dotrzeć do
najbliższego telefonu stacjonarnego, musiał przebiec prawie cztery
kilometry. Potem czekał na ratowników, aż wreszcie mógł ich zaprowadzić
do ofiary wypadku - choć już nie biegiem, bo teraz musieli wspinać się pod
górę. Jeżeli następnego dnia utykanie się pogłębi, może mieć pretensję
tylko do siebie.
W końcu przetransportowano Jasona i Minę do szpitala. Ofierze
wypadku na pewno nie pomogłaby noc spędzona w górach. Nodze
mogłaby grozić amputacja. Pacjent chyba nawet nie przypuszcza, jak był
bliski utraty nogi, a może nawet życia, rozmyślał Marc.
- Mimo wszystko był to cudowny dzień - zgodziła się Lauren. Jej
promienny uśmiech wywołał w Marcu falę gorąca. - Właściwie nie chcę,
żeby się tak szybko skończył.
RS
82
- Nie musi, nie jest jeszcze pózno - odpowiedział skwapliwie Marc.
Natychmiast tego pożałował. Znów wieczór z Lauren? Tym razem w
zaciszu maleńkiego domku?
Czuł, że powinien z nią porozmawiać. Wyjaśnić więcej niż to, że ma
uprawnienia wystarczające do podawania morfiny. Obawiał się jednak
swych wynurzeń. Zdawał sobie sprawę, że musiałyby się w nich posunąć
znacznie dalej, niż by sobie tego życzył.
Odczuwałby większy spokój, gdyby zdołał się przekonać, że są tylko
kolegami z pracy, znajomymi z Denison Memoriał, którzy wybrali się
razem na wycieczkÄ™.
Z tym że nawet kwestia jego niewinnej funkcji w wojsku nie
przedstawia siÄ™ prosto - ani w istocie rzeczy niewinnie.
Przez cały dzień obserwował zręczne, szczupłe ciało Lauren. Próbował
odgadnąć jej myśli, rozmawiał z nią. A co najlepsze, wraz z nią się śmiał.
Odniósł wrażenie, że minęły wieki, odkąd ostatnim razem tak beztrosko
wybuchał śmiechem. %7łył przytłoczony poczuciem winy, które tłumiło
każdy wybuch radości w samym zarodku.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]