[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cześnie lacedemoński poseł Pollis przez dłuższy czas bawił u Dionizjosa w Syrakuzach.
W swej mowie Lizjasz wskazywał, czym grozi przyszłość. Nie podawał wszakże i nie
mógł podać żadnych środków zaradczych. Kto wie nawet, czy gwałtownością ataku nie po-
gorszył sytuacji. Rozpętał bowiem namiętności i pchnął pospólstwo ku nieodpowiedzialnym
wybrykom. Zrabowanie i zniszczenie namiotów w Olimpii bardzo rozjątrzyło Dionizjosa; być
90
może nawet, iż właśnie ten fakt skłonił go do bardziej zdecydowanego okazania Helladzie
swej potęgi. Dokonał tego w rok po owej tak burzliwej olimpiadzie.
Rząd lacedemoński zawarł wówczas układ z królem perskim, w którym postanawiano:
Wszystkie greckie miasta w Azji Mniejszej i na Cyprze mają odtąd podlegać Persom.
Wszystkie inne natomiast mogą rządzić się własnymi prawami, żyjąc w pokoju. Nad prze-
strzeganiem tego pokoju czuwać będzie Lacedemon, a najwyższym jego stróżem i gwarantem
zostaje król perski.
Innymi słowy: Lacedemończycy oddali Persom swych braci w Azji Mniejszej, w zamian
zaś zyskali zaszczytne zadanie czuwania, by Hellada pozostała zbiorowiskiem słabych, skłó-
conych państewek, dumnych z tego jedynie, że posiadają pewną autonomię wewnętrzną.
Ateny wszakże wciąż rozporządzały znaczną flotą, nie zamierzały więc ugiąć się przed
wolą Persji i Lacedemonu. Ale właśnie w tym decydującym momencie wkroczył Dionizjos.
Silna eskadra jego floty wojennej dołączyła się do okrętów lacedemońskich, operujących na
Morzu Egejskim. Połączone siły mogły odciąć Atenom życiodajne szlaki, wiodące ku Morzu
Czarnemu. Trzeba było ustąpić i pokornie zgodzić się na ów pokój, słusznie zwany królew-
skim. W ciągu kilku miesięcy kolejno przyjęły go i zaprzysięgły wszystkie wiodące państwa
Hellady: Korynt, Ateny, Teby.
Nie było już żadnego sensu zajmować się polityką. Widział to chyba nawet Platon.
NAJKRÓTSZA DROGA DO NAJLEPSZEGO USTROJU
Tak nas nauczano, gdyśmy studiowali w Atenach:
Po powrocie z Sycylii Platon zakupił spory kawał ziemi w pobliżu gaju Akademosa, nieco
za murami miasta; ustanowił tam związek religijny ku czci Muz; związek ten, będący zara-
zem szkołą dla wybranych, miejscem wykładów i dysput, istnieje odtąd nieprzerwanie. Prze-
trwał już ponad pięć wieków, mimo tylu przewrotów, wojen i kataklizmów. Wierzę jak naj-
głębiej, że przetrzyma burze jeszcze grozniejsze. Być może zresztą, iż Akademia kiedyś nie
będzie stać dokładnie w tym samym miejscu. Kto wie, czy nie przeniesie się do innych miast i
krain. Kto wie, czy nie powstanie wiele Akademii; ale wszystkie one będą córkami jednej
matki.
Przez dwadzieścia lat Platon nie opuszczał Aten. Pisał i nauczał, gruntował swoje dzieło.
Pragnął skupić w Akademii i wychowywać ludzi dzielnych i mądrych. Takich, którzy by po-
trafili w sprzyjających okolicznościach ustanowić i prowadzić ustrój doskonały, o którym
marzył nieustannie. Bo choć pozornie w ogóle się nie interesował aktualnym życiem poli-
tycznym, namiętności lat młodzieńczych całkiem w nim nie wygasły. Dowód? Wystarczy
powiedzieć, że właśnie wtedy tworzył księgi Państwa, tak dokładnie omawiające jego kształt
idealny.
Jest także inny dowód, jeszcze wymowniejszy. Oto po dwudziestu latach przyszło naglące
wezwanie z Syrakuz. Zmarł Dionizjos. Władzę objął jego syn, Dionizjos II, liczący lat prawie
trzydzieści. Wielkie wpływy na dworze miał jego stryj, Dion, tak dobrze znany Platonowi z
okresu pierwszego pobytu na Sycylii. On to spowodował wysłanie zaproszenia, a Platon
przyjął je natychmiast. Widocznie Dion dał do zrozumienia, że obecnie otwierają się w Syra-
kuzach nowe i wspaniałe perspektywy wcielenia w życie ich wspólnych ideałów ustrojowych.
Młody Dionizjos wydawał się człowiekiem bardzo uzdolnionym i prawdziwie zaintereso-
wanym filozofią. Przejął po ojcu nie tylko władzę, lecz także żywość umysłu, chęć skupienia
wokół siebie twórców z różnych dziedzin, a nawet pewne ambicje literackie. Platon, wtedy
już bardzo sławny, miał stanowić najcenniejszy klejnot, zdobiący dwór syrakuzański.
Filozof nie zwlekając zabrał się do dzieła. Wtedy to zaczęły powstawać księgi Praw, które
tylekroć już cytowałem. Były one pomyślane jako teoretyczna podstawa ustroju sprawiedli-
91
wości, jaki powstanie na Sycylii pod rządami młodego Dionizjosa. I oto w czwartej księdze
dzieła występujący w nim rozmówcy stają przed bardzo istotnym pytaniem:
Jakie powinno być państwo, w którym najłatwiej dałoby się wprowadzić nasze prawa?
Odpowiedz brzmi:
Dajcie nam państwo, którym włada tyran! Byle tylko był on młody, zdolny, dzielny, wspa-
niałomyślny!
Właśnie te zalety posiadał lub zdawał się posiadać Dionizjos II. A więc zdanie ostatnie jest
wyraznym ukłonem w jego stronę. Można by nawet rzec, że pochlebstwo brzmi nazbyt dono-
śnie. Natomiast twierdzenie pierwsze, podstawowe, przynosi zaszczyt przenikliwości Platona.
Bo rzeczywiście, biorąc rzecz praktycznie i realnie: ludzie w większości są nierozumni i nie
pojmują, gdzie ich dobro i szczęście; aby więc tam ich poprowadzić, opornych i niechętnych,
trzeba będzie użyć siły, przynajmniej z początku; nie ma zaś ustroju, który dawałby roztrop-
nemu pasterzowi więcej władzy, niż właśnie daje tyrania.
Powiedziałem już gdzieś powyżej, że chyba żadna myśl wypowiedziana nie umiera; gdzieś
i kiedyś każda stanie się rzeczywistością. Idee bowiem, jak naucza Platon, są wieczne i nie-
zmienne; jest nią więc i ta o najkrótszej drodze do najlepszego ustroju.
PAN I JEGO FILOZOF
Dionizjos był oczywiście zbyt roztropnym władcą, by poważnie traktować ustrojowe fan-
tazje swego gościa; zapewne poprzestał tylko na wdzięcznym przyjęciu do wiadomości, że
właśnie tyrania najszybciej prowadzi ku przyszłemu szczęściu całego społeczeństwa. Począt-
kowo otaczał Platona wszelkimi względami, bo sprawy filozofii rzeczywiście go pasjonowa-
ły. Tymczasem jedno ze stronnictw dworskich zaczęło rozsiewać pogłoski, że Dion knuje
spisek i sam chce objąć rządy. Tyran dał temu wiarę, Dion musiał iść na wygnanie. Dotknęło
to Platona jak najboleśniej. Ale i tak, wbrew swej woli, musiał pozostać w Syrakuzach jeszcze
półtora roku.
Gdy wreszcie powrócił do Aten, zastał tam Diona, który tu zamieszkał i stał się niemal
członkiem Akademii. W owych latach zbierało się w jej portykach i ogrodach sporo wybit-
nych osobistości z różnych miast Hellady. Toteż w gruncie rzeczy instytucja ta, dzisiaj cichy
przybytek teoretycznych rozważań, wówczas przypominała raczej półtajną organizację, przy-
gotowujÄ…cÄ… przewroty polityczne.
Minęło pięć lat, poświęconych studiom, dyskusjom, pisarstwu. I znowu przyszło naglące
wezwanie z Syrakuz. Dionizjos prawdziwie cenił Platona i pragnął z powrotem mieć go przy
sobie; wydaje mi się, że tyran ściągał co ciekawsze umysłowości ówczesnego świata i bawił
się nimi zupełnie tak samo, jak dziełami sztuki, które kolekcjonował z wielkim zapałem.
Wszelako tym razem Platon odmówił stanowczo. Władca wziął się na sposób: przyrzekł, że w
razie przyjazdu filozofa ułaskawi Diona. Tak więc, powodowany przyjaznią, Platon po raz
trzeci stanÄ…Å‚ na ziemi sycylijskiej.
Jak było do przewidzenia, tyran słowa nie dotrzymał i ani myślał zgodzić się na powrót
Diona. A kiedy Platon uporczywie dopominał się o sprawę Diona, sam popadł w tarapaty.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]