[ Pobierz całość w formacie PDF ]
obudzona.
Poszukiwania zaginionego dziecka nie przyniosły żadnych nowych rezulta-
tów".
Serce w niej zamarło. Mychale jeszcze nie zauważył zguby. Zabrał się teraz
do innej lektury.
Co robić? Trzeba się pozbyć tej gazety. Ukryć ją tuż pod jego nosem. Gdyby
dała radę po nią sięgnąć, wepchnęłaby ją pod kanapę, ale leżała za daleko.
- Zapomniałam o wyłączeniu budzika - powiedziała nagle i zerwała się z ka-
napy.
- Ja mogę to zrobić - zaoferował.
- Nie, czytaj sobie, i tak już wstałam.
Uśmiechnął się przelotnie i wrócił do lektury. Odetchnęła z ulgą. Mijając le-
żącą na podłodze gazetę, popchnęła ją bosą stopą w kierunku komody, która stała
pod ścianą. Wyłączyła alarm w budziku i odwróciła się. Jeszcze chwila, a gazeta
zostanie wepchnięta tam, gdzie Mychale ze swojego łoża nie będzie w stanie jej
zauważyć. Rano wyrzuci ją do śmieci.
R
L
Była o krok od celu, gdy podniósł na nią wzrok.
- Przepraszam, musiałem upuścić tę gazetę. Zechcesz położyć ją na komo-
dzie?
Złożyła pismo tak, by schować nagłówki pierwszej strony, i położyła je na
blacie, czując się jak oszustka i kłamczucha najgorszego sortu. Sprawa musi po-
czekać do rana, ale nie da się już dłużej odkładać konfrontacji.
Brianna była bezpiecznie ukryta w służbówce, a wszelkie ślady jej istnienia
zatarte, gdy następnego dnia wczesnym rankiem pojawił się Gregor. Do tego czasu
Abby poradziła sobie z nieszczęsną gazetą. Wcale nie była z siebie dumna.
Zrobiła to w czasie przygotowywania posiłku dla nich obojga. Smażyła dwa
ostatnie jajka i nie przestawała myśleć o kompromitującym pisemku zostawionym
na komodzie. Za każdym razem, gdy się podrywała, by wymknąć się cichaczem i je
zniszczyć, Mychale był ciekaw jej opinii w jakiejś sprawie lub usiłował jej coś po-
kazać w ogrodzie. Wreszcie sam ją poprosił:
- Abby, chętnie się dowiem, co tam słychać w świecie. Podaj mi, proszę,
wczorajszÄ… gazetÄ™.
- Jasne! - zawołała z fałszywą beztroską.
Co ma zrobić? Nie pozwoli mu jej przeczytać, a nie może przecież się przy-
znać, że ją porwała i wyrzuciła. Weszła do kuchni z nieszczęsną gazetą w ręce, gdy
jej wzrok padł na ekspres do kawy. Nagle ją olśniło. Wrzuciła gazetę do zlewu i
wylała na nią świeżo zaparzony aromatyczny płyn.
- Przepraszam, Mychale - mruknęła sama do siebie. - Musiałam.
Weszła do jadalni ze skruszoną miną.
- Tak mi przykro, Wasza Wysokość, miałam drobny wypadek. Rozlałam ka-
wę tak nieszczęśliwie, że zniszczyłam wczorajszą gazetę. Niezdara ze mnie.
- Myślisz, że będę się złościł z powodu głupiej gazety? - spytał z niedowie-
rzaniem. - Dajże spokój. Patrzenie na ciebie jest dużo przyjemniejsze niż czytanie.
R
L
Poczucie winy bardzo jej doskwierało. Próbowała się uśmiechać, jednak z
mizernym skutkiem.
Mychale wyglądał pięknie w rannym słońcu, które uwydatniało jego opaleni-
znę. Mogła go sobie wyobrazić na pokładzie jachtu, z wiatrem we włosach, w ja-
skrawym śródziemnomorskim świetle. Jego arystokratyczne pochodzenie było wi-
doczne w każdym calu, ale co więcej, można było się śmiało założyć, że to czło-
wiek honorowy, obdarzony silnÄ… wolÄ….
Czuła się przy nim prochem i pyłem. Miała wyrzuty sumienia i ogromną po-
trzebę, by wyjawić mu prawdę. Wszystko jest lepsze niż konieczność wymyślania
coraz to nowych kłamstw.
Nie zdążyła wprowadzić w życie swego postanowienia, gdy na podjezdzie
pojawił się samochód.
- Gregor - powiedział książę. - Nareszcie. Będę mógł go zapewnić, że czuję
się wyśmienicie i nie musisz mnie dłużej niańczyć.
Widziała to od rana i była pewna prawdziwości tych słów, jeszcze zanim
Gregor skończył badać swego pacjenta i wydał opinię. Jest wolna. Może odejść.
Tymczasem Gregor się rozgadał i zwlekał z wyjazdem. Abby niecierpliwie
przestępowała z nogi na nogę, a on omawiał z księciem fatalny stan bramy na pod-
jezdzie, po czym obaj przeszli do dyskusji na różne lokalne tematy. Przy okazji
okazało się, że Mychale bardzo dużo wie na temat problemów, którymi żyją miej-
scowi ludzie, i autentycznie się nimi przejmuje. Wreszcie Gregor odjechał do szpi-
tala, by zająć się poparzonymi pracownikami zakładu hodowlanego, obiecując, że
wpadnie wieczorem. Abby przez cały czas patrzyła tylko na księcia z uczuciem, że
będzie za nim strasznie tęsknić.
O mało mu nie powiedziała o swoich planach opuszczenia jeszcze dzisiaj
królewskiej posiadłości. Miała to na końcu języka. Tylko spakuje Bree i już ich nie
ma. Powinien się ucieszyć, przecież od początku tego chciał. Wiedziała jednak, że
tym razem zrobi wszystko, by je zatrzymać, więc milczała.
R
L
Była bardzo zmęczona ciągłymi półprawdami, niedomówieniami i podstępa-
mi. Czy tak ma wyglądać reszta jej życia?
Skierowała się do kuchni, by sprzątnąć po śniadaniu, a Mychale usiadł obok,
czytając jej tekst z kwartalnika przyniesionego przez Gregora. Artykuł dotyczył
cudów fauny i flory krainy jezior. Książę już zaczął planować, dokąd zabierze ją i
Bree na piknik. Chciał im pokazać swoje ulubione miejsca w okolicy.
Puszczała jego słowa mimo uszu. Miała inne plany. Z pewnością brakuje w
nich miejsca na beztroski piknik.
Wreszcie wymyśliła, gdzie będzie mogła się zatrzymać. W Dharmie rodzina
królewska ma swój zimowy pałac, w którym rezydowała z dworem w okresie przy-
musowej emigracji. Abby znała dobrze to miasto, spędziła w nim cztery lata. Ser-
deczna przyjazń łączyła ją z nauczycielem francuskiego i jego żoną. Mieszkali oni
w malowniczej dzielnicy, którą upodobało sobie wielu artystów. Znajomość została
zerwana przez wuja, gdy postanowił oszczędzić na lekcjach języka dla siostrzenic i
zalegał z opłatami za korepetycje. Abby była jednak pewna, że starzy przyjaciele
nie zawiodą i pomogą jej stanąć na nogi.
- Nie słuchasz mnie. - Mychale podkradł się z tyłu i objął ją w pasie. - Chyba
zamiast słów powinienem stosować mowę ciała. - Wtulił twarz w jej włosy, potem
pokrył jej kark pocałunkami lekkimi jak muśnięcie skrzydeł motyla.
Oparła się o niego z westchnieniem, on zaś wsunął ręce pod bluzkę i oparł je
na jej piersiach. Wygięła się jak kotka. Co byłoby złego, gdyby teraz poszli do łóż-
ka? Pożądanie pulsowało w jej żyłach. Jego dotyk parzył.
Odwróciła się i uniosła ramiona, dając mu dostęp do każdego fragmentu ciała,
zatopiła palce w gęstych włosach, nie wstydząc się jęków, które wibrowały gdzieś
w jej gardle. Należy do niego emocjonalnie. Czemu nie oddać mu się w każdym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]