[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie rozumiem, dlaczego piękna, lubiana dziewczyna miałaby się czuć bardziej
samotna niż cała reszta.
- Każdy jest samotny - rzekł Ranulf, ale się uśmiechnął. - Musimy pamiętać, że życie
trzeba przeżywać dzień po dniu. Nie można się martwić o przeszłość ani przyszłość.
Szczęście jest teraz.
- Vic zrobił ci pranie mózgu. - Raquel się roześmiała.
Kiedy się nad tym zastanowiłam, doszłam do wniosku, że Ranulf ostatnio wydawał się
o wiele bardziej uporządkowany... i... tak, na nogach miał czarne trampki. Już nie wyglądał
jak chrześcijański męczennik, który wyszedł wprost ze średniowiecznego manuskryptu.
Ubierał się i poruszał jak najnormalniejszy chłopak. Wciąż mówił dziwnie, ale nie na tyle,
żeby zwracało to uwagę. A co ważniejsze, po raz pierwszy wydawał się naprawdę szczęśliwy.
Rok mieszkania z Vikiem zrobił mu lepiej niż dziesięć lat nauki w Akademii.
- Powinieneś posłuchać tego gościa, Balty. - Vic szturchnął żartobliwie Balthazara. -
Carpe diem.
- Próbuję. - Balthazar starał się, by w jego głosie zabrzmiał entuzjazm, ale niezbyt mu
to wyszło. Humor miał ostatnio niewiele lepszy niż ja; i podobnie jak ja, ciężko zniósł
konfrontację z Charity. Czułam się jak idiotka, bo zaufałam jej tylko dlatego, że sprawiała
wrażenie takiej niewinnej i bezbronnej. O ile trudniejsze musiało to być dla Balthazara?
Siostra nie tylko wybrała swoje plemię zamiast niego, ale stała się jedną z nich: gwałtowna,
bezlitosna i okrutna. Charity jednym ciosem zakończyła życie Courtney... nie wspominając
już o moim związku z Lucasem.
Może Raquel dostrzegła cień melancholii w moich oczach, bo powiedziała
pospiesznie:
- Niebo jest takie czyste. Powinniśmy pójść poobserwować gwiazdy, co wy na to?
- Nie dzisiaj - odparłam. - Obiecałam pomóc Balthazarowi z zadaniem domowym.
- Okej. Ale zróbmy to niedługo.
Pamiętałam, jak bardzo nudziła ją astronomia, i miałam ochotę uściskać ją za to, jak
się starała.
 Zadanie domowe polegało tak naprawdę na graniu w gry wideo; dla mnie była to
zabawa, ale dla Balthazara - poważny problem na zajęciach z nowoczesnej technologii.
- Powinieneś sobie lepiej z tym radzić - powiedziałam, kiedy mój wojownik na ekranie
po raz dziesiąty zręcznym ruchem przebił mieczem jego bohatera. - Walczyłeś przecież w
jakichÅ› wojnach, prawda?
- W wielu. - Balthazar spojrzał z irytacją na dżojstik. - Ale dla mnie nie ma sensu
myślenie o grze jak o walce.
- Więc pomyśl o tym jak o szermierce - poradziłam. - Wiesz, ruchy, które musisz
przećwiczyć.
- To rzeczywiście ma sens. - Uśmiechnął się i rozparł wygodnie, a ja poczułam się z
siebie dumna. Nagle jego uśmiech się zmienił; stał się jakby łagodniejszy i bardziej
intensywny.
- Bianco, dlaczego my nadal to robimy?
- Co robimy?
- Spędzamy razem cały czas. Oszukujemy przyjaciół. - Spojrzał mi prosto w oczy. -
Udajemy, że jesteśmy razem.
- No, dlatego... - Zrozumiałam, że wcale się nad tym nie zastanawiałam. Wbiłam
wzrok w podłogę, szukając odpowiednich słów. - Nadal chcesz dotrzeć do Charity. A to
znaczy, że potrzebujesz pretekstu, by opuszczać szkołę.
- Nie potrzebuję pretekstu, żeby wychodzić. Mogę wychodzić i wracać, kiedy mi się
podoba. Nasze... cokolwiek my robimy, to nie jest mi potrzebne.
- Więc możemy przestać, jak chcesz.
- Nie bardzo chcę - odparł Balthazar bardzo cicho.
- To... pójdę po trochę krwi, dobra? - Wstałam i na drżących nogach podeszłam do
małej, ale nowoczesnej kuchni w rogu. Kilka wampirów przechowywało tu krew, żeby się
pożywić między lekcjami, bo na te zajęcia nigdy nie chodzili ludzie; uznałam, że mogę
skorzystać z tych zapasów, żeby dodać sobie sił.
Nie mogłam udawać, że nie wiem, o czym mówi albo że mnie zaskoczył. Lucas i ja...
nie byliśmy już razem i nie wydawało się prawdopodobne, żebyśmy kiedykolwiek mieli
znowu się spotkać. Balthazar dał mi czas, żebym pogodziła się ze stratą a teraz chciał
wiedzieć, czy między nami coś może się zmienić.
Zawsze sobie mówiłam, że Balthazar jest tylko przyjacielem. Wiedziałam, że nie
kocham go tak, jak wciąż kochałam Lucasa. Nie wiedziałam, czy kiedykolwiek będę umiała
pokochać w ten sposób kogoś innego.
Ale wiedziałam też, że w tym roku zaczęłam polegać na Balthazarze. Ulać mu. Był
teraz jednym z moich najbliższych przyjaciół. I nigdy nie udawałam, że nie jest atrakcyjny.
Nawet bym nie umiała.
Nie, Balthazar nigdy nie budził we mnie takiej namiętności, jak Lucas, za każdym
razem, kiedy go widziałam. Ale gdybym dała Balthazarowi szansę...
Przypomniałam sobie pocałunki Lucasa pod gwiazdami w obserwatorium i ogarnęła
mnie wręcz bolesna tęsknota. Wspomnienie przyszło w chwili, gdy sięgałam do szafki po
szklankę, i rozkojarzona ją upuściłam. Szkło roztrzaskało się na podłodze i coś ostrego wbiło
mi się w dłoń.
- Au - pisnęłam, wyciągając odłamek z zakrwawionego palca. Balthazar był przy mnie
w mgnieniu oka.
- Och. Nie wyglÄ…da bardzo zle.
Szybko pozbierał rozbite szkło i wyrzucił do śmieci.
- Potrzebuję tylko bandaża. I pomyślałam: poczekaj.
Staliśmy blisko siebie, tak że niemal się dotykaliśmy. Zamiast odwrócić się do kranu i
włożyć palec pod zimną wodę, z wahaniem uniosłam rękę, prawie dotykając jego policzka.
To go zaskoczyło; wydawało mi się, że w pierwszej chwili nie zrozumiał, do czego
zmierzam. Po chwili jednak objął mnie i wziął mój palec do ust, smakując moją krew.
Zamknął oczy. Dotyk jego języka sprawił, że coś drgnęło gdzieś głęboko w moim wnętrzu i
zabrakło mi tchu. Po sekundzie Balthazar odsunął moją dłoń od ust. Na palcu została tylko
różowa kreska.
- Już dobrze? - spytał.
- Tak. - Czułam się, jakbym była naga. Krew dała Balthazarowi wejrzenie w moje
myśli; na pewno poczuł przynajmniej część tego, co ja. Zastanawiałam się, czy jemu było to
wszystko łatwiej zrozumieć niż mnie.
- Co zobaczyłeś?
Balthazar wciąż trzymał w obu rękach moją dłoń, palcami obejmował mój nadgarstek.
- Tylko ciekawość, to wszystko. Wypiłem o wiele za mało, żeby naprawdę cię poznać. - Jego
głos był dziwnie ochrypły. - Gdy pewnego dnia podzielisz się z kimś krwią zrozumiesz
różnicę.
Przypomniałam sobie, jak poczułam odrobinę emocji Balthazara, kiedy polizałam jego
palec na Jesiennym Balu. Było w tym coś więcej, o wiele więcej, niż mogłam przypuszczać -
prawdziwa tajemnica bycia wampirem.
Oto, co znaczy być wampirem.
Bywały chwile, kiedy zadawałam sobie pytanie, czy muszę w końcu zostać
wampirem, nawet jeśli nie będę tego chciała. Teraz, kiedy straciłam Lucasa, nawet nie
miałam ochoty się nad tym zastanawiać. Przyprawiało mnie o mdłości to, że nie wiedziałam,
kim właściwie jestem, jak się mam zachować i co myśleć. Gdyby udało mi się zrozumieć, co
znaczy być wampirem, może wszystkie te pytania po prostu przestałyby mieć znaczenie.
Spojrzałam na Balthazara i szepnęłam: [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl