[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Chcę spróbować - powiedziała Doris cicho.
- Zrobiłaś już dobry początek, przyjeżdżając tutaj z tak daleka - uśmiechnęła się Eve.
- Prawdę mówiąc, niewiele brakowało, żebym została. Gdy do mnie zadzwoniłyście,
przestraszyłam się. Wolałam nie znać żadnych nowin, bo jeśli o czymś nie wiedziałam, to nie
musiałam się o to martwić.
- Chyba wszystkie czułyśmy się podobnie - zauważyła Eve. - Taka wiadomość
stwarza poczucie zagrożenia. Myśl, że jedna z nas ma raka... i to właśnie Annie, która ćwiczy
i zdrowo się odżywia. Skoro ktoś taki jak ona może zachorować, to cóż dopiero inne?
- A jak Annie to zniosła?
- Znasz ją. Nie stosuje uników. - Eve podeszła do krzesła i usiadła. Naraz poczuła się
bardzo zmęczona. - Ale martwię się o nią. Najgorsze jest przed nią. Jeszcze nie miała czasu
pogodzić się ze świadomością, że już nigdy nie urodzi dziecka.
- Przez kilka miesięcy będzie w depresji - pokiwała głową Midge.
- Wszystkie będziemy ją wspierać - powiedziała cicho Gabriella.
Zapadło milczenie
- Przyszło mi do głowy - odezwała się po chwili
Eve - że może na następny miesiąc powinnyśmy wybrać książkę, która zainspiruje
Annie. Coś, co skieruje jej myśli we właściwym kierunku.
- Dobry pomysł - ożywiła się Midge. - Macie jakiś pomysł?
Wymieniły kilka tytułów najnowszych bestsellerów, opowieści o przyjazni kobiet,
wspomnień osób, które przeżyły życiowe dramaty, kilka biografii, ale żadna z tych książek
nie wydawała się właściwa.
- To musi być coś, co daje prawdziwą pociechę, książka wielkiej siły i mądrości -
powiedziała Gabriella.
- Może Biblia? - rzuciła ni stąd, ni zowąd Midge. Zapadła cisza. Eve przechyliła
głową na bok. Doris wydęła usta.
Midge potrząsnęła głową.
- Może jednak nie.
- Dlaczego nie? - ożywiła się naraz Gabriella.
- Jak to? Cała Biblia? - jęknęła Midge z przerażeniem.
Eve ten pomysł podobał się coraz bardziej.
- Może być cała. Muszę się przyznać, że nigdy nie przeczytałam całej Biblii, a wy?
Większość jej fragmentów, które znam, słyszałam podczas mszy. To może być bardzo
ciekawe.
- Będziemy teraz grupą badaczek Biblii? - zaśmiała się Midge i wszystkie roześmiały
się z nią razem, było jednak jasne, że pomysł zdobył uznanie.
- Nie musimy czytać całości. Możemy się jakoś podzielić - zauważyła Doris.
- Ja chcę przeczytać całą, od deski do deski -stwierdziła Gabriella. - Inne książki
czytałyśmy w całości. Pamiętacie Odyseją! Możemy to uznać za projekt specjalny.
- To kamień węgielny naszej kultury - przyłączyła się Eve. - Mnóstwo dzieł literackich
wywodzi się z Biblii. No i jeszcze psalmy. Trudno znalezć coś piękniejszego.
Gabriella wyciągnęła z torby kalendarz.
- Nie wybrałyśmy jeszcze terminu. Wszystkie daty są wolne. Doskonale.
Doris zajrzała jej przez ramię.
- To może zabrać sporo czasu, ale cóż, może przyda się nam wszystkim, nie tylko
Annie.
Midge pochyliła się na krześle i złożyła ręce na brzuchu. Czuła, że decyzja już
zapadła, nie pozostało jej więc nic innego, jak tylko się z nią pogodzić. Wzruszyła ramionami
i powiedziała z niepewnym uśmiechem:
- Tylko nie mówcie nic mojej matce, bo nie da mi spokoju do końca życia. Będzie
palić świece, odmawiać nowenny i twierdzić, że zdarzył się cud.
- Teraz musimy jeszcze tylko przekonać Annie -westchnęła Eve. - Ona nie jest zbyt
religijna.
- Od jutra będzie - stwierdziła Gabriella z przekonaniem.
Doris pokiwała głową, krzyżując ramiona na piersiach.
- Po tym wszystkim każda z nas stanie się religijna.
W dwie godziny od rozpoczęcia operacji do poczekalni wszedł John w towarzystwie
doktor Gibson. Członkinie Klubu Książki zerwały się na równe nogi.
John był bardzo blady i wydawał się wstrząśnięty.
- Nowotwór sięgał głębiej, niż wszyscy przypuszczali - powiedział i spojrzał na
lekarkę, a ta podjęła wyjaśnienia:
- Nowotwór zaatakował ściankę macicy. Usunęliśmy macicę, obydwa jajniki i
jajowody. Niestety, konieczna będzie radioterapia. Ale Annie zniosła to doskonale - dodała z
ciepłym uśmiechem. - Wsparcie bliskich osób jest bardzo ważne w walce z nowotworem.
Myślę, że mając takie przyjaciółki, Annie bardzo szybko wyzdrowieje.
Gdy lekarka i John wyszli, cztery kobiety splotły ramiona i rozpłakały się z ulgi. Z
powodu Annie wszystkie musiały stawić czoło własnej śmiertelności i wiedziały, że każda z
nich może być następna w kolejce. Jednak tego dnia Doris, Eve, Midge i Gabriella były tymi,
którym udało się przetrwać.
Doris wędrowała po zalanych słońcem pokojach domu, który przez pięćdziesiąt lat był
jej miejscem na ziemi. Pamiętała te pomieszczenia jeszcze z dzieciństwa. Patrzyła na stare
meble i czuła, jak energia mieszkających tu pokoleń wnika w jej ciało, zupełnie jakby z
prochów przodków powstawało nowe oblicze jej samej.
Gdy tak szła, jej umysł odruchowo zaczął sporządzać listę rzeczy do zrobienia. Trzeba
umyć okna, wytrzeć kurz pod meblami w salonie... na każdym kroku było widać, że w domu
zabrakło gospodyni. W kuchni przejrzała szafki i lodówkę i ułożyła następną listę, tym razem
koniecznych zakupów. Z rozbawieniem zauważyła w lodówce niskotłuszczowe i
niskokaloryczne dania. Oczywisty dowód, że to Sarah zajmowała się zakupami.
Musiała jednak przyznać, że jej córka radziła sobie całkiem niezle i bardzo
wydoroślała podczas nieobecności matki. Ich długie rozmowy telefoniczne stopniowo
zmieniały swój charakter: litanie skarg i narzekań po jakimś czasie przekształciły się w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl