[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niezbędnych wskazówek nastoletniej córce sąsiadów, która opiekowała się dziećmi podczas jej nieobecności. O
której do łóżka. Praca domowa. Co mogą, a czego nie mogą oglądać w telewizji. Numer komórki. Numer
pogotowia, policji i straży pożarnej. Co robić w razie przypadkowego zatrucia lub dekapitacji.
Cody i Astor ciÄ…gle siÄ™ na mnie gapili.
- Idziecie do kina? - spytała Astor. Kiwnąłem głową.
- Pod warunkiem że będą grali film, na którym się nie porzygamy.
Bee. Astor leciutko się skrzywiła i poczułem, że zapłonęła we mnie iskierka satysfakcji.
- Czy w kinie się rzyga? - spytał Cody.
- Przestań - powiedziała Astor.
- Tak? - drążył Cody.
- Nie - odparłem. - Ale zwykle mam ochotę.
- Chodzmy. - Rita wpłynęła do pokoju i pochyliła się, żeby cmoknąć dzieci w policzek. - Słuchajcie Alice. O
dziewiątej do łóżka.
- Wrócisz? - spytał Cody.
- Cody! - wykrzyknęła Rita. - Oczywiście, że wrócę.
- Ale ja pytałem Dextera.
- Będziesz już spał powiedziałem. Ale pomacham ci na dobranoc, zgoda?
Nie będę spał mruknął ponuro Cody.
- W takim razie zajrzÄ™ do ciebie i zagramy w karty.
- NaprawdÄ™?
- Absolutnie. W pokera, o najwyższą stawkę.Ten, kto wygra, bierze wszystkie konie.
- Dexter! - rzuciła z uśmiechem Rita. - Będziesz już spał, synku. A teraz dobranoc. Bądzcie grzeczni. Wzięła
mnie pod rękę i poprowadziła do drzwi. - Chryste - wymamrotała. - Oni jedzą ci z ręki.
54
Film był niespecjalny. Nie chciało mi się rzygać, ale zanim wstąpiliśmy na strzemiennego do małej knajpki w
South Beach, zdążyłem o nim zapomnieć. South Beach było pomysłem Rity. Mimo że mieszkała w Miami
niemal przez całe życie, wciąż uważała, że dzielnica ta jest oazą luksusu. Może dla tych na łyżworolkach. A
może myślała, że każde miejsce pełne nieokrzesanych typów musi być wspaniałe.
Tak czy inaczej, dwadzieścia minut czekaliśmy na stolik i kolejne dwadzieścia na kelnera. Ale mnie to nie
przeszkadzało. Lubię obserwować odpicowanych idiotów, którzy ukradkiem na siebie zerkają. To świetna
zabawa.
Potem poszliśmy na spacer Ocean Boulevard, prowadząc bezsensowną rozmowę; jest to sztuka, w której
przoduję. To był naprawdę uroczy wieczór. Tylko ten nadgryziony księżyc. Kiedy zabawiałem księdza
Donovana, był pełniejszy i jaśniejszy.
Potem, " po naszej typowej randce, musiałem odwiezć Rite do domu - mieszkała w południowej części Miami - i
gdy przejeżdżaliśmy przez skrzyżowanie w jednej z mniej ciekawych okolic Coconut Grove, moją uwagę
przykuło czerwone światło migające w bocznej uliczce. %7łółta taśma ostrzegawcza, kilka pospiesznie
zaparkowanych radiowozów -jak nic miejsce przestępstwa.
To znowu on, pomyślałem i zanim zrozumiałem, o co mi właściwie chodzi, zawróciłem i skręciłem w tamtą
stronÄ™.
Gdzie my jedziemy? spytała rozsądnie Rita.
Chciałbym coś sprawdzić i spytać, czy mnie nie potrzebują.
- Nie masz pagera?
Posłałem jej mój najlepszy piątkowy uśmiech.
- Rzecz w tym, że oni nie zawsze wiedzą, że mnie potrzebują. Niewykluczone, że przystanąłbym tam tak czy
inaczej, choćby po
to, żeby pochwalić się Ritą. Ostatecznie cały sens przebrania polega na tym, że się je nosi. Ale tak naprawdę ten
cichy, nieustępliwy głos, który trajkotał mi w głowie, kazałby mi stanąć tam bez względu na wszystko. To
znowu on. Musiałem zobaczyć, co knuł. Zostawiłem Rite w samochodzie i szybko podszedłem bliżej.
55
Tak jest, znowu coś spsocił, łobuziak jeden. Na ziemi leżała identyczna sterta worków z częściami ciała.Angel-
Bez-Skojarzeń pochylał się nad nią niemal w takiej samej pozycji, w jakiej zostawiłem go na parkingu za
motelem Cacique.
- Hijo de puta - mruknął na mój widok.
Chyba nie ja.
Wszyscy narzekają, że muszą pracować w piątek wieczorem, a ty przyjeżdżasz tu z flamą.W dodatku nie
masz tu nic do roboty.
- Ten sam facet, ten sam styl?
- Tak. - Angel rozchylił worek długopisem. - Suchutkie jak pieprz. Ani kropli krwi.
Zakręciło mi się w głowie. Nachyliłem się, żeby popatrzeć. Rzeczywiście, poćwiartowane członki były
zdumiewająco czyste i dokładnie osuszone. Miały niebieskawy odcień i zdawało się, że zastygły w doskonale
wychwyconym momencie. Cudowne.
- Tym razem jest mała różnica - ciągnął Angel. - Cztery cięcia. -Wskazał je długopisem. -To było bardzo
gwałtowne, jakby go poniosło. To tutaj zrobił już spokojniej. Potem ciął tu i tu, pośrodku. Hę?
Pięknie powiedziałem.
- Spójrz na to. - Odsunął na bok pozbawioną krwi część leżącą na wierzchu. Spod spodu wyjrzała kolejna, biała
i błyszcząca. Precyzyjnie zdjęta warstwa ciała, odsłonięta kość...
- Po co to zrobił? - spytał cicho Angel. Wypuściłem powietrze.
Eksperymentuje - odparłem. - Szuka właściwej drogi. Gapiłem się na ten czyściutki, dokładnie osuszony
fragment ciała,
dopóki nie zdałem sobie sprawy, że Angel-Bez-Skojarzeń patrzy na mnie i milczy.
- Jak dziecko, które bawi się jedzeniem. - Tak to opisałem Ricie, wróciwszy do samochodu.
- Boże - westchnęła. - To straszne.
Odpowiedniejszym słowem byłoby chyba: ohydne".
- Jak możesz z tego żartować? Pokrzepiłem ją uśmiechem.
56
- Jeśli pracuje się tam, gdzie ja, można do tego przywyknąć. %7łartujemy, żeby ukryć ból.
- Mam nadzieję, że już wkrótce złapią tego maniaka. Pomyślałem o tych starannie poukładanych członkach, o
różnorodnych cięciach, o cudownym braku krwi.
Oj, chyba nie.
- Dlaczego?
- Na pewno nie wkrótce. Jest niezwykle przebiegły, a policjantkę, która prowadzi śledztwo w tej sprawie,
bardziej niż rozwiązanie zagadki interesuje politykowanie i wewnętrzne rozgrywki.
Spojrzała na mnie, żeby sprawdzić, czy nie żartuję. A potem zamilkła i milczała tak, dopóki nie skręciliśmy na
U.S. l i nie dojechaliśmy do południowego Miami.
- Nie mogłabym przywyknąć do... Sama nie wiem. Do ciemnej strony życia? Do życia prawdziwego? Nie
potrafiłabym patrzeć na to tak jak ty.
Zaskoczyła mnie. Korzystając z tego, że milczy, myślałem o pięknie poukładanych częściach ciała, które zostały
w bocznej uliczce. Niczym orzeł wypatrujący kawałka mięsa, które mógłby rozszarpać, moje wygłodniałe myśli
krążyły łakomie wokół czyściutkich, starannie poćwiartowanych członków. Jej uwaga była tak nieoczekiwana,
że przez chwilę nie byłem w stanie nawet się zająknąć.
To znaczy? powiedziałem wreszcie. Zmarszczyła czoło.
Nie wiem, nie jestem pewna. Po prostu... Myślimy, że wszystko jest w pewien sposób poukładane. %7łe jest
tak, jak powinno być. I nagle okazuje się, że nie, że kryje się pod tym coś innego, coś... Nie wiem. Coś
mroczniejszego? Może bardziej ludzkiego. Tak, bardziej ludzkiego. Policjant chce schwytać mordercę, bo czy
nie po to są policjanci? Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, żeby morderstwo mogło posłużyć do jakichś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]