[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wtarzał i przyjęło się jako przysłowie.  Daleko jeszcze do końca przygód!  do-
dał, a to również była święta prawda.
Popołudnie chyliło się ku wieczorowi, gdy Bilbo wyszedł znów na świat, za-
chwiał się i padł zemdlony w  progu . Krasnoludy ocuciły go i opatrzyły jak się
dało oparzenia, lecz długi czas upłynął, nim na potylicy i na piętach odrosły mu
porządne włosy, bo były osmalone i przypieczone przy samej skórze. Podczas tych
zabiegów przyjaciele, starając się hobbitowi dodawać otuchy, niecierpliwie czeka-
li, by opowiedział o swoich przygodach, szczególnie zaś interesowali się, dlaczego
smok narobił tak okropnego hałasu i jakim sposobem Bilbo się wyratował.
Hobbit jednak był zatroskany i nieswój; z trudem wyciągali z niego wiadomo-
166
ści. Po namyśle żałował, że tyle różnych rzeczy powiedział smokowi, i nie miał
ochoty powtarzać tego wszystkiego krasnoludom. Stary drozd siedział w pobliżu
na skale, z łebkiem przechylonym na bok, przysłuchując się rozmowie. Najlepszy
dowód, w jak złym humorze był Bilbo: oto chwycił kamień i cisnął nim w drozda,
który tylko na chwilę odfrunął nieco dalej i zaraz wrócił na dawne miejsce.
 Do licha z tym ptakiem!  krzyknął Bilbo ze złością.  Zdaje się, że on nas
podsłuchuje, i wcale mi się jego mina nie podoba.
 Dajże mu spokój!  rzekł Thorin.  Drozdy są poczciwe i przyjazne, a ten
jest bardzo stary; może ostatni z dawnego ptasiego rodu, który ongi tu mieszkał;
tak były wówczas obłaskawione, że ojcu mojemu i dziadowi siadały na dłoni. To
długowieczna i czarodziejska rasa, więc bardzo możliwe, że właśnie ten drozd żył
tutaj paręset czy nawet więcej lat temu. Ludzie z Dali rozumieli ich mowę i uży-
wali ich jako posłów, gdy chcieli przekazać jakieś wieści mieszkańcom Miasta na
Jeziorze lub jeszcze dalej.
 Ano, będzie miał co opowiedzieć w Mieście na Jeziorze, jeśli o to mu cho-
dzi  rzekł Bilbo.  ale wątpię, czy tam jeszcze został ktoś, kto by się chciał te-
raz bawić mową drozdów.
 Dlaczego? Co się stało?  krzyknęły krasnoludy.  Mówże!
Opowiedział im więc wszystko, co zapamiętał, i przyznał się, że bardzo go
nęka myśl, czy Smaug nie za wiele odgadł z jego zagadek poza tym, czego się
domyślił zobaczywszy obóz i kucyki.
 Na pewno już wie, że przybyliśmy tu z Miasta na Jeziorze i że otrzymaliśmy
stamtąd pomoc; mam okropne przeczucie, że skieruje się w tamtą stronę, kie-
dy się ruszy z jamy. Po cóż ja mu powiedziałem o jezdzie na beczce! Nawet ślepy
królik z tych okolic musiałby, słysząc to, pomyśleć o ludziach znad Jeziora!
 No trudno, nie ma już na to rady, a zresztą mając do czynienia ze smokiem,
nie sposób się z czymś nie wygadać, tak mi przynajmniej zawsze mówiono  po-
wiedział Balin chcąc Bilba pocieszyć.  Moim zdaniem spisałeś się doskonale,
bądz co bądz przyniosłeś bardzo pożyteczne wieści i wróciłeś żywy, a tym mało
kto może się poszczycić spośród osób, którym się zdarzyło rozmawiać z bestią
w rodzaju Smauga. Wiadomość, że Smaug ma dziurę w diamentowej kamizelce
może się okazać w przyszłości naszym zbawieniem i szczęściem.
Po tych słowach Balina rozmowa zeszła na upamiętnione w dziejach lub legan-
dach wypadki zgładzenia smoka; wspominano rozmaite sztychy, pchnięcia, ciosy
zadane w brzuch, przemyślne sposoby i podstępy, do jakich musieli się uciekać
zabójcy tych potworów. Wszyscy niemal zgadzali się, że zaskoczyć smoka we śnie
wcale nie jest tak łatwo, jak by się mogło wydawać, a próby zakłucia czy zatłu-
czenia śpiącego smoka pewniej jescze narażały napastnika na zgubę niż zuchwa-
167
ły atak. Przez cały czas, gdy o tym mówili, drozd słuchał, a dopiero kiedy gwiaz-
dy wyjrzały na niebo, ptak cicho rozpostarł skrzydła i odleciał. Przez cały też czas
tej rozmowy, w miarę jak cienie się wydłużały, Bilbo z każdą chwilą bardziej był
zgnębiony i pełen coraz gorszych przeczuć.
Wreszci przerwał krasnoludom gawędę.
 To pewne, że nie jesteśmy tutaj bezpieczni  rzekł  i nie widzę powo-
du, żeby zostawać tu dłużej. Smok zniszczył piękną, zieloną trawę, a poza tym
noc nadchodzi i robi się zimno. Czuję w kościach, że Smaug znowu napadnie na
to miejsce. Wie przecież, że zszedłem do jego pieczary z góry, i nie łudzcie się,
odgadnie, gdzie jest drugi koniec tunelu. W razie potrzeby rozwali w gruzy całe
to zbocze, żeby zamknąć przed nami wejście, a jeśli przy sposobności nas także
zmiażdży, będzie się tym bardziej cieszył.
 Czarno malujesz nasze położenie, panie Baggins  rzekł Thorin.  Czemuż [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl