[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ścisnęła go między kciukiem a palcem wskazującym.
Musiała zmierzyć się z Malgusem. Nie miała innego wyjścia. Ale musiała zmierzyć się z
nim tak, jak chciałby tego jej Mistrz: ze spokojem w sercu.
Stała nad ciałem Eleeny, czekając. Obecność Malgusa napierała na nią coraz mocniej, w
miarę jak się zbliżał. Jego gniew poprzedzał go niczym burza.
Malgus wpadł do hangaru przez duże podwójne drzwi. Statek Vratha Xizora, Brzytwa ,
unosił się w kierunku otwartych wrót w dachu. Dwa imperialne promy stały na płycie lądowiska.
- Eleena! - krzyknął. Nienawidził się za ten przejaw słabości, ale nie mógł się powstrzymać.
Sięgnął poprzez Moc, próbując pochwycić unoszącą się Brzytwę w mentalny uchwyt.
Statek zwolnił. Malgus wyciągnął obie ręce, zgiął palce niczym szpony i aż krzyknął z frustracji,
starając się powstrzymać moc silników statku.
Poczuł nacisk na umysł. Naprężona lina jego siły woli rozciągała się coraz bardziej. Nie
mógł wypuścić tego statku. Jego silniki zaczęły rzęzić. Malgus zacisnął zęby, mokry od potu, a jego
oddech pod respiratorem zmienił się w suchy charkot.
A potem lina pękła i statek wyfrunął przez otwarte wrota ku niebu.
Malgus ryknął z wściekłości. Włączył chronometr na ręce.
- Jard, desantowiec przemytnika opuścił właśnie port kosmiczny Liston. Na pokładzie może
być Eleena. Przechwyćcie go promieniem ściągającym i zatrzymajcie wszystkich, którzy są na...
Przerwał mu syk włączanego miecza świetlnego, a po nim jeszcze jeden. Spojrzał na drugi
koniec hangaru i zobaczył Aryn Leneer z mieczami świetlnymi w obu rękach, stojącą nad ciałem
Eleeny.
ROZDZIAA 13
Czysta nienawiść i surowa wściekłość bijące od Malgusa poraziły Aryn jak fizyczny cios.
Zaparła się jak przy zmaganiu z burzą gradową. Zdała sobie sprawę, jak silnym uczuciem Sith
darzy Twi lekankę i w jaki sposób obrócił te emocje w nienawiść i wściekłość.
Zapalił swój miecz świetlny, a czerwony blask klingi odbił się w jego oczach i zbroi.
Wyciągnął rękę za siebie, wykonał szybki ruch i drzwi hangaru się zatrzasnęły. Kolejnym gestem
zasunÄ…Å‚ rygle.
- Tylko ty i ja - powiedział ostrym, ochrypłym głosem. Nie spuszczał wzroku z Eleeny.
Aryn wskazała na Twi lekankę.
- Ona żyje. I wiem, co do niej czujesz.
- Nic nie wiesz - odparł Malgus i powoli zrobił krok w jej kierunku.
- Pozwól odlecieć temu statkowi. Wydaj rozkaz albo ją zabiję.
- KÅ‚amiesz.
Aryn przyłożyła klingę Mistrza Zallowa do szyi Eleeny.
Fala wściekłości wytrysnęła z Malgusa.
- Obiecuję ci, że to zrobię - powiedziała Aryn.
Wolna ręka Malgusa zacisnęła się w pięść.
- Jeśli wyrządzisz jej trwałą szkodę, dopilnuję, żebyś cierpiała. Obiecuję ci to.
Aryn rozumiała Malgusa coraz mniej z każdym wypowiedzianym przez niego słowem.
Mimo wszystko postanowiła blefować dalej.
- Wydaj rozkaz, Malgus!
Malgus rzucił jej gniewne spojrzenie, warknął, po czym przemówił przez komunikator:
- Jard, cofam poprzedni rozkaz. Statek desantowy ma pozwolenie na opuszczenie systemu.
- Panie?
- Wykonać, Jard!
- Tak jest.
Malgus ruszył w stronę Aryn powolnym krokiem drapieżnika, który zwietrzył ofiarę.
- I co teraz, Jedi? Nie uciekniesz stÄ…d.
- Nie chcę uciekać, Malgusie.
Oczy mu się zaśmiały.
- Nie. Chcesz mnie zabić. Musisz to zrobić, tak? Z powodu swojego Mistrza?
Uczucia, które te słowa wydobyły z zakamarków jej duszy, niepokojąco przypominały
wściekłość wypływającą z Malgusa. Jeszcze dzień wcześniej byłyby identyczne. To, że tak nie
było, zawdzięczała Eleenie.
I Zeeridowi.
I Mistrzowi Zallowowi.
- Chciałam zadać ci ból, Lordzie Malgusie. Zadać ci ból, krzywdząc ją. Ale nie powiększę
jej bólu. Ona już i tak wystarczająco cierpi.
Malgus się zatrzymał. Jego wzrok padł na Twi lekankę i, ku swojemu zdumieniu, Aryn
wyczuła w nim coś w rodzaju litości - zaledwie przebłysk, szybko wyparty przez nienawiść.
- Dosyć gadania - powiedział, spoglądając znów na Aryn. - Do roboty, Aryn Leneer. Oto
jestem.
Zrzucił płaszcz, wyprostował się i pozdrowił ją mieczem świetlnym.
Podniosła swój miecz świetlny i miecz Mistrza Zallowa, poczuła w dłoniach ciężar jednego
i drugiego. Poddała się Mocy, spokojna i wyciszona.
Spokojne serce. Spokojny umysł.
Trenowała walkę na dwa miecze świetlne jako padawanka, jednak rzadko używała dwóch
mieczy w prawdziwej walce. Teraz i tutaj miała to zrobić. Jakoś wydawało jej się to stosowne.
Nie czekała na Malgusa. Pomknęła przez hangar z prędkością zwiększoną dzięki Mocy.
Dwie klingi pozostawiały za nią świetliste smugi. Malgus pozostał na miejscu z mieczem w
pogotowiu.
Zaatakowała nisko pierwszą klingą i wysoko drugą. Malgus przeskoczył nad obydwoma,
zrobił salto, wylądował za nią i wykonał cięcie wymierzone w jej szyję.
Aryn uchyliła się, a jednocześnie zrobiła obrót i podcięła go. Kiedy upadł, wyprostowała
się, odwróciła, uniosła oba ostrza nad głowę i opuściła je równocześnie w podwójnym ataku.
Malgus przekoziołkował do tyłu i klingi Aryn wycięły tylko bruzdy w podłodze hangaru, sypiąc
dookoła iskrami.
Malgus poderwał się i wypuścił telekinetyczny podmuch, który porwał ją i przeniósł na
drugi koniec hangaru. Wpadła na jedną z grodzi promu, ale posługując się Mocą, zamortyzowała
uderzenie, tak że nie wyrządziło jej żadnej krzywdy. Odbiła się od chłodnego metalu i natarła na
Malgusa. Biegnąc, rzuciła w niego najpierw własnym mieczem świetlnym, a następnie Mistrza
Zallowa, i użyła Mocy, żeby nimi pokierować.
Atak zaskoczył Malgusa i klinga Aryn wbiła mu się w zbroję. Posypały się iskry, a Malgus
skrzywił się i warknął z bólu.
Uchylił się przed mieczem Mistrza Zallowa, Aryn zaś w biegu przywołała oba do siebie.
Gdy tylko do niej wróciły, ponownie rzuciła nimi w Malgusa.
Ale tym razem był na to przygotowany. Posługując się Mocą, wyskoczył wysoko w
powietrze i uniknął obu mieczy. Ona jednak przewidziała jego ruch, skoczyła więc do przodu, żeby
przeciąć mu drogę, i zaatakowała kopniakiem w klatkę piersiową. Użył Mocy, żeby złagodzić siłę
uderzenia, ale i tak musiał się cofnąć o krok, a Aryn usłyszała jego urywany oddech dochodzący
spod respiratora.
Malgus doszedł do siebie, ryknął i uniósł miecz świetlny, żeby rozciąć ją na pół. Aryn
jednak zdążyła przywołać do siebie własną broń i sparowała jego uderzenie.
Siła Malgusa rzuciła ją jednak na kolana. Wyciągnęła drugą rękę, przywołując do siebie
miecz Mistrza Zallowa, i spróbowała pchnąć nim Sitha.
Malgus uchylił się przed ciosem, chociaż klinga otarła się o jego pancerz, rozsiewając iskry.
Odepchnął jej miecz własnym i kopnął ją w twarz. Siła uderzenia przełamała jej obronę i odrzuciła
ją do tyłu. Aryn przekoziołkowała w powietrzu i wylądowała zamroczona na kolanach. Kopniak
obruszał jej zęby i widziała wszystko podwójnie.
Wstała, chwiejąc się na nogach. Widziała w swoich rękach cztery klingi zamiast dwóch.
Poczuła coś w ustach i wypluła to - ząb, zakrwawiony, z rozwidlonym korzeniem.
- Jesteś nowicjuszem w nienawiści - powiedział Malgus dziwnie łagodnym tonem, zbliżając
się do niej. - Twój gniew ledwie się tli. To zaledwie ułamek tego, do czego mogłabyś być zdolna.
Potrzebowała czasu, żeby dojść do siebie i pewnej odległości od Malgusa. Wyskoczyła
wysoko w górę, zrobiła salto w tył i wylądowała na dachu imperialnego promu. Zaczynała
odzyskiwać jasność umysłu.
- Twój Mistrz także popełnił błąd. Chciał mnie pokonać spokojem, ale mu się nie udało. Ty
chciałaś mnie pokonać gniewem, ale masz go w sobie za mało pomimo straty, jaką poniosłaś.
Aryn zaczynała już widzieć wyraznie. Poczuła się bardziej sobą.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]