[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sobie o ranie Tollivera. Wszystkie wspomnienia wróciły
do mnie z przerażającą wyrazistością.
Ja także zostałam postrzelona przez okno,
zaczęłam się więc zastanawiać, czy coś w tym jest. Może
gdybyśmy trzymali się z dala od budynków, to by
zneutralizowało niebezpieczeństwo? Co prawda Tolliver
należał do skautów i jezdził na obozy, ale nie
przypominam sobie, żeby pomieszkiwanie na Ionie
natury szczególnie go zachwycało. Ja tym bardziej nie
byłam typem biwakowiczki.
Zegarek wskazywał wpół do piątej.
Przespałam cały wieczór i noc. Nic dziwnego, że
mimo wczesnej pory byłam rześka.
Podłożyłam poduszki pod plecy i włączyłam
telewizor, ściszając głos. Oglądanie wiadomości
odpadało, zawsze podawali w nich tylko złe, a miałam
dość krwawych scen i brutalności. Na którymś kanale
znalazłam stary western. Przyglądanie się, jak zwyciężają
zawsze ci dobrzy, a twarde saloonowe dziwki odkrywajÄ…
swe złote serca, wprawiało mnie w iście błogi nastrój. W
dodatku zdałam sobie sprawę, że w niegdysiejszych
filmach powaleni kulą ludzie nie krwawili. Tamten świat
podobał mi się znacznie bardziej niż ten, w którym
żyłam, i wizyta w nim sprawiała mi ogromną
przyjemność, szczególnie o tej szarej godzinie.
Po jakimś czasie musiałam znowu usnąć, bo gdy
otworzyłam oczy, była siódma. Telewizor nadal chodził,
a w ręku trzymałam pilota.
Po porannej toalecie zeszłam do baru na
śniadanie. Zaczynałam się obawiać, że jeśli nie będę
jadła regularnych posiłków, w końcu zasłabnę. Zjadłam
sporą miskę owsianki, trochę owoców i wypiłam dwie
filiżanki kawy.
Wróciłam do pokoju, żeby umyć zęby i zrobić
makijaż. Podkład odpadał z powodu skaleczeń, ale
nałożyłam trochę cienia i wytuszowałam rzęsy.
Skrzywiłam się do odbicia w lustrze. Wyglądałam jak
ofiara napadu kota. Równie dobrze mogłam zarzucić
zbędne wysiłki poprawienia wyglądu.
Nadszedł czas, aby udać się na komisariat, żeby
obejrzeć nagrania. %7łołądek ścisnął mi się z nerwów.
Usilnie starałam się nie myśleć o tym, że mogę ujrzeć
Cameron, ale kiedy brałam witaminy, trzęsły mi się ręce.
Zadzwoniłam do szpitala, żeby zapytać o Tollivera.
Pielęgniarka powiedziała, że w nocy prawie cały
czas spał, więc pozbyłam się obiekcji co do pózniejszych
odwiedzin.
Sen i posiłek pomogły, pomimo trosk nareszcie
czułam się sobą. Wydział policji mieścił się w niskim
gmachu, który wyglądał, jakby zaczynał skromnie, a
potem wziÄ…Å‚ sterydy. Najwyrazniej rozbudowano go i
najwyrazniej mimo to wciąż pękał w szwach. Miałam
problem ze znalezieniem miejsca na parkingu, a gdy
wysiadłam z samochodu, rozpadało się. Na początku
kropiło, ale po chwili lunęło na dobre. Pobiłam rekord
szybkości w wyciąganiu z bagażnika i rozkładaniu
parasola, więc wchodząc do budynku, nie byłam tak
strasznie przemoczona.
Z różnych powodów spędzałam sporo czasu na
komisariatach. Nowe czy stare, sÄ… do siebie podobne, tak
jak szkoły albo szpitale.
Nie dostrzegłam żadnego stojaka, musiałam więc
zabrać parasol ze sobą. Szłam korytarzem, zostawiając
mokry ślad. Sprzątacze będą dzisiaj mieli dużo pracy.
Latynoska stojąca za kontuarem była szczupła,
muskularna i bardzo zajęta. Na moją prośbę wezwała
Flemmonsa przez interkom. Nie czekałam długo,
detektyw pojawił się już po kilku minutach.
Dzień dobry, pani Connelly przywitał mnie.
ProszÄ™ ze mnÄ….
Poprowadził mnie przez labirynt boksów,
odgrodzonych niewysokimi przepierzeniami pokrytymi
wykładziną. Mijając wydzielone pomieszczenia,
zauważyłam, że są różnorodnie udekorowane przez
zajmujących je pracowników. Większość komputerów
była strasznie brudna, monitory pokrywały ślady palców
i powłoka kurzu tak gruba, że trzeba się dobrze
wpatrywać, żeby zobaczyć litery na ekranie. Salę,
niczym gęsty smog, wypełniał gwar rozmów.
Nie było to radosne miejsce. Mimo że ludzie z
policji zwykle uważali mnie za oszustkę, szarlatankę, co
oznaczało, że nie przepadałam za nimi jako jednostkami,
i tak doceniałam, że ktoś w ogóle wykonuje tę pracę.
Pewnie ciągle ma pan do czynienia z kłamcami
odezwałam się, podążając za tokiem własnych myśli.
Jak pan to wytrzymuje?
Rudy Flemmons spojrzał na mnie przez ramię.
To część pracy. Ktoś musi stać pomiędzy tymi
zwykłymi a tymi złymi.
Uderzyło mnie, że nie powiedział dobrymi .
Możliwe, że gdybym pracowała w policji tak
długo jak on, też nie wierzyłabym w istnienie czystej
dobroci ludzkiej.
Na końcu, za boksami, znajdowało się coś w
rodzaju pomieszczenia konferencyjnego z długim stołem
otoczonym mocno zniszczonymi krzesłami. Na jednym
krańcu blatu stał sprzęt do odtwarzania nagrań wideo.
Kiedy zajęłam miejsce, Flemmons przygasił światło i
nacisnÄ…Å‚ guzik startu.
Byłam tak spięta, że wydawało mi się, jakby
pokój wibrował. Wpatrywałam się w ekran intensywnie,
obawiając się, że coś przeoczę.
W następnej chwili oglądałam kobietę, na oko
przed trzydziestką, która szła przez parking. Jej twarz
była rozmazana i częściowo odwrócona. Miała długie,
jasne włosy, była dość niska i krępa. Przysłoniłam usta
dłonią, żeby nie mówić nic, póki nie nabiorę pewności.
Obraz zmienił się nagle, ukazując tę samą kobietę
już w sklepie. Niosła torbę z Buckle'a.
Ujęcie pokazywało ją en face. Mimo że film był
krótki i zaśnieżony, przymknęłam powieki, czując ucisk
w żołądku.
To nie ona rzekłam. To nie moja siostra.
Miałam wrażenie, że zaraz się rozpłaczę, oczy
mnie zapiekły, ale łzy nie popłynęły. Jednak niepokój i
pózniejsze rozczarowanie lub ulga były ogromne.
Jest pani pewna?
Nie na sto procent. Wzruszyłam ramionami.
Musiałabym ją zobaczyć twarzą w twarz. Ostatnio
widziałam siostrę osiem lat temu. Ale ta kobieta ma
okrąglejszą twarz i chodzi inaczej niż Cameron.
Dobrze, puszczę to jeszcze raz, dla pewności
rzucił Flemmons bardzo neutralnym tonem.
Usiadłam prosto i jeszcze raz skupiłam się na
ekranie.
Rzeczywiście, za drugim razem mogłam dostrzec
więcej szczegółów.
Kobieta z parkingu dzwigała wielką torebkę.
Cameron nie kupiłaby sobie takiej. Oczywiście,
gusta ewoluują z czasem, ale nie sądziłam, żeby
preferencje siostry zmieniły się aż tak drastycznie.
Kobieta była ubrana dość swobodnie, ale na nogach
miała szpilki, zaś Cameron nigdy nie założyłaby
wysokich obcasów do codziennego stroju. Aczkolwiek
mogła zmienić upodobania co do torebek i butów. Ja
także nie nosiłam takich dodatków jak za czasów
szkolnych. Jednakże kształt twarzy i chód, lekkie
przygarbienie& Nie, to nie mogła być Cameron.
Zdecydowanie nie oświadczyłam po chwili.
Teraz byłam już spokojniejsza. Napięcie opadło,
a fakt, że kolejna nadzieja okazała się złudna, dotarł już
do mojej świadomości.
Rudy Flemmons spuścił na chwilę głowę, a ja
zastanawiałam się, jaką minę ukrywa.
W porządku rzekł wreszcie. W porządku,
przekażę to Pete'owi Greshamowi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]