[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Porozmawiam z nimi i zapytam, czy będą mogli mnie
zastąpić - powiedziała niepewnym głosem Leonie.
- Dobrze, ale na pewno będzie nam bez pani bardzo
ciężko. Adam Lockhart musi znalezć dla nas dodatkowego
lekarza. Zauważyłem, że pani prywatne sprawy często prze-
ważają nad dobrem szpitala.
Poczuła, że ma ochotę płakać. Tak, była lekarzem, ale była
też samotnym, cierpiącym człowiekiem, który desperacko
potrzebuje pomocy.
- Przykro mi, że pan tak myśli - odparła, powstrzymując
łzy. - Na pewno nie występowałabym z taką prośbą, gdyby
sprawa nie była bardzo ważna.
Ordynator odchrzÄ…knÄ…Å‚ nerwowo.
- To wszystko bardzo pięknie, ale ostatnie słowo będzie
należało do Adama Lockharta. I tak miałem teraz do niego
iść. Spytam, co o tym sądzi.
Leonie odwróciła się. Gdyby Derek chciał jej pomóc,
Adam mógłby o niczym nie wiedzieć. Lekarze często zała-
twiali takie sprawy między sobą.
Dyrektor administracyjny interweniował tylko wtedy, gdy
S
R
na którymś z oddziałów mogło zabraknąć lekarzy, a to chyba
nie był taki przypadek. Przypuszczała, że gdy Adam usłyszy
teraz o jej urlopie, będzie to koniec ich znajomości.
Prędzej czy pózniej i tak się o tym dowie...
Gdy Jean powiedziała jej, że szef chce ją widzieć, zrozu-
miała, że nadeszła czarna godzina.
Na drżących nogach weszła do jego pokoju. Był sam.
- Myślałem, że chciałaś się ze mną dzisiaj zobaczyć -
przywitał ją chłodno - ale najwyrazniej przeszła ci ochota.
Pewnie wiąże się to z tym, co właśnie powiedział mi Derek.
- Zajrzałam tu przed ósmą rano - odparła najspokojniej,
jak potrafiła - ale pokój był pełen ludzi.
- A potem?
- Potem zajmowałam się pacjentami... i rozmawiałam
z Derekiem, jak już wiesz.
Adam wyglądał na zmęczonego. Najwyrazniej w łóżku
szpitalnym nie czuł się na właściwym miejscu.
- Muszę wiedzieć, jak się czujesz - dodała. - Całą noc
o tobie myślałam.
Uśmiechnął się cierpko.
- To znaczy, że jeśli poczuję się gorzej, nie pojedziesz na
ten swój urlop?
- Nie - odparła, siląc się na stanowczość. - Dlaczego tak
sÄ…dzisz?
- Nie sądzę. Miałem nadzieję, że tak właśnie by było.
Czułbym się wtedy lepiej. Dlaczego mnie opuszczasz? Po-
wiedziałaś, że ci na mnie zależy. Co za wstrętne kłamstwo!
- To była prawda - zaprotestowała. - Naprawdę mi na
tobie zależy.
- Wystarczył jeden telefon od jakiegoś mężczyzny, żebyś
S
R
za wszelką cenę zapragnęła rozstać się ze mną i szpitalem.
I to już od jutra!
- Nie! Masz rację, dzwonił do mnie mężczyzna, ale to
nie jest tak, jak myślisz.
- A co mam myśleć? Jesteś samolubna i uparta. Jedz so-
bie na ten urlop. Znajdę kogoś na twoje miejsce. A jeśli
postanowisz tu nie wracać, nikt nie będzie z tego powodu
płakał.
Ja będę płakać, pomyślała. Popatrzyła na niego z żalem
i w milczeniu opuściła pokój.
- Przyjeżdżam - zakomunikowała Jamesowi przez tele-
fon. - Jestem tutaj spalona, ale to nic nowego.
- Na dłuższą metę będą zadowoleni - zauważył filozofi-
cznie. - Zdrowy pracownik jest lepszy niż chory.
- Wiem - przyznała. - Mimo to wciąż mam wrażenie, że
załatwiam wszystko nie tak, jak trzeba.
- Nie martw się tym teraz - poradził jej. - Skoncentruj
się na jutrze. Czy możesz przyjechać dziś wieczorem?
- Tak. Kiedy tylko wrócę do domu, spakuję się i wyjeż-
dżam.
- Dobrze. Pamiętaj, to zaledwie dwa tygodnie. Szpital
Zwiętego Marka nie zawali się tylko dlatego, że ciebie w nim
nie będzie.
- Wiem - odrzekła. - Tym bardziej że nawet sobie nie
wyobrażasz, jak bardzo mnie tu nie lubią.
- Gdy będzie już po wszystkim, zaczniesz od początku
swoją znajomość z Adamem Lockhartem - zasugerował.
- Na razie skaczemy sobie do gardeł - westchnęła.
- Jeśli on ciebie nie chce, musi być niespełna rozumu.
- Chce mnie taką, jaką sobie wyobraża, a nie taką, jaka
S
R
naprawdę jestem - wyznała Jamesowi ze smutkiem i pożeg-
nała się z nim.
Podczas gdy jechała do Birmingham, Adam wracał na swą
barkę. Czuł się już całkiem dobrze i lekarze uznali, że szyb-
ciej dojdzie do siebie we własnym domu.
Nie wiedzieli, że najbardziej dolegał mu nagły wyjazd
Leonie. Nie miał pojęcia, dokąd pojechała, ale przeczuwał,
że Joanne jest lepiej od niego poinformowana. Zanim opuścił
szpital, zajrzała do niego.
- Chciałam zobaczyć naszego bohatera - przywitała go
wesoło.
- Daj spokój - poprosił ją. - Masz za dobry humor.
- A ty, mój drogi, widzisz tylko czubek własnego nosa.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - zdumiał się.
- Zastanów się przez chwilę - zaproponowała.
- Czy to, co mówisz, ma coś wspólnego z Leonie? - za-
czął ostrożnie.
- Być może - przyznała - ale muszę już iść. Rodzina na
mnie czeka.
- Z kim ona pojechała na urlop?
- O ile wiem, z nikim.
- Ale spotyka siÄ™ z kimÅ›?
- Spotyka siÄ™ z wieloma ludzmi.
Twarz Adama rozjaśniła się.
- Więc nie pojechała z mężczyzną?
- Nie do końca.
- Na miłość boską, Joanne! Powiedz mi prawdę!
- Tylko Leonie może to zrobić - odparła.
Pokiwał zrezygnowany głową.
S
R
- Nie będę się o to z tobą kłócił. Dawno pojechała?
- Jakieś pół godziny temu. Poszła do domu, żeby się
spakować, a potem wyjechała... na urlop.
- Urlop w okolicach Birmingham - mruknÄ…Å‚. - O co tu
właściwie chodzi?
Spędził dwa dni poza barką i w normalnych okoliczno-
ściach bardzo by się cieszył z powrotu do domu. Teraz jednak
nie potrafił, myślał tylko o Leonie.
Widział ją wszędzie. Przypominał sobie pierwszy raz, gdy
weszła na jego barkę, po tym, jak przyłapał ją na przystani.
Widział jej bladą twarz, gdy wnosił ją tutaj zawiniętą w koc.
I wreszcie przypomniał sobie przyjęcie. Jak pięknie wtedy
wyglądała.
Bez niej jego życie było puste i pozbawione sensu. Dla-
czego właściwie tak się zadręczał?
Powiedziała kiedyś, że nie lubi, gdy mężczyzni zwracają
uwagę tylko na jej wygląd. Jednak najwyrazniej nic więcej
nie miała do zaoferowania.
Joanne zasugerowała, że powinien wiedzieć o niej więcej.
Wiedział wystarczająco dużo. Była samolubna; inni ludzie
znaczyli dla niej bardzo mało.
W tym samym momencie przypomniały mu się inne sce-
ny. Zobaczył, jak zajmuje się małymi pacjentami. Przypo-
mniał sobie, jak troszczyła się o Rebekę i Tiffany w czasie
choroby matki Joanne. Była dla nich serdeczna i kochająca.
Dlaczego nie mogła być taka wobec niego?
Gdy trzymał ją w ramionach, czuł, że wreszcie odnalazł
spokojną przystali. Ona chyba czuła to samo...
Nagle usiadł na łóżku. Gdy ostatnio rozmawiali, była bar-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]