[ Pobierz całość w formacie PDF ]

była to kolejna, szczegółowo opracowana pułapka? W co zamierzają ją wplątać tym razem?
Josephine jednej rzeczy była pewna. Mianowicie wiedziała, że nigdy, przenigdy nie wolno jej
o nic pytać.
Czy powinna przekupić tego dyrektora, pana Breimera? Czyż jej biust nie był wspaniały, jej
ciało przyciągające, a obietnica czająca się pomiędzy jej udami nieodparta? Gdyby Josephine
była stara, nigdy nie myślałaby o swoim ciele w ten sposób, ale teraz wiedziała, że takie ono
istotnie jest.
Na zewnątrz rozległy się kroki.
Annabella spojrzała w kierunku drzwi.
Klamka się poruszyła.
Josephine zwróciła twarz w stronę drzwi, rozwiązując ponownie pasek.
Drzwi otworzyły się i do pokoju wkroczył Sven.
Ubrany był w jedwabny, letni garnitur gołębioszarego koloru z delikatnymi szarymi
prążkami. Do tego miał kremową koszulę i krawat w kolorze krwi. Jego włosy były starannie
uczesane. Zlustrował ją oczami, jakby widział ją po raz pierwszy.
Leciutkim ruchem brody wskazał płaszcz.
Dramatycznym gestem Josephine rozchyliła go i zrzuciła z ramion. Ześlizgnął sią po jej
plecach i zawisł na łokciach.
Oczy Svena zabłysły na widok jej ciała.
Spojrzał na pejcz leżący na biurku.
Josephine pomyślała, że użyje go, ale nie stało się tak. Obszedł biurko i otworzył szufladę.
Wyciągnął z niej mały bicz z kilkoma rzemieniami i położył go na blacie biurka, obok pejcza,
takim gestem, jakby kładł długopis.
- Doskonały wybór, madame - powiedział, dotykając pejcza koniuszkiem wymanicurowanego
palca. - Jeden z naszych najlepszych.
Josephine spojrzała mu w oczy. Oddychała głęboko, czując jak jej biust się unosi.
Annabella wciąż była w pokoju. Podeszła do drzwi i cicho je zamknęła. Josephine usłyszała
zgrzyt klucza w zamku. W pierwszej chwili pomyślała, że Annabella wyszła, ale nie, nadal
była obecna w pokoju. Obserwowała całą scenę w milczeniu.
Sven wziął bicz do ręki.
- Nazywam go karcicielem - powiedział, gładząc lekko palcami. - Polecany jest szczególnie
do karania niewolników.
Koniuszkiem palca przesunął w dół rękojeści sprośnym, erotycznym gestem.
- Pejcz zabierzesz dla Suriko - powiedział.
102
Josephine uniosła brodę i wyprostowała się. Myślała o Annabelli. Annabella była obecna
przez cały czas, gdy Sven nią rozporządzał. Dlaczego tak było?
Nagle zrozumiała. Annabella to dr Hazel. Czy dr Hazel mógł być kobietą? Jakoś nie przyszło
jej to wcześniej do głowy. Czy kobieta mogła być tak okrutna? Suriko była...
Sven wykonał ruch ręką i Annabella podeszła, by zdjąć Josephine płaszcz.
Pod kierunkiem Svena, Josephine podeszła do regału z książkami i wyjęła trzy najcięższe
tomy, jeden po drugim, po czym ułożyła je w stos na blacie biurka, na samym brzegu. Stała
naga przy biurku. Jej buty były na tyle wysokie, że dotykała łonem szczytu książkowego
stosu.
Pochyliła się nad biurkiem i pomagając sobie rękami przyjęła odpowiednią pozycję. Piersi
przycisnęła mocno do wypolerowanego drewna.
Sven uniósł jej biodra i umieścił na szczycie stosu. Bez dodatkowych instrukcji rozszerzyła
nogi i wspięła się na czubki palców. Przesunął krawędz dłoni pomiędzy jej udami,
sprawdzając jej gotowość.
Wiedziała, że gdy cofnie rękę, będzie ona mokra.
Karciciel uderzył ją. Było to coś odmiennego, niż wszystko do tej pory. Gdy stykał się ze
skórą, ból rozprzestrzeniał się, dosięgając ją w kilku miejscach naraz. Uderzał i kłuł. Bardziej
odczuwała go jak drut niż jak skórę.
Przy trzecim razie zauważyła, że uderzenie poprzedza lekki świst, gdy bat przecinał
powietrze. Sven biczował ją lekko, z jedną dziesiątą tej siły, której użył w stosunku do niej
pierwszej nocy. Tyłek jej zalśnił i zapłonął żywym ogniem. Dyszała i szarpała się na biurku,
odrzucając w tył głowę i zaklinając się.
Palenie wzrastało. Jej pośladki pulsowały ogniem. Nie potrafiła powiedzieć, czy nadal ją
biczuje, czy już przestał. Sapała i podskakiwała. Książki ślizgały się pod nią.
Poczuła, że Sven naciska lewą ręką jej plecy. Smagnął ją znowu. Krzyknęła. Jeszcze raz.
Mocno zacisnęła oczy. Kolejny raz. Zaciskając mocno oczy, widziała ciemny, płynny ogień
we wnętrzu ziemi.
Skończył ją smagać. Poklepał po udach i poprawił na biurku. Josephine uniosła się,
wybuchnęła płaczem i rozejrzała wkoło.
Sven rozpinał rozporek.
Wyciągnął członka.
Zaczął rosnąć w jego dłoni, stercząc pomiędzy kciukiem i palcem wskazującym, skierowany
w jej stronę. Czuła jak tworzy się pod nią kałuża z wilgoci sączącej się spomiędzy jej ud.
Obejrzała się przez ramię i bardziej rozszerzyła nogi.
Annabella opuściła swój posterunek przy drzwiach. W ręku trzymała słoik wazeliny. Zdjęła
wieczko i zaczęła smarować grubo sterczący członek Svena. Gdy pokryła go już
wystarczająco, zaczerpnęła sporą garść i wpakowałam tylny otwór Josephine.
Josephine poczuła nagle jakby napór stolca. Krzyknęła gwałtownie i niepohamowanie.
Annabella, nie zwracając na nią uwagi, nadal pakowała w nią wazelinę. Josephine przylgnęła
z całej siły twarzą do blatu biurka, mocno zaciskając powieki. Wytłumaczyła sobie, że wcale
nie zamierzała się sfajdać, po prostu jej tyłek nie wiedział, co czyni.
Annabella cofnęła wreszcie rękę.
Sven pochylił się między udami Josephine. Podniósł rękami jej kolana i podtrzymał je. Jego
potężna erekcja wsunęła się w szczelinę jej drżącego tyłka.
Josephine przylgnęła mocno do biurka, a on położył na niej ręce, uniósł biodra i wszedł w nią.
Był gorący. Wrzasnęła. Czuła, jakby członek przeszył jej łono i poprzez brzuch i serce dotarł
do mózgu. Wydawała niekontrolowane okrzyki, ściskała i rozluzniała mięśnie pochwy,
obejmując go. Zapięcie jego rozporka wpijało się jej w pachwinę, poła marynarki drażniła
pośladki, tym razem wcale nie jedwabiście. Tyłek palił ją od bicza, głowę pełna miała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl