[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rozpostarła
mnie, a Dek z Malem oparli mi podbródki na uszach. Trzymałam w rękach magiczny krąg i
intensywnie
głowie.się w niego wpatrywałam. Przesuwałam palcem po wygrawerowanym Labiryncie.
Zakręciło mi się w
- Uważaj, gdzie spadniesz, Tropicielko - wyszeptał Oturu. - Na dno twojego serca jest długa
droga.
magiczny krąg, te srebrnoperłowe żyłki. Grawerowane żelazo na palcu zaczęło mnie palić.Długa
droga. Ale nie na dno mojego serca. Skupiłam myśli na matce. Wzrokiem przenikałam
Zee złapał mnieza przegub. Oturu się wzdrygnął, kosmyk włosów wysunął się, by dotknąć metalu.
- Poczekaj - zawołał. - Tropicielko...
Za pózno. Magiczny krąg połknął mój umysł. I mnie wypluł.
Gdy otworzyłam oczy, byłam gdzieś indziej. Na niebie słońce wielkie jak świat. Wszystko skąpane
w złocistej poświacie. Dookoła, jak wzrokiem sięgnąć, trawa. Na horyośnieżonymi szczytami
ginącymi w chmurach. Zmierdziało końmi. Słyszałam szorstki męski śmiech. zoncie poszarpane góry
z
Gdzieś dzwoniły dzwony.chłopcy. Odwróciłam się wolno i zorientowałam się, że jestem na
szczycie małego wzgórza. Pode mną, Nadal miałam na sobie top bez rękawów i spodnie od dresu,
lecz teraz moją skórę pokrywali całkiem blisko, nad krętą, srebrzystą rzeką stały okrągłe namioty.
Pasły się owce. Czterech mężczyzn siedziało na koniach. Jeden z nich trzymał z boku siodła orła
przedniego.Gapili się na mnie. A ja na nich
- na moment zagubiona w natężeniu ich uczciwych, czystych spojrzeń, a potem wstrząśnięta nagłą
cudownością faktu, że stoję boso na trawie, w innych czasach. działa magiczny krąg.Przyszło mi też
do głowy, że właściwie powinnam być niewidoczna. Wydawało mi się, że tak właśnie
- No cóż - zabrzmiał chropawy głos. - To coś nowego.osłoniłam sobie oczy.Skrzywiłam się i na
jednej nodze odskoczyłam do tyłu. Słońce mocno mnie raziło. Zamrugałam,
.. .i znalazłam się twarzą w twarz z babcią. Jean Kiss.
Znałam ją jedynie ze starych zdjęć, ale od razu rozpoznałam te oczy: ciemne, inteligentne, pełne
rzeczowej uwagi. Kobieta, której nic nie umknie. Dość młoda. Może pod czterdziestkę, ale nie
starsza. Ubrana jak mężczyzni w siodłach, w luzne niebieskie spodnie wsunięte w wysokie botki.
Lekki granatowy płaszcz ciasno otulał jej szczupłą sylwetkę. Twarz okalał podbity futrem kapelusz,
pod-kreślając kremową cerę. Była wysoka i pełna dostojeństwa. Przez pierś miała przewieszony
futerał z nożami. Piękna, szlachetna. Onieśmielająca.
- Och, o rany - wymamrotałam z łomoczącym sercem, i zszokowana jej widokiem. rozwścieczona,
bezlitosna. Jej nóż już mi się ślizgał po szyi, krzesając iskry, a ja dopiero sobie Nie spodziewałam
się, że mnie zaatakuje. Była niewiarygodnie szybka, jak żmija: gwałtowna, uświadomiłam, co się
dzieje. Upadłam, I a ona poleciała za mną na ziemię. Wbiła mi kolano w pierś. Oczy miała
przerażające. Pełne żądzy zabijania.
Totalnie I wstrząśnięta nawet nie zaprotestowałam, gdy próbowała i mnie znów ugodzić. Nóż
odskoczył Przyszpiliła mnie i przystawiła mi nóż do gardła. Serce waliło mi jak młotem. Z trudem
oddychałam. od mojej skóry. j
Skrzywiła się. :
- Kim jesteś?
- To ja... Maxine - wydukałam. - Twoja wnuczka. 1 Zmarszczyła czoło. Każda zmarszczka na jej
każdy drobiazg wydawał się jak z kamienia. 'twarzy,
- Niemożliwe. Jesteś demonem.
- Popatrz na mnie - jęknęłam błagalnie. - Posłuchaj chłopców. pierścień.Babcia trochę się
odsunęła i uważnie mi się przyjrzała. Czułam mrowienie w palcach. %7łelazny a pojawiło się jakieś
udręczenie. Usłyszałam dzwony, chyba gdzieś niedaleko. Wyczułam, że zbliżają się W końcu
ostrożnie się podniosła. Potem osunęła się w trawę obok mnie. Z oczu zniknęła wściekłość, do nas
mężczyzni na koniach. Babcia ani na moment nie odrywała ode mnie wzroku. Rzuciła tylko ostro
jedno słowo do mężczyzn. Chwilę pózniej znów usłyszałam stukot kopyt - w przeciwnym kie-runku.
Trawa zaszumiała na wietrze. Orzeł krzyknął.
- Jak to możliwe? - zapytała chrapliwie babcia.
- Nie wiem - wydyszałam słabym głosem, nadal w szoku. - Ja... próbowałam coś zrobić. Ale ty
nie powinnaś mnie widzieć. Ja nie powinnam... - przerwałam, oblizałam wargi. - Gdzie ja jestem?
I który to rok? Zmarszczka na jej czole się pogłębiła.
- W Mongolii; mamy 1972 rok.
Z sykiem wypuściłam powietrze z płuc.
- Byłam w Seattle, w 2008.
93 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl