[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Najpierw Bailey musi być przebadana. Zdjęcie wykaże, czy woda nie dostała się
do płuc.
Luke posadził ją w zacisznym rogu poczekalni, ale Molly nie mogła
usiedzieć w miejscu.
- Wyjdzie z tego, prawda?
- 80 -
S
R
- Oczywiście. - Nie zabrzmiało to przekonująco, więc dodał: - Gdy ją
znalazłem, była przytomna, to dobrze rokuje. Lucky wzięła na siebie uderzenia
fal i wiatru, a ponieważ przytulała się do dziecka, wolniej tracili ciepło.
Molly popatrzyła na niego, odetchnęła troszeczkę lżej.
- A co z Lucky?
- Wyglądała nie najgorzej. Może najwyżej przemroziła sobie poduszeczki
na łapach. Chociaż nie wiadomo, zależy jak długo stała w wodzie. Watkins już
siÄ™ niÄ… zajÄ…Å‚.
- Zasłużyła na porządne befsztyki. Może już jej dał. Nie, sama ją
nakarmię - powiedziała, ocierając łzy.
- Molly. - Luke unikał jej wzroku. Wbił oczy w czubek butów i
powiększającą się wokół nich kałużę. Woda ściekała z przemoczonych dżinsów.
- Pierwszego dnia, kiedy przyjechałaś z nią do Oakwood, powiedziałem Bailey,
że kiedyś wybierzemy się razem nad jezioro - powiedział ciężkim od emocji
głosem. - Nie zrobiłem tego. Jakoś nigdy się nie składało...
- I teraz wyrzucasz to sobie? Uważasz, że dlatego tam poszła? Nie myśl
tak.
- Nie masz do mnie żalu?
- Równie dobrze mogłabym winić mojego ojca. Oswoił ją z wodą, dzięki
niemu polubiła jezioro. To ani twoja, ani jego wina.
- Dziękuję. - Wyciągnął rękę i powoli objął jej dłoń. Popatrzyła na ich
splecione palce, jego ciemne od opalenizny, jej bledsze.
Przed laty była w nim szaleńczo zakochana. Miał rację, gdy tłumaczył jej,
że to szczenięca miłość, która minie bez śladu, bez szans na przyszłość. Kiedy
wróciła do Duluth, wydawało się jej, że to młodzieńcze zauroczenie rozwiało się
jak dym, że Luke jest jej całkowicie obojętny. Miała pracę, własne życie i swoje
sprawy.
Ale teraz... wszystko się skomplikowało. Dziś wieczorem zobaczyła go w
innym świetle. Zazwyczaj powściągliwy i opanowany, wychodził ze skóry, by
- 81 -
S
R
za wszelką cenę, nie zważając na ryzyko, odnalezć zaginione dziecko. To prosta
droga do serca matki.
Czuła ucisk w gardle na samo wspomnienie, jak znikał w ciemnościach za
falochronem, nie bacząc na niebezpieczeństwo, ryzykując życiem, by ratować
Bailey. Wystarczyło, że zamknęła oczy, a już widziała ten obraz.
Bailey. Ta cudowna, rozkoszna istotka, której wdziękowi nikt nie jest w
stanie się oprzeć. Nic dziwnego, że i Luke stracił dla niej głowę. Nie on jeden.
 Jak mogłaś pozwolić, by została bez opieki?", jak bumerang powróciły
do niej jego pierwsze słowa, gdy okazało się, że mała zniknęła. Ten dzisiejszy
pocałunek też nie był wyrazem czułości, wprost przeciwnie. Chciał w ten
sposób wyrwać ją z histerii, by nadal szukać Bailey.
Nawet gdy jego uwaga nie była pochłonięta dzieckiem, nie powiedział jej
nic przyjemnego. Zarzucił, że jest bez przerwy zazdrosna o siostrę. I ta jego
niesmaczna aluzja w związku z nią i Warrenem... Oczywiście, że nic go to nie
obchodzi. Pewnie jest przekonany, że ojcu pomieszało się w głowie. Tak, ona,
Molly, nic, ale to nic go nie obchodzi.
Co innego Bailey. To dla niej siedział teraz w tej szpitalnej poczekalni,
nie zważając, że jest przemarznięty i ocieka wodą. Chce się upewnić, że będzie
z nią dobrze. To Bailey jest całkowicie zaprzątnięty. Bailey...
Powoli wyswobodziła rękę z jego palców. A może celowo rozluznił
uścisk, by to zrobiła?
- No więc - odezwał się tak, jakby zdobycie się na normalny ton
przychodziło mu z wielkim trudem. - Skoro mamy przed sobą trochę czasu, to
może opowiesz mi, skąd wziął się ten siniak na policzku? Czyja to sprawka,
skoro nie byłego męża? I dlaczego trzymałaś to w tajemnicy?
- Miałam ci się tłumaczyć? - zdumiała się. - I to w czasie rozmowy na
temat pracy? To było oficjalne spotkanie i...
Na progu pojawiła się pielęgniarka. Nie ta, co poprzednio.
- 82 -
S
R
- Państwo jesteście rodzicami Bailey? Już można wejść. Spostrzegła, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl