[ Pobierz całość w formacie PDF ]

być sobą. Zachowywał się dość... jak by to nazwać? Odlegle? Być może, zawsze był taki, kiedy miał
małego kaca.
- Myślę, że mój ojciec był naprawdę zaskoczony - rzekła, patrząc z ukosa na Maxa. - To za-
ROMANS Z PISARZEM
135
dziwiające, że wszystko udało się utrzymać w tajemnicy, prawda?
- Tak. Prawdę powiedziawszy, cała ta impreza była... dość niesamowita - odparł powoli Max,
zatrzymując się na chwilę na skrzyżowaniu. Przypomniał sobie, jak cudownie, jak ślicznie wyglądała
Candida w tej sukience, w której zobaczył ją po raz pierwszy, i jak wyraznie dumny był z niej Freddy.
- Jeszcze nigdy nie byłem na takim... tradycyjnym przyjęciu - stwierdził. - Dom ludowy przystrojony
chorągiewkami i balonami...
Czy on zachowuje się teraz protekcjonalnie? - zapytała się w duchu Candida.
- Cóż, wszystko poszło zgodnie z planem - powiedziała. - i jedzenie było pyszne, prawda? Mam
nadzieję, że się najadłeś - dodała.
- Och, Freddy już dopilnował tego, by mój talerz nigdy nie był pusty. I owszem, wszystko było
pyszne. Twój ojciec to świetny facet - dodał nieoczekiwanie. - Doskonale rozumiem, dlaczego
jesteście sobie tacy bliscy... widać, że łączy was silna więz.
- Tata i ja często mamy takie samo zdanie na dany temat. Ale zawsze wolno mi było robić to, co
chciałam... nigdy nie wywierał na mnie żadnego nacisku. - Urwała na chwilę. - Obawiam się, że
bardzo za mną tęskni, ale wspierają go jego przyjaciele, no i chór stanowi teraz ważną część jego
życia.
136 SUSANNE JAMES
- Niesamowicie brzmieli - powiedział natychmiast Max. - Osobiście nie przepadam za męskimi
chórami, ale ich występ był naprawdę kapitalny. Rzekłbym, że chwilami nawet wzruszający.
Candida uniosła lekko brwi. Nie pomyślałaby, że Maksa Seymoura jest w stanie coś wzruszyć, a już
na pewno nie przyszłoby jej do głowy, że uczyni to grupa trzydziestu dojrzałych i dość korpulentnych
panów, śpiewających entuzjastycznie. Ją natomiast wzruszyło to, jak bardzo jej ojciec polubił
towarzystwo Maxa. Gdy była zajęta pomaganiem przy wszystkim na drugim końcu sali, od czasu do
czasu zerkała na dwóch gawędzących mężczyzn i widziała, jak Max odrzuca do tyłu głowę, śmiejąc
się z czegoś, co powiedział jej ojciec.
- Potańcówka też się udała, prawda? - zapytała Cańdida. - Choć nie wszyscy wzięli w niej udział
- dodała znacząco.
- Przyznaję, że postanowiłem nie skorzystać z tej okazji - odparł spokojnie Max. - A poza tym ty także
nie tańczyłaś, no nie?
- Kroiłam w tym czasie tort - zaprotestowała.
Jechali przez chwilę w milczeniu. Candida pogrążona była we wspomnieniach wczorajszego
wieczoru.
- Wybierasz się do domu na Boże Narodzenie?
- przerwał jej rozmyślania Max.
- Och, tata i ja zawsze spędzamy razem święta
ROMANS Z PISARZEM
137
- odparła, po czym, chcąc być uprzejma, zapytała:
- A ty? Spędzasz ten czas z Faith i Rickiem? Nie od razu odpowiedział.
- Zawsze mnie do siebie zapraszają - rzekł wreszcie. - Ale czasami Ella i ja jedziemy tam dopiero w
drugi dzień świąt, albo i jeszcze pózniej...
- Skoro więc taki z ciebie antytalent kulinarny, to jak wygląda twój świąteczny obiad?
- Zawsze pozostaje Edouard - odparł beznamiętnie.
Candida przygryzła wargę i odwróciła wzrok, współczując nagle bogatemu i olśniewającemu
Maximusowi Seymourowi. Pomyślała, że jest samotny, pomimo lojalności Faith. Ale nawet jeśli był
samotny, to na własne życzenie. Przez jego życie z całą pewnością przewinęło się mnóstwo kobiet,
które ochoczo stanęłyby z nim przed ołtarzem.
- Dlaczego się nigdy nie ożeniłeś, Max? - zapytała.
- Ożeniłem - odparł, nie patrząc na nią. Cóż, a to ci nowina! Nikt nigdy nie wspomniał
ani słowem na temat tego, że Max miał kiedyś żonę!
- Kelly i ja byliśmy małżeństwem dokładnie jeden rok. Ale, o czym już ci wspominałem, pisarze to
beznadziejni partnerzy. Tak z całą pewnością uważała Kelly. Przez kilka miesięcy byliśmy
138
SUSANNE JAMES
nawet szczęśliwi, ale potem wszystko się posypało. - Zmarszczył ciemne brwi. - Kelly najbardziej
lubiła spotykać się ze śmietanką towarzyską i wydawać mnóstwo pieniędzy. To właśnie ją kręciło. Nie
potrafiła zrozumieć tego, że ja potrzebuję wielu godzin samotności, nie potrafiła zaakceptować faktu,
że pisanie książki bywa tak absorbujące, że nie zostaje ani czasu, ani energii na nic innego. A siedzieć
w domu to ona akurat nie miała ochoty.
Candida odwróciła wzrok. Nie spodziewała się, że Max będzie rozmawiał z nią w taki sposób... że
będzie jej opowiadał o sobie, swojej przeszłości. Miała uczucie, jakby pozwolił jej wejść do bardzo
prywatnej części swego życia.
- A najlepsze, czy też najgorsze, było to - kontynuował - że kiedy się poznaliśmy, Kelly twierdziła, że
przeczytała wszystkie moje książki i  uwielbia je". Cytuję jej słowa. Ale to było wierutne kłamstwo.
Dość łatwo się było przekonać i udowodnić jej, że nie przeczytała ani jednej strony! Kiedy przyparłem
ją do muru, przyznała się. Nie obchodziło mnie oczywiście to, czy przeczytała moje książki, czy nie. -
Urwał na chwilę. - Ale zabolał mnie fakt, że skłamała.
Candida przypomniała sobie, jak zadał jej to samo pytanie. Zerknął na nią.
- No, ale dość o mnie. Jakiego rodzaju męż-
ROMANS Z PISARZEM
139
czyzna podbije w końcu twoje serce, Candido? Kto będzie w stanie związać cię ze sobą emocjonalnie?
Spojrzała mu prosto w oczy.
- Och, pewnie taki mężczyzna, jakiego szuka większość kobiet - odparła.
- To znaczy? Zawahała się.
- Musi być godny zaufania, niezawodny... i nie uganiać się za spódniczkami. - Zrobiła pauzę. - Zawsze
musi starannie dobierać słowa, tak by nie zadać niepotrzebnego bólu. Musi zdawać sobie sprawę z
tego, że to, co mówi, że wypowiadane przez niego słowa, potrafią być równie przeszywające, jak
uderzenia szablą.
Max zmarszczył brwi.
- To ostatnie wymaganie jest chyba nieco zbyt surowe, nie sądzisz? Czy sugerujesz, że powinien
zastanawiać się nad każdym słowem przez, powiedzmy, dwadzieścia, trzydzieści, czterdzieści lat? -
Usta Maksa wygięły się w lekko drwiącym uśmiechu. - Nie znam nikogo, kto byłby w stanie obiecać
coś takiego - dodał.
- Ja sugeruję jedynie, że powinien mieć na uwadze uczucia innych ludzi. A poza tym praktyka czyni
mistrza.
Candida zamknęła oczy, czując nagłą senność, ale natychmiast je otworzyła, kiedy usłyszała następną
uwagę Maksa - a raczej rozkaz!
140
SUSANNE JAMES
- Skoro ja pojechałem na twoje przyjęcie, to ty musisz się zgodzić pójść na moje.
Odwróciła się w jego stronę.
- A co to za przyjęcie?
- Co roku około Bożego Narodzenia organizuje je mój wydawca - wyjaśnił. - W tym roku odbędzie się
osiemnastego grudnia. Zbiega się z pięćdziesiątą rocznicą istnienia wydawnictwa. Mam nadzieję, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl