[ Pobierz całość w formacie PDF ]

243
niła Amy. - Nie przewidziałyśmy jednak tego oskarżenia.
Gdyby pan widziaÅ‚ domek szeryfa, nie byÅ‚by pan taki zado­
wolony - odwróciła się, by ukryć łzy.
-NaprawdÄ™ myÅ›lisz, że jestem zadowolony? JesteÅ› nie­
sprawiedliwa! Nie spocznę, dopóki oskarżenie nie zostanie
wycofane.
- Ale co możemy zrobić, Adamie? Perdita musiaÅ‚a ci po­
wiedzieć, że obie z Amy próbowaÅ‚y porozmawiać z wÅ‚aÅ›cicie­
lem sklepu. Niestety, stał się nieuchwytny.
- Nie może się ukrywać w nieskończoność. Kiedyś wróci.
Zciągnąłem do Bath śledczych z Bow Street. Zobaczycie, że
znajdÄ… i jego, i Verrekera.
Ale to Perdita pierwsza zauważyÅ‚a Verrekera, kiedy nastÄ™p­
nego ranka przechodziła razem z Amy przez Pulteney Bridge.
Młodzieniec szedł z przeciwnej strony i ukłonił się uprzejmie,
uchylając kapelusza. Widząc, że zamierza je minąć, Perdita
zastąpiła mu drogę.
- DziwiÄ™ siÄ™, że oÅ›miela siÄ™ pan pokazywać w Bath! - zawo­
łała z niedowierzaniem.
- A to czemu, panno Wentworth? O ile wiem, nadal żyje­
my w wolnym kraju.
- Pan powinien siedzieć za kratkami...
- Tak jak pani przyjaciółka, panna Bryant? Co za smutna
historia! Dałem się jej oszukać. Nigdy bym nie przypuszczał,
że taka panna może być złodziejką.
Amy zrobiła krok do przodu, unosząc rękę, jakby chciała
go uderzyć, ale Perdita ją powstrzymała.
- Zostaw go! Ten łajdak dostanie, co mu się należy. Niech
tylko hrabia dorwie go w swoje ręce.
- Szlachetny hrabia Rushmore! Prawdziwy wojownik! Pro-
244
szę mu ode mnie przekazać, że jeśli ośmieli się mnie tknąć
choćby jednym palcem, oskarżę go o napaść.
- Ty psie! - Perdita nie zdoÅ‚aÅ‚a już nad sobÄ… dÅ‚użej zapa­
nować. - Każdy przyzwoity człowiek znalazłby sobie jakąś
pracÄ™, zamiast czyhać na okazjÄ™ i wykorzystywać bezbron­
ne kobiety.
- Czyżby mnie pani oskarżała? Zdaje pani sobie sprawę, że za
takie sÅ‚owa można trafić do sÄ…du? CoÅ› takiego nazywa siÄ™ znie­
sławieniem, moja droga. Radzę uważać, co pani mówi. Zresztą
nie ma pani na to żadnego dowodu. Byłem zaszokowany, kiedy
usłyszałem, że pani przyjaciółkę zabrano do więzienia.
- Kłamca! Dobrze wiemy, że ty stoisz za tym spiskiem - za-
syczała Amy
- Pani sÅ‚owa skÅ‚adam na karb mÅ‚odego wieku i uczuć, ja­
kim darzy pani swojÄ… przyjaciółkÄ™. Nie mogÄ™ jednak nie za­
przeczyć temu oskarżeniu. Cóż mogÄ™ mieć wspólnego z kra­
dzieżą w sklepie pasmanteryjnym? Nie kupuję tam koronek
ani wstążek, ani dla siebie, ani dla przyjaciół. Zapewniam, że
pani siÄ™ myli. A skoro już tak sobie rozmawiamy, to chciaÅ‚­
bym dać wam jednÄ… radÄ™, drogie panie - Verreker uÅ›miech­
nął się, a ponieważ dziewczęta milczały, ciągnął dalej. - Może
nie wyda się wam ona szczególnie miła, ale moim zdaniem
problem Louise można by Å‚atwo rozwiÄ…zać. W takich spra­
wach oskarżenie często zostaje wycofane, jeśli pokrzywdzony
otrzyma odpowiedniÄ… gratyfikacjÄ™ finansowÄ….
- Wiedziałam, że na tym się skończy. - Perdita popatrzyła na
mÅ‚odzieÅ„ca z lodowatÄ… pogardÄ…. - Ale zapewniam, że nie dosta­
nie pan od nas ani szylinga. Ten szantaż się panu nie uda.
- Pani sÅ‚owa to jedynie histeryczne, niczym nieuzasadnio­
ne oskarżenia, które w każdej chwili mogę obalić. Obawiam
się jednak, że w tej sytuacji pani przyjaciółka nie uniknie sta-
245
wienia siÄ™ przed sÄ…dem. Co za szkoda! Jej reputacja zosta­
nie zniszczona. O ile oczywiście nie spotka jej coś znacznie
gorszego. Osobiście uważam, że jej nie powieszą. Nawet jeśli
uznają ją za winną. Wątpię jednak, by spodobało się jej życie
w karnej kolonii w Australii...
Verreker przerwał i oddalił się swobodnym, niespiesznym
krokiem.
- MogÅ‚abym go zabić! - Amy aż trzÄ™sÅ‚a siÄ™ ze zÅ‚oÅ›ci. - Z ra­
doÅ›ciÄ… dzgnęłabym go w samo serce, choć wÄ…tpiÄ™, by taki po­
twór w ogóle je miał. Och, Perdita, co my zrobimy?
- Adam bÄ™dzie wiedziaÅ‚, co robić - powiedziaÅ‚a cicho Per­
dita. - Nie martw siÄ™! Verreker z nim nie wygra!
- Nie wiem, skąd się bierze twoja pewność. Chyba miłość
cię zaślepiła. Nie słyszałaś, co mówił Verreker? Widać, że
zna siÄ™ na prawie i wie, jak wykorzystywać je do swoich ce­
lów. Miałam nadzieję, że hrabia porozmawia z tym łajdakiem
i w razie potrzeby użyje bicza jako argumentu.
- Adam wychłostałby go z wielką przyjemnością, ale nie
chce ryzykować, że Verreker oskarży go o napaść.
- Co w takim razie zamierza?
- Ciągle powtarza, że nie wolno nam się dać zastraszyć ani
paść ofiarą szantażu. Do tej pory Verreker miał wyjątkowe
szczęście, ale to się musi kiedyś skończyć. Prędzej czy pózniej
zrobi jakiś błąd, a wtedy będzie nasz.
- A co z Louise? Czas płynie szybko. Do procesu zostało
zaledwie kilka tygodni. Biedaczka z przerażenia pewno od­
chodzi od zmysłów.
- Adam poszedł na spotkanie z sędzią. Może, kiedy wróci,
będzie miał dla nas jakieś dobre wieści - Perdita próbowała
pocieszyć siostrę.
- Widzę, że między wami coś się zmieniło - Amy zajrzała
246
jej w oczy. - Wyczułam to od razu wczoraj, kiedy wróciliście,
Oboje macie w sobie coÅ› takiego.
- Szybka jesteś! - Perdita uśmiechnęła się.
- Nawet ślepy by to zauważył! Powiedz, przyjęłaś jego
oświadczyny?
- Tak. Powiedziałam mu, że go kocham. Och, Amy! Nie
mam prawa być tak szczęśliwa, podczas gdy Louise...
- Bzdury! - przerwała jej. - Dzięki Bogu, że mamy coś, co [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl