[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ukraść moją najlepszą przyjaciółkę. Wiem, \e Kelly dzwoniła do ciebie i zaprosiła cię na
swoją głupią imprezę. A teraz ci się wydaje, \e mo\esz ukraść mojego chłopaka.
Oparłam ręce na biodrach.
- To nie jest twój chłopak, Heather, zapomniałaś? Zerwał z tobą. Dlatego umarłaś.
Przestrzeliłaś sobie głowę w obecności jego matki.
Heather otworzyła szeroko oczy.
- Zamknij się - warknęła.
- Strzeliłaś sobie w głowę w obecności jego matki, bo byłaś zbyt głupia, \eby zdawać
sobie sprawę, \e \aden chłopak, nawet Bryce Martinson, nie jest wart takiej ceny. - Przeszłam
obok niej na jedną ze \wirowanych ście\ek między klombami ogrodu. Nie chciałam
przyznać, nawet sama przed sobą, \e stanie pod dachem, po tym, co się przydarzyło
Bryce'owi, napawa mnie niepokojem. - Bo\e, musiałaś być wściekła, kiedy zrozumiałaś, co
zrobiłaś. Zabiłaś się. I to z powodu takiej bzdury. Z powodu chłopaka.
- Zamknij się! - Tym razem wrzasnęła. Zacisnęła dłonie w pięści, zamknęła oczy i
lekko się zgarbiła. Dzwoniło mi w uszach. Nikt jednak nie nadbiegł od strony probostwa,
gdzie paliły się światła. Gołębice, gruchające na dachu, umilkły, gdy pojawiła się Heather, a
świerszcze przerwały nocną serenadę.
Ludzie na ogół nie słyszą duchów, zwierzęta, nawet owady są nadzwyczaj wyczulone
na zjawiska paranormalne. Maks, pies Ackermanów, z powodu Jessego nie zbli\a się do
mojego pokoju.
- Nie drzyj się, to bez sensu - powiedziałam. - Nikt poza mną cię nie usłyszy.
- Będę krzyczała, ile mi się podoba! - wrzasnęła.
Ziewając, podeszłam do ławki pod posągiem ojca Serry i usiadłam. U podstawy
posągu zauwa\yłam tabliczkę. Dzięki światłu księ\yca i reflektorom odczytałam ją bez trudu.
Czcigodny ojciec Junipero Serra - głosił napis - 1713 - 1784. Jego prawość i
skromność były lekcją dla Wszystkich, którzy go znali i korzystali z jego nauk.
- Słuchasz mnie? - krzyknęła Heather. Spojrzałam na nią uwa\nie.
Przestała krzyczeć, podeszła bli\ej, a jej twarz zamieniła się w maskę nienawiści.
- Posłuchaj mnie, suko - wysyczała, zatrzymując się o kilka centymetrów ode mnie 
chcę, \ebyś stąd zniknęła, rozumiesz? Chcę, \ebyś odeszła z tej szkoły. To jest moja szafka.
Kelly Prescott jest moją najlepszą przyjaciółką. A Bryce Martinson jest moim chłopakiem!
Wynoś się stąd, wracaj, skąd przyszłaś. Zanim się pojawiłaś, wszystko było w porządku.
Musiałam jej przerwać.
- Wybacz, Heather, ale to nieprawda, \e wszystko było w porządku. Wiesz, skąd
wiem? Bo nie \yjesz. Rozumiesz? Nie \yjesz. Zmarli nie mają szafek ani najlepszych
przyjaciółek, ani chłopaków. A wiesz, dlaczego? Poniewa\ nie \yją.
Heather wyglądała tak, jakby zaraz znowu miała zacząć wrzeszczeć, ale zdusiłam jej
krzyk w zarodku, mówiąc spokojnie i łagodnie:
- Wiem, \e popełniłaś błąd. Straszliwy, przera\ający błąd...
- To nie ja popełniłam błąd - powiedziała Heather cicho. - Bryce popełnił błąd. To
Bryce ze mną zerwał.
- Taak, zgadza się, nie ten błąd miałam na myśli. Mówiłam o twoim samobójstwie z
powodu głupiego chłopaka, który z tobą...
- Jeśli uwa\asz, \e jest głupi - przerwała mi, chichocząc złośliwie - to dlaczego
umówiłaś się z nim na sobotę? Słyszałam, jak cię zapraszał. Szczur. Prawdopodobnie
zdradzał mnie ka\dego dnia, kiedy ze sobą chodziliśmy.
- No, cudownie. Jeszcze jeden powód, \eby się przez niego zabić.
Na jej rzęsach zabłysły łzy, lśniące jak kryształki, które kupuje się w sklepie i
przyczepia do paznokci.
- Kochałam go - szepnęła. - Skoro nie mogłam go mieć, nie miałam po co \yć.
- A teraz, kiedy nie \yjesz - powiedziałam zmęczonym tonem - uznałaś, \e powinien
do ciebie dołączyć, zgadza się?
- Nie podoba mi się tutaj - ciągnęła cicho. - Nikt mnie nie widzi. Tylko ty i ojciec
Dominik. Jestem taka samotna...
- Tak. To zrozumiałe. Ale nawet jeśli zdołasz go zabić, prawdopodobnie nie będzie ci
za to specjalnie wdzięczny.
- Sprawię, \e mnie polubi - w głosie Heather zabrzmiała pewność. - W końcu
będziemy tylko we dwoje, on i ja. Będzie musiał mnie polubić.
Pokręciłam głową.
- Nie, Heather, to nie działa w ten sposób. Popatrzyła na mnie w napięciu.
- Co masz na myśli?
- Jeśli zabijesz Bryce'a, nie ma gwarancji, \e on trafi tutaj, do ciebie. Nie wiem na
pewno, co się dzieje z ludzmi po śmierci, ale wydaje mi się, \e w ka\dym przypadku jest
inaczej. Jeśli go zabijesz, pójdzie tam, gdzie mu przeznaczone. Niebo, piekło, kolejne
wcielenie, nie jestem pewna. Wiem jednak, \e nie znajdzie się tutaj, z tobą. To nie wygląda w
ten sposób. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl