[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kańcach Red Rose. Odwrócił się do Scrapa.
- Do diabła, chłopie, to jest w Internecie już od paru
dni. Ciekawe, ile osób to widziało. Jeśli wśród nich zna-
Anula & Irena
scandalous
lazł się Trent, to trafi do nas prosto jak po sznurku - po
wiedział, nerwowo przeczesując dłonią włosy. - Naprawdę
mnie zdenerwuje, jeśli spróbuje ją straszyć. Będziemy jej
dyskretnie pilnować. Nie wiesz, jak to zrobić, żeby nie rzu
cać się w oczy? - spytał psa.
Scrap patrzył na swego pana oczami pełnymi ufności.
Zamiast odpowiedzi, zdobył się tylko na pojedyncze, ba
sowe szczeknięcie.
Paskudna sytuacja, w dodatku właściwie bez wyjścia.
Jedno było pewne, Susanna potrzebowała ochrony. Ale jak
to zrobić? Nie ma żadnych podstaw prawnych, żeby zwró
cić się o pomoc do miejscowego szeryfa.
- Cóż, jedno nie ulega wątpliwości, Scrap, nasze życie
musi się zmienić - oświadczył Brady.
Właściwie już się zmieniło. Od kilku dni Brady myślał
tylko o Susannie. Obudziła w nim uczucia, o których już
dawno zapomniał. Teraz musiał zrobić wszystko, żeby czu
Å‚a siÄ™ bezpieczna.
Następnego dnia Susanna, gdy znalazła wreszcie trochę
czasu na krótką przerwę w pracy, posadziła Grace w skła
danym wózku i wyszła przed kafejkę. Niemal wpadła na
Brady ego, który stał tuż obok wejścia.
- A ty co tu robisz? - spytała zaskoczona.
Brady spojrzał zmieszany.
- Właśnie przechodziłem w pobliżu.
Susanna pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Często ci się to zdarza?
Anula & Irena
scandalous
- Niezbyt. Właściwie nie lubię miasta.
- A dziÅ›?
Brady wsunął dłonie do kieszeni i przestąpił z nogi na
nogę. Wyglądał na onieśmielonego sytuacją, co zupełnie
nie było do niego podobne. Zazwyczaj sprawiał wrażenie
zdecydowanego i pewnego siebie faceta.
- Dzisiaj szukam lokalu na biuro. Bydynek po przeciw
nej stronie ulicy wygląda zachęcająco. Właśnie sprawdza
łem, czy widać go z tego miejsca.
Susanna przechyliła głowę i spojrzała zdezorientowana.
- Dlaczego chcesz wynająć biuro? I jakie to ma znacze
nie, czy będzie widoczne właśnie stąd?
- Rozwijam interes - oświadczył szorstko. - Sporo ludzi
wpada tu na kawę, więc chciałem sprawdzić, czy szyld na
piętrze będzie rzucał się w oczy.
Wyjaśnienie nie zabrzmiało zbyt przekonująco. Susanna
odruchowo dotknęła na chwilę jego ręki, jakby chciała dać
mu do zrozumienia, że mimo wszystko mu wierzy.
- Właściwie czym się zajmujesz?
- ProjektujÄ™ strony internetowe dla niewielkich firm.
- W takim razie biuro w Red Rose to świetny pomysł.
ZareklamujÄ™ ciÄ™ klientom.
- Nie musisz tego robić - powiedział pospiesznie.
- Ale ja chętnie...
- Lepiej nie.
- Przecież niczego za to nie chcę.
Nagle odzyskał pewność siebie. Spojrzał na nią ostro.
- Zdaję sobie z tego sprawę - odpowiedział.
Anula & Irena
scandalous
- Nie miałabym żalu, gdybyś zrozumiał to inaczej. Cóż,
samotna kobieta zjawia siÄ™ w miasteczku i ciÄ…gle trzeba
jej w czymś pomagać. Na pewno chciałbyś mieć mnie już
z głowy.
Spojrzał jej w oczy.
- NaprawdÄ™ tak sÄ…dzisz?
- Przecież lubisz samotność.
- To prawda.
- Właśnie, a ja komplikuję ci życie. Chcę tylko powie
dzieć, że to nie będzie trwało w nieskończoność. Naprawdę
szukam jakiegoÅ› mieszkania.
Na krótką chwilę otworzył usta, jakby zamierzał rzucić
złośliwą uwagę, ale zachował ją dla siebie.
- Mam nadzieję, że znajdziesz coś wygodnego - ode
zwał się w końcu. - Chcę ci jeszcze powiedzieć, że nie nale
żę do tych, którzy pozwalają komplikować sobie życie. Jeśli
coś robię, to z własnej woli, a nie z obowiązku.
W tym momencie Grace wydała z siebie rozpaczliwy
pisk. Susanna pochyliła się nad wózkiem, ale Brady był
szybszy. Przyklęknął na jedno kolano.
- Malutka, co się stało? - spytał.
Grace jęknęła, usiłując dosięgnąć gumowego pie
ska, który upadł na chodnik. Była to jej ulubiona zabaw
ka. Ostatnio gryzła ją nieustannie. Brady podniósł pie
ska, a dziewczynka wyciągnęła rączki w proszącym geście.
W błękitnych oczkach zakręciły się łzy.
- Proszę, tylko nie płacz - powiedział, delikatnie
głaszcząc ją palcem po policzku. - Zaraz oddam ci pie-
Anula & Irena
scandalous
ska, ale najpierw muszę go umyć - wyjaśnił i wszedł do
kawiarni.
Nim drzwi zdążyły się za nim zamknąć, Susanna usły
szała gwar. W środku nastąpiło ogólne poruszenie.
- Mamy wobec niego kolejny dług - szepnęła do Gra
ce i pocałowała ją w czoło. - Ale to nie znaczy, że natych
miast musisz go pokochać. Jest dla nas bardzo miły, jednak
na pewno czuje się wykorzystywany, choć nigdy się do tego
nie przyzna. Lubi być sam. Musimy się szybko wyprowa
dzić i wreszcie zostawić go w spokoju. Tymczasem spró
bujemy znalezć mu klientów - dodała, spoglądając w okna
budynku po przeciwnej stronie ulicy. - W ten sposób mo
żemy wreszcie się zrewanżować.
Susanna wolałaby przytulić się do niego i pocałować go,
ale takie podziękowanie nie wchodziło w rachubę.
- Od jutra będziemy przekonywać wszystkich w mia
steczku, że Brady nie jest takim złym człowiekiem, za ja
kiego się uważa.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]