[ Pobierz całość w formacie PDF ]

za sobą widok na marynarzy ciągnących lawetę; szli krótkim krokiem, ze zwieszonymi głowami.
Hornblower pomyślał o długim rzędzie łodzi usiłujących utrzymywać się w ustalonym szyku na
prostym odcinku rzeki i poczuł nonsensowne pragnienie, aby idący przyspieszyli kroku. Monotonne
dudnienie armaty strzelającej w odstępach minutowych znaczyło upływ cennego czasu. Lawetę
podciągnięto na koniec mola. Przetransportowanie z niej trumny na barkas pogrzebowy stanowiło
skomplikowane zadanie; Hornblower pochwycił uchem kilka słów wyrzeczonych zduszonym szeptem
przez podoficera nadzorującego tę operację i ledwie opanował uśmiech z powodu ich
niestosowności w tej sytuacji. Ale trumnę ustawiono bezpiecznie na jej miejscu i szybko
zamocowano. Gdy zaczęto przykrywać zamocowania flagami i wieńcami, Hornblower ruszył w
stronę barkasa. Musiał posuwać się krótkim krokiem, z pochyloną głową i melancholijnym wyrazem
twarzy, trzymając odwróconą szpadę pod prawą pachą. Usiłował zachować tę postawę przy
przechodzeniu z mola na rufÄ™ barkasa za baldachimem.
 Odbijać!  rzucił półgłosem. Strzelające co minuta działa żegnały hukiem barkas
oddalający się od mola; wiosła mocno zagarniały wodę, póki łódz nie nabrała szybkości. Siedzący
obok niego Horrocks wychylił ster, kierując barkas w środek nurtu. Zanim ustawili się prosto na
kursie, Hornblower, wciąż z pochyloną głową, zdążył obejrzeć się ukradkiem na kondukt czekający
na wyruszenie. Wyglądało, że wszystko jest w porządku; łodzie, miejscami luzno rozstawione,
miejscami stłoczone, z trudem utrzymywały się na wyznaczonych stanowiskach w ciężkich
warunkach pogodowych, ale gdy ruszą, będzie z tym łatwiej.
 Na początku powoli  mruknął do Horrocksa, który przekazał rozkaz wioślarzom; trzeba
było dać łodziom czas na ustawienie się.
Hornblower zapragnął spojrzeć na zegarek. Co więcej, uświadomił sobie, że musi mieć go
ciągle przed oczyma, a trudno wyjmować zegarek z kieszeni co minutę. Tuż przy twarzy miał nogi
trumny. Szybkim ruchem odczepił łańcuszek z zegarkiem i powiesił go na uchwycie trumny, tak że
cyferblat miał przed samym nosem. Wszystko szło dobrze; mimo czterech minut spóznienia mieli
jeszcze w zapasie pełne jedenaście minut.
 Wydłużyć pociągnięcia  rzucił ściszonym głosem do Horrocksa.
Płynęli teraz przez zakręt. Nawet tak daleko od Londynu pełno było gapiów na rzece i na jej
brzegu. Zgodnie z rozkazem Hornblowera reje  Atroposa obsadzone były pozostałą na okręcie
częścią załogi. Widział to kącikiem oka; a gdy podpłynęli bliżej, ostry, wyrazny huk
dziewięciofuntówki na tyle rufy okrętu oznajmił, że włączyła się ona do łańcucha strzelających co
minutę dział, za armatą w Greenwich. W dalszym ciągu wszystko szło dobrze. Ze wszystkich
niewdzięcznych zadań, jakimi mógł zostać obarczony oficer marynarki wojennej, to było chyba
najniewdzięczniejsze. Choć będzie wykonane jak najlepiej, czy zostanie docenione? Nikt  nawet
w Admiralicji  nie zada sobie trudu, żeby się zastanowić, ile wysiłku umysłowego i pracy trzeba
było włożyć w zorganizowanie największego konduktu po wodzie, jaki Londyn w ogóle widział, po
jednym z najtrudniejszych do nawigacji torów wodnych podlegających pływom. Ale jeśli cokolwiek
pójdzie nie tak, znajdą się setki tysięcy par oczu gotowych to zauważyć i setki tysięcy ust skorych do
wyrażenia potępienia.
 Sir! Sir!
Zasłony na rufowym końcu kabiny rozchyliły się; z miejsca, gdzie czekali w ukryciu zapasowi
wioślarze, wyjrzała zaniepokojona twarz marynarza; tak bardzo było mu pilno powiedzieć to, co miał
do powiedzenia, że wysunął rękę i pociągnął za czarne bryczesy Hornblowera, żeby zwrócić jego
uwagÄ™.
 Co jest?
 Sir, złapaliśmy przeciek.
O Boże! Wiadomość ta z diabelską precyzją zbiegła się z jego poprzednimi myślami.
 Czy duży?
 Nie wiem, sir. Ale woda już się pokazała nad poszyciem dna. Stąd wiemy. Musi prędko
nabierać, sir.
To się stało z pewnością wtedy, gdy Horrocks dopuścił do uderzenia barkasa o molo. Poszła
pewnie od tego jakaś klepka. Ale żeby już przeciekło przez podłogę? Wobec tego nie ma mowy, żeby
dopłynęli na czas do Schodów Whitehall. Boże, jeśliby mieli pójść na dno tu, na środku rzeki!
Nigdy, p r z e n i g d y nie wybaczyłaby Anglia człowiekowi, który by dopuścił do
zatopienia trumny Nelsona, bez odpowiedniego ceremoniału, w mule Tamizy, obok Wyspy Psów.
Podejść do brzegu i dokonać naprawy? Z całym konduktem za nimi  cóż by to powstał za bałagan!
I z pewnością nie zdążą skorzystać z przypływu, i sprawią zawód tysiącom czekających, nie
mówiąc już o jego królewskiej mości. A jutro ma się odbyć końcowa ceremonia przeniesienia Ciała
z Admiralicji do Zw. Pawła  książęta, parowie, rodzina królewska, tysiące oddziałów wojska,
setki tysięcy ludzi miało wziąć w niej udział lub się jej przyglądać. Zatonięcie byłoby tragedią.
Zatrzymanie się  też. Nie; mógłby nakazać wyciągnięcie barkasa na brzeg i przeprowadzenie
naprawy, powodując rezygnację z dzisiejszej uroczystości. Ale wówczas można by przenieść Ciało
wieczorem do Admiralicji, umożliwiając odbycie się pogrzebu następnego dnia. Dla niego oznacza
to koniec kariery zawodowej, ale jest to najbezpieczniejszy półśrodek. Nie, nie, nie! Do diabła z
półśrodkami.
 Panie Horrocks!
 Sir!
 Ja zajmę się sterem. A pan niech idzie pod pokład. Idioto, czekaj, i słuchaj, co mówię.
Podnieście podłogę i zajmijcie się przeciekiem. Wylewajcie wodę cały czas  kapeluszami albo
wszystko jedno czym. Ma pan znalezć ten przeciek i zatkać go, jeśli się da  choćby koszulą
któregoś z marynarzy. Zaraz. %7łeby mi nie widziano, że wyczerpujecie wodę. Wylewać ją tu, za
moimi nogami. Zrozumiano?
 Ee& tak, sir.
 Więc proszę mi dać rumpel. I szybko na dół. A jak pan tego nie załatwi, to przysięgam, że
zedrę z pana skórę, choćby to miała być moja ostatnia czynność na tym padole. No, ruszać pod
pokład.
Horrocks dał nura za zasłony, a Hornblower ujął rumpel i tak się przesunął na ławce, żeby
widzieć, co się dzieje z przodu przed trumną. Musiał pozwolić, żeby szpada opadła na dół i pozbyć
się melancholijnego wyrazu twarzy, ale to nie była żadna trudność. Wiatr z zachodu dmuchał im
prosto w twarze z siłą prawie wichury; wiejąc w kierunku przeciwnym do pływu powodował
zdecydowanie krótką falę  od dziobu leciały bryzgi, a od czasu do czasu pióra wioseł wyrzucały
w górę fontanny wody. Może właśnie był to powrót do ojczyzny, jaki przystoi zmarłemu bohaterowi,
którego zwłoki leżały tuż przed nim. Gdy zbliżali się do zakrętu, silniejszy podmuch zniósł ich na
zawietrzną wskutek potężnego naporu wiatru na wysoką nadbudówkę na rufie.
 Przyłóżcie się lepiej!  krzyknął Hornblower na wioślarzy, z uszczerbkiem dla swojej
powagi osoby będącej wiodącą postacią w kondukcie.
Wioślarze zacięli zęby i mrucząc przekleństwa pod nosem zaczęli mocniej wiosłować, całą
silą ciągnąc oporny barkas do przodu. Wiatr, wiejąc teraz prosto pod pływ, wzbijał na wodzie
potężne fale i barkas szedł przez nie to z dziobem w dole, to w górze, chwiejąc się i kołysząc
pionowo jak statek rybacki w czas wichury na morzu, to znów kiwając się na boki i nurzając się
dziobem; trudno było ustać w nim prosto, a jeszcze trudniej utrzymywać go na kursie. W dodatku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl