[ Pobierz całość w formacie PDF ]
techniki w transporcie, życiu codziennym, środkach obrony i łączności. nawet w medycynie.
Jednak jeżeli chodzi o broń, wyraznie woleli bardziej archaiczne typy. Mieli stare pistolety, lasery,
materiały wybuchowe i urządzenia elektromagnetyczne, nie mówiąc już o przedpotopowych
szablach. Piraci jakby specjalnie utrudniali sobie walkę, żeby potem w blasku chwały pokonywać
wrogów. demonstrując swoją siłę, nieustraszoność, szaloną wolę zwycięstwa. Wszyscy powinni
wiedzieć, że w boju liczy się to o wiele bardziej niż nowoczesna broń.
W drodze powrotnej do płyty lądowiska znowu przejechali obok tych samych doków, ale po
cassylijskim szybkim stateczku nie było już śladu. Zamiast niego między dwa transportowce klasy
planetarnej wcisnÄ…Å‚ siÄ™ teraz zdezelowany, poszarpany turystyczny liniowiec. Z takich korzystajÄ…
podróżnicy z dalekich peryferii Galaktyki, którzy wolą zaoszczędzić na transporcie, żeby więcej
zostało na jedzenie.
Morgan nie zapytał Jasona o statki w porcie kosmicznym Radomia. Odbyli za to ciekawą
rozmowę o Radomianach, która zakończyła się krótkim wykładem o historii ruchu flibustierskiego.
Meta od razu po starcie pospieszyła z powrotem do młodej branki, którą na czas transakcji
handlowej w porcie zostawili Madame Cin. To właśnie Meta poprosiła, żeby młodej dziewczyny
po takich przeżyciach nie zostawiać samej. Wolała też nie posyłać do niej mężczyzny, nawet
lekarza.
Podwładni Morgana opuścili sterownię kapitańską i rozeszli się do swoich spraw. Zostali
we dwójkę Jason i Morgan. Gospodarz zapalił fajkę, informując, że cygara na razie mu się
znudziły. Gość. jak zwykle, palił swoje papierosy. Na ekranie frontowym migotali białe, zimne
gwiazdy. Jason zapytał niedbale:
Już lecimy w krzywoprzestrzeni?
Owszem skinął głową Morgan.
Milczeli jakiś czas. Flibustier, wygodnie usadowiony w fotelu, wypuszczał dym ładnymi
równymi kółkami. Jason umiał wiele rzeczy, ale tego nigdy się nie nauczył patrzył teraz z
chłopięcą zazdrością.
No i widzisz? zaczął Morgan. Nie jesteśmy wściekłymi psami, chwytającymi za
gardło każdego, kto się trafi. Nie tniemy szablami wszystkiego, co się rusza i nie palimy bez
powodu domów i statków. Umiemy również handlować i budować, a jeżeli trzeba, to i uprawiać
ziemiÄ™... Ale o tym jeszcze siÄ™ dowiesz.
Mam nadzieję powiedział Jason. Jednak... dlaczego nie zabraliście Radomianom
całego ładunku, nie płacąc ani kredytki? Bo są silniejsi i sprytniejsi?
Ależ nie Morgan zamyślił się głęboko. Przechytrzyć potrafię każdego. Gronszyka
na pewno bym oszukał, chociaż jest tu wielkim autorytetem. I chyba wystarczyłoby nam sił na
obrabowanie całego Radomia. Ale nie możemy sobie na to pozwolić, bo oni są pożyteczni. To
urodzeni handlarze. Od setek lat mieszkają na swojej planecie, bardzo korzystnie położonej na
skrzyżowaniu wielu gwiezdnych szlaków, i handlują, handlują, handlują. Czymkolwiek i z
kimkolwiek. Radomianie nigdy nie pytają, skąd masz pieniądze. A w dodatku mają najniższe ceny
w Galaktyce. No i nigdy nie oszukują, ani w cenie, ani w jakości towaru. Po prostu uważają że
korzystniej jest handlować uczciwie.
Powiedziałeś, że handlują czymkolwiek i z kimkolwiek. To znaczy, że są także zdolni do
handlu ludzmi, narkotykami, zabronionymi rodzajami broni, tajnÄ… informacjÄ…... i tak dalej. Nie
wystarcza mi fantazji.
Zwłokami, ludzkimi organami, krwią, zarodkami potworów uzupełnił Morgan
dzieciakami-potworkami do zabawy, egzotycznymi zwierzętami, wszelkimi androidami, w tym
przeznaczonymi do różnych zboczeń. A jeszcze narzędziami tortur, grawitatorami bez osłony
magnetycznej, od których się wariuje. No i przepisami na zniszczenie Galaktyki... Chociaż
podobnym towarem interesują się tylko wariaci. No co, wystarczy Nie trzeba tu żadnej fantazji.
Oferty możesz poczytać, mam je w komputerze. Radomianie rzeczywiście handlują wszystkim.
Fajne chłopaki cicho powiedział Jason. Pożyteczni osobnicy.
Przecież mówię, że są wspaniali zgodził się Morgan, nie wyczuwając ironii.
A czy sami coÅ› produkujÄ…?
Nie wiem. Co za różnica? Oni nie pytają, skąd mamy pieniądze, my nie pytamy, skąd
mają towar. To główna zasada wolnego handlu. Czy ty, Jasonie, za każdym razem, kiedy
przychodzisz do sklepu, opowiadasz sprzedawcy. skąd wziąłeś należność, a od niego żądasz
certyfikatu na towar? Jesteś z urzędu podatkowego, czy co?
A propos podatków... czy Radom jest członkiem Ligi Planet?
Nie wiem, ale nie sądzę. Po cholerę mają płacić podatki Lidze na utrzymywanie jej
floty? Tej gigantycznej armady, gdzie każdy żołnierz, nie mówiąc o oficerach, ma ładny mundur,
ale za to nawet admirał nigdy nie wie, w jaką stronę lecieć? Dlatego wszędzie się spózniają ze
swoimi misjami pokojowymi i operacjami karnymi. A Radomianie majÄ… swojÄ…, wprawdzie
niewielką, ale całkiem sprawną służbę bezpieczeństwa. W dodatku mają przyjaciół.
Aadnie opowiadasz, Henry pochwalił Jason. O flocie Lian wiedziałem i bez ciebie. A
Korpus Specjalny?
Co Korpus Specjalny? zaniepokoił się Morgan. Nie chce nic o nim wiedzieć. I nic
ci nie powiem.
Dlaczego? zdziwił się Jason.
Dlatego, że to tajemnica wojskowa wyjaśnił Morgan z krzywym uśmieszkiem. Jason
nie wiedział, czy to żart, czy po prostu zamknięcie tematu. Wolał nie naciskać, ale chciał
wykorzystać dobry nastrój Morgana, by wyciągnąć jeszcze trochę informacji.
Rozumiem, że Radomiam nie tykacie, bo jesteście przyjaciółmi powiedział. Dużo
jeszcze macie takich zaprzyjaznionych planet?
Znajdzie się parę. Generalnie dzielimy planety na te, które możemy podbić i takie, które
wolimy kupić. Prędzej czy pózniej kupimy Radom. Nawet się na nas nie obrażą. Cassylię też
kiedyś kupimy. I Lussuozo. A takie dziwaczne planety, jak Darkhan, trzeba będzie zdobyć. Na
razie, jak widzisz, tylko ćwiczymy. Przygotowujemy się do poważnych walk, kąsając wszędzie po
trochu.
To się nazywa po trochu? nie wytrzymał Jason. No, Henry, skromność cię nie
zgubi. Korpus Specjalny też kupicie czy będziecie musieli go zwyciężyć?
Morgan wbił w niego gniewny wzrok.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]