[ Pobierz całość w formacie PDF ]
znowu przebierać.
Bardzo rozsądnie uśmiechnęła się Romana. Czy to bezpiecznie
jechać po zmroku?
Całkiem bezpiecznie odrzekł markiz uśmiechając się. Słyszałaś, jak
pan Barnham mówił, że dziś jest pełnia księżyca.
Wiem, że po ciemku zdarzają się straszne wypadki. Papa nigdy nie
jezdził w nocy, jeśli mógł tego uniknąć.
Mówiąc to pomyślała, że markiz pewnie uważa, że jej ojciec nie był tak
dobrym jezdzcem ani nie miał tak dobrych koni jak on.
Masz rację dodała ku jego zaskoczeniu ale papa kochał konie i
kiedy po jego śmierci okazało się, że jesteśmy zrujnowani, miałam do siebie
pretensję, że wcześniej nie zorientowałam się, jak kosztowne jest utrzymanie
koni i nie sprzedałam kilku z nich, gdy tylko papa zachorował.
Byłaś o wiele za młoda, żeby zajmować się takimi sprawami
powiedział markiz.
A ja myślę, że bujałam w obłokach. Poezja jest bardzo pięknym, ale mato
praktycznym zajęciem.
Kobieta nie musi być praktyczna. Teraz, Romano, możesz dalej bujać w
obłokach, podczas gdy ja zajmę się przyziemnymi sprawami.
Bardzo bym tak chciała powiedziała Romana ale to chyba by było
lenistwo.
Jest też parę praktycznych rzeczy, które mogłabyś robić rzekł markiz.
Na przykład zabawiać prezesa sądu, nie zapominając być uprzejmą dla lorda
Lovella.
Romana krzyknęła:
Teraz jesteś okropny! Obiecuję, że wynagrodzę to lordowi Lovellowi
następnym razem.
Mówiła z takim przejęciem, że markiz uśmiechnął się.
Nie musisz się nim za bardzo przejmować. Jest starym nudziarzem, tak
samo jak jego żona. Nie musimy widywać się z nimi częściej niż to konieczne.
Ale dużo znaczą w hrabstwie.
Ja też powiedział markiz a wkrótce i ty.
Teraz dopiero dajesz mi powód do zdenerwowania zaprotestowała
Romana. Już się zastanawiam, jak poradzę sobie z tym wszystkim, czego
oczekuje ode mnie lady Lovell.
Barnham zdecyduje, co jest konieczne, a co nie rzekł markiz. Nie
chcę, żebyś traciła czas na nie kończących się zebraniach. Na większości z nich
dużo się mówi, a mało robi.
Romana roześmiała się.
Jestem pewna, że masz rację. Kiedy mama zajmowała się
dobroczynnością, zawsze wolała zrobić coś sama, zamiast siedzieć za stołem i
rozprawiać o tym, co trzeba zrobić.
Pomówimy o tym w drodze powrotnej powiedział markiz. Teraz
naprawdę muszę już jechać.
Tak, oczywiście przytaknęła Romana. Nie napijesz się porto?
Nie. Bardzo mało piję, kiedy prowadzę odparł markiz. I zapewniam
cię, że to jest najlepszy sposób, żeby uniknąć wypadku.
Podobał mu się sposób, w jaki się uśmiechnęła z aprobatą.
Bałam się, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy, że pijesz. Teraz widzę,
że jesteś bardzo wstrzemięzliwy.
Jest dużo rzeczy, których o mnie nie wiesz powiedział markiz. Ale
spodziewam się, że kiedy wyjadę, będziesz myśleć tylko o poezji swojego ojca.
Romana roześmiała się, ale nie zaprzeczyła. Markiz pomyślał, że nie
rozpieszcza go komplementami, jak czyniły do tej pory wszystkie jego kobiety.
Kiedy odjeżdżał z Sarnę House i Romana machała mu na pożegnanie,
zastanawiał się, co właściwie do niej czuje. Wiedział, że są pytania, na które
wcześniej czy pózniej będzie musiał sobie odpowiedzieć.
Kiedy odjechał, Romana poszła do salonu. Poczuła się samotna i bez
humoru.
Po raz pierwszy mogła teraz przyjrzeć się obrazom, pięknym dekoracjom i
kwiatom, których zapach wypełniał pokój. Wiedziała, że ułożono je
pośpiesznie na wiadomość o ich przyjezdzie.
Wszystko było bardzo piękne i wykwintne. A jednak bez markiza czuła się
sama i opuszczona
Na początku nienawidziła go tak gwałtownie, że nie mogła znieść jego
widoku. Teraz przekonała się, że ciekawie się z nim rozmawia, a tete-a-tete z
mężczyzną może być szalenie ekscytujące.
Mam jutro dużo zajęć pomyślała. Pójdę już spać i wezmę książkę na
wypadek, gdybym nie mogła zasnąć.
Poszła do biblioteki, żeby sobie coś wybrać. Rozejrzała się po półkach i
stwierdziła, że w tym pokoju nie można było zapomnieć o jego Właścicielu.
Monogram z herbem był wytłoczony na grzbietach wielu książek, a odlany z
gipsu wisiał nad kominkiem. Był nawet na kałamarzu i bibularzu.
Chociaż markiza tu nie było, czuło się jego obecność.
Romana nie chciała o nim tak dużo myśleć, więc pośpiesznie wybrała jakąś
książkę i poszła na górę.
Czekała na nią pokojówka, która zaraz przyprowadziła panią Mayfield.
Jaśnie pani bardzo mądrze robi, że idzie wcześnie spać, kiedy nie ma jego
lordowskiej mości powiedziała pani Mayfield. Będziemy jutro zajęte, a
poza tym na pewno tęskni pani za jaśnie panem. Ciężko się rozstawać tak zaraz
po ślubie.
Tak... oczywiście przytaknęła Romana.
Mówiliśmy właśnie na dole, milady, że trudno by szukać tak pięknej pary
jak pani i jego lordowska mość. Bardzo się cieszymy, że nareszcie znalazł żonę
i że jest taki szczęśliwy. Nigdy go takim nie widzieliśmy.
Naprawdę tak pani myśli? zapytała z namysłem Romana.
Na pewno coś było nie w porządku, kiedy był tu ostatnim razem
odparła pani Mayfield. Ale to na pewno ten pani wypadek tak go
zdenerwował. Teraz jest cały szczęśliwy. Taki uśmiechnięty i zadowolony. Ot,
co potrafi szczęśliwe małżeństwo.
Romana nic nie powiedziała, ale leżąc w łóżku zastanawiała się, czy to
możliwe, żeby ona kiedykolwiek mogła uczynić markiza szczęśliwym.
Trzy dni temu na pewno wydałoby się jej to wykluczone, ale wczorajszy
wieczór był inny, całkiem inny.
Jednak i tak wydawało się nierealne, żeby ona kiedykolwiek mogła znaczyć
tak dużo w życiu markiza czy on w jej.
Czytała przez chwilę, potem szybko zasnęła.
Obudziło ją pukanie do drzwi.
Zobaczyła, że świeca przy łóżku jeszcze się pali, choć powoli przygasa.
Przez chwilę nie wiedziała, gdzie jest.
Potem sobie przypomniała. Była w Londynie. Ktoś znowu zapukał.
Kto tam? zapytała.
Nocny strażnik, jaśnie pani.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]