[ Pobierz całość w formacie PDF ]

porozmawiać.
Elaine potrząsnęła głową i zaczęła zamykać drzwi.
- Przykro mi, Trace, ale to nie jest dobry moment.
Tracę przytrzymał drzwi za klamkę, a drugą ręką
wyciÄ…gnÄ…Å‚ z kieszeni czek.
- Nie sądzę, żeby kiedykolwiek przyszedł właściwy
moment na tę rozmowę. Załatwmy to teraz.
Jej oczy rozszerzyły się, a usta zacisnęły w wąską
kreskę. Skinęła głową i otworzyła drzwi.
- Wejdzmy do kuchni - zaproponowała.
- Przed chwilÄ… rozmawiaÅ‚em z mojÄ… matkÄ… - po­
wiedział, idąc za nią. - Znam prawdę.
Elaine gwałtownie wciągnęła powietrze. Sięgnęła
do barku po butelkÄ™ burbona i szklankÄ™.
- Napijesz siÄ™?
- Nie.
NalaÅ‚a whiskey na dwa palce, szybko wypiÅ‚a i od­
wróciła się do niego.
- Minęło pięć lat, Trace. Dlaczego po prostu nie zo­
stawimy tego tak, jak jest?
Zostawić tak, jak jest? Zalała go fala wściekłości.
Wciąż jeszcze próbował przetrawić to, co powiedziała
mu Lila, a teraz matka Becki miaÅ‚a czelność propono­
wać mu coś takiego?
- Nie ma mowy.
- Nie rozumiesz, Trace. Dopóki nie zostaniesz oj­
cem, nie zrozumiesz drzemiącej w każdym rodzicu
potrzeby ochraniania swojego dziecka.
- Nazywa pani to, co zrobiliście wspólnie z moimi
rodzicami, ochranianiem dziecka? - Przestał hamo-
wać buzującą w nim wściekłość. - To przekupstwo,
kÅ‚amstwo, manipulacjÄ™? To ma być ochranianie ko­
goÅ›, kogo siÄ™ kocha?
Elaine z trzaskiem odstawiła szklankę na blat.
- Oboje byliście zbyt młodzi, żeby zrozumieć, że
należycie do dwóch różnych Å›wiatów. %7Å‚yliÅ›cie marze­
niami. Pożądanie nie trwa wiecznie, szybko poczuÅ‚­
byś się nią znudzony. Nie żałuję tego, co zrobiłam.
Zrobiłabym to ponownie bez najmniejszego wahania,
gdyby to mogÅ‚o zapewnić mojemu dziecku bezpie­
czeństwo.
- Co byś zrobiła, mamo?
Na dzwiÄ™k gÅ‚osu Becki za plecami Trace odwró­
ciÅ‚ siÄ™. Na szczęście byÅ‚a caÅ‚a i zdrowa. Chociaż de­
speracko pragnął chwycić ją w ramiona, wiedział, że
w tym momencie odepchnęłaby go bez wahania. Nie
mógł powstrzymać rozwoju sytuacji, a nawet gdyby
mógł, nie zrobiłby tego. Jakkolwiek trudne miało to
być dla wszystkich, oboje z Beccą musieli w końcu
poznać prawdę.
Tracę zauważył, jak oczy Elaine rozszerzają się na
widok wchodzÄ…cej do pokoju Becki. PrzytrzymujÄ…c
klapy szlafroka, zmusiła się do uśmiechu.
- Jesteś, kochanie. Trace i ja martwiliśmy się o ciebie.
Becca nie spuszczała wzroku z matki.
- Co takiego zrobiłabyś ponownie?
- Porozmawiamy o tym pózniej. - Panika wyostrzy­
ła głos Elaine. - Na spokojnie.
- Czekaliśmy wystarczająco długo. - Trace położył
czek na blacie. - Proszę jej powiedzieć.
Becca spojrzała na czek i jej twarz nabrała barwy
popiołu.
- SkÄ…d to masz?
- Ojciec dał mi pięć lat temu.
- Ojciec ci dał?
SkinÄ…Å‚. -
- Tak. W dniu twojego wyjazdu.
- WiÄ™c wiedziaÅ‚eÅ›, co on zrobiÅ‚ - wyszeptaÅ‚a. - Wie­
działeś?
Przez wszystkie tamte straszne dni, a potem tygodnie,
czekaÅ‚a na niego. Wciąż to pamiÄ™taÅ‚a. Nawet we WÅ‚o­
szech co chwila wydawało jej się, że widzi go w tłumie
albo siedzÄ…cego w restauracji. Przy każdym dzwonku te­
lefonu jej puls przyspieszaÅ‚, każde pukanie do drzwi wy­
woÅ‚ywaÅ‚o Å›ciskanie w doÅ‚ku. Nie traciÅ‚a nadziei i modli­
ła się, żeby to był on. Ale Trace się nie pojawił.
Patrzyła na niego, czekając na odpowiedz, ale on
wpatrywał się w Elaine.
- Proszę jej powiedzieć - powiedział z naciskiem.
- Co takiego masz mi powiedzieć? - Becca patrzy­
Å‚a, jak matka stawia szklankÄ™ na blacie i nalewa sobie
drinka. Dlaczego tak mocno drżaÅ‚y jej dÅ‚onie? - Ma­
mo, co ty zrobiłaś?
Kiedy Elaine się odwróciła, Trace rozłożył czek.
Becca przysunęła się bliżej i zobaczyła podpis. Swój
podpis, uświadomiła sobie.
- Ja... ja nigdy tego nie podpisałam. - Zmarszczyła
brwi i spojrzała na Trace'a. - Nie rozumiem.
- Rzuciłaś go mojemu ojcu w twarz - odpowiedział
spokojnie - i opowiedziałaś wszystko mamie.
- Kiedy wróciÅ‚a do domu, pÅ‚akaÅ‚am. Od razu wie­
dziaÅ‚a, że coÅ› siÄ™ staÅ‚o. - Becca zamknęła oczy i przy­
łożyła palce do skroni. - Musiałam komuś powiedzieć,
a tobie nie mogÅ‚am. Nie chciaÅ‚am ciÄ™ zranić i wywo­
łać następnych problemów.
- Trace, na miÅ‚ość boskÄ…, nie widzisz, że jÄ… zadrÄ™­
czasz? - Elaine zbliżyÅ‚a siÄ™ do Becki. - Kochanie, je­
steś zmęczona. Odpocznij teraz, a potem...
- Nie! - Becca odsunęła się od matki. - Powiedz
mi, co zrobiłaś.
Na twarzy Elaine pojawił się strach. Przyłożyła
dłoń do gardła i powoli podniosła wzrok, by spojrzeć
córce w oczy. Jej gÅ‚os byÅ‚ ledwo sÅ‚yszalny, ale w napiÄ™­
tej ciszy słowa zabrzmiały jak eksplozja.
- Poszłam do Spencera.
- Poszłaś do ojca Trace'a? - powtórzyła Becca
w oszołomieniu.
- Wzięłam czek i zdeponowałam go na rachunku,
który założyłam dla ciebie, kiedy byłaś malutka.
Te słowa były jak policzek. Becca zakryła dłońmi
oczy.
- Podrobiłaś mój podpis?
Elaine przytaknęła sztywno. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl