[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Gene z trudem wyprostował się, wziął na ręce nieprzytomną Siwarę, chwiejnym krokiem dotarł do
korytarza, otworzył drzwi i zaniósł księżniczkę przez ciemny hol do małej kabiny, którą mu
przydzielono. Położył dziewczynę na łóżku. Nawet w panującym mroku widać było, że jest bardzo
blada. Zdjął z niej mokry płaszcz i przykrył dziewczynę kocem. Pochylił
się nad nią i trzymając się jedną ręką oparcia łóżka, by nie upaść, drugą uniósł jej dłoń.
Nie poruszyła się. Ukląkł przy łóżku, masując przeguby jej rąk.
 Siwaro! Siwaro!
Otworzyła oczy.
 Gene! Co za okropny sztorm! BojÄ™ siÄ™!
Nie była teraz księżniczką ani głową państwa, jedynie przerażoną dziewczynką.
Przytknął policzek do jej twarzy, a po chwili wstał. Uniosła głowę.
 DokÄ…d idziesz.
 Po twoją służącą i po suche ubranie dla ciebie. Zaraz wrócę.
 Zapal światło.
 Nie mogÄ™, nie wiem, jak to siÄ™ robi.
Potykając się, szukał po omacku w mrocznym pokoju, aż natrafił na jedną ze skrzyń.
Uniósł ciężką pokrywę, sięgnął do środka i wydobył jakieś szaty, po czym zatrzasnął wieko.
Siwara usiadła i zapytała słabym głosem:
 Jesteś tu jeszcze? Co to był za hałas?
 Szukałem tylko suchego ubrania dla siebie. Połóż się, Siwaro. Zaraz wracam.
 Nie idz, Gene. Boję się zostać sama. Boję się, że coś się stanie, kiedy ciebie nie będzie
 przycisnęła dłonie do skroni.  Ta okropna podróż!
Zmusił się do śmiechu.
 Nonsens. Nic ci siÄ™ nie stanie.
 Ale pospiesz siÄ™, proszÄ™.
Biała błyskawica rozwidniła niebo za oknem, ukazując na moment oczy i zarys policzka dziewczyny.
Grzmot zagłuszył odpowiedz Gene'a.
Skierował się w stronę jej apartamentów, przytrzymując się dłońmi ścian wąskiego korytarza, by
zachować równowagę. Zawodzenie wiatru przypominało wycie hordy demonów podążających na
diabelski sabat. Kiedy otwierał drzwi do kajuty Siwary, statek przechylił się gwałtownie, niemal
wrzucając go do środka. W nikłym świetle kołyszącej się lampy zobaczył
Froara, rozpartego niedbale na poduszce z twarzą poszarzałą od choroby morskiej. Obserwujący go z
boku Lal spojrzał na wchodzącego z radosnym uśmiechem. Marza siedziała w kącie zwinięta w
kłębek, przyciskając do piersi rzezbioną figurkę, przedstawiającą jakiegoś małego bożka. Mruczała
coś bez składu, ogarnięta strachem. Gene podszedł do kobiety, pochylił się nad nią i lekko potrząsnął
za ramię. Nie spojrzała na niego ani też w żaden sposób nie dała znaku, że zdaje sobie sprawę z jego
obecności, tylko kontynuowała swoje mamrotanie. Gene ponownie potrząsnął nią, tym razem
mocniej. Powoli zasłona strachu opadała. Służąca spojrzała na niego nieprzytomnym wzrokiem.
 Siwara jest w moim pokoju. ZanieÅ› jej suche ubranie.
Uniosła swoją wymizerowaną twarz, jakby ledwo słysząc jego słowa, ale po chwili odzyskała
świadomość. Skinęła głową, wsunęła małą figurkę za stanik i zerwała się na nogi.
Wybiegła do przylegającego pokoju i wróciła z naręczem sukien. Pochyliła głowę w ukłonie i
pospieszyła do Siwary.
Gene zdjął mokre ubranie i nałożył płaszcz, który przyniósł ze sobą. Był na niego za mały, nie
okrywał mu piersi. Spojrzał zirytowany na przykrótkie rękawy i podwinął je do łokci, a brzegi
płaszcza wetknął za pas, aby móc swobodnie się poruszać. Podszedł do okna.
Wiatr przeciskał się przez szpary, poruszając firankami. Rozbłysł piorun, rozległ się grzmot.
Lal stał obok, wpatrując się w szalejący deszcz i ciemności nocy. Nie było widać ani śladu świateł
drugiego statku. Piana leżała na falach niczym koronka. Szyby pokrywała war-stewka wilgoci. Lal w
milczeniu pokręcił głową. Gene, klepnął go po ramieniu, chcąc dodać mu otuchy. Kiedy wrócił do
Siwary, lampa była już zapalona; kołysząc się na uchwycie powodowała, że cień baldachimu to rósł
groteskowo na ścianie, to malał, by znów się powię-
kszyć.
Siwara wciąż leżała na łóżku, ale przebrała się już w szaty przyniesione przez Marzę.
Ta siedziała obok, przyciskając do piersi małą figurkę, zaś księżniczka opiekuńczo obejmowała
staruszkę ramieniem. Na widok Gene'a uśmiechnęła się blado.
 Marza jest ledwie żywa ze strachu. Po raz pierwszy wypłynęła na morze. A co z Froarem?
Gene przysunął krzesło i usiadł, skinąwszy jedynie głową zamiast odpowiedzi. Siwara pogładziła
proste włosy służącej, po czym wyciągnęła do niego dłoń. Ujął ją bez słów. Potrzą-
snęła głową niedowierzająco.
 A dopiero co wyśmiewałam się z ciebie! Myślałam, że jesteś słabeuszem. Ale teraz wiem, że jesteś [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl