[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w gazecie ofertÄ™ panny Martin -
minęły zaledwie trzy lata, czasami odnosiła wrażenie, że tak naprawdę było to przed wiekami i
zdarzyło się nie jej, tylko komuś innemu. Od tamtej pory nie śpiewała publicznie. Aż do wczoraj.
- Tak, to prawda. Słuchacze są zazwyczaj bardzo dla mnie uprzejmi - powiedziała skromnie.
- Uprzejmi. - Hrabia, sięgając po kanapkę, roześmiał się głośno.
- To żadna uprzejmość móc przebywać w obecności wielkiego talentu i składać mu hołd, panno
Allard. %7łałuję, że nie jesteśmy w Londynie. Zaprosiłbym do siebie na pani koncert całą śmietankę
towarzyską. Nie jestem wprawdzie doświadczonym mecenasem sztuki, lecz wcale nie muszę nim
być. Pani talent mówi sam za siebie. Odniosłaby pani olbrzymi sukces. Jestem o tym przekonany.
Mogłaby pani podróżować po całym świecie i wszędzie zachwycać swoim głosem.
Frances oblizała usta i sięgnęła po smakołyki na stole.
- Ale niestety, sir, nie jesteśmy w Londynie - zauważył wicehrabia. - A panna Allard wydaje się
całkiem zadowolona z życia, które prowadzi w Bath. Nie mylę się chyba, prawda, madame?
Frances podniosła na niego wzrok, uświadamiając sobie, że Lucius jest bardzo podobny do swojego
dziadka. Miał tak samo jak on mocno zarysowaną szczękę, choć z wiekiem policzki hrabiego nieco
obwisły. Poza tym rysy starszego pana układały się w życzliwą uprzejmość, podczas gdy jego wnuk
wyglądał na oschłego aroganta. Przyglądał jej się teraz intensywnie, unosząc przy tym jedną brew.
Ton jego głosu też był oschły, ale może tylko ona zwróciła na to uwagę.
- Lubię śpiewać dla własnej przyjemności - powiedziała - i żeby sprawić przyjemność innym. Nie
zależy mi na sławie. Jako nauczycielka jestem oczywiście zobligowana licznymi obowiązkami,
zarówno wobec mojej przełożonej, jak i rodziców uczennic oraz samych uczennic, ale i tak cieszę się
sporą wolnością. Nie wiem, czy to samo można powiedzieć o śpiewakach, w ogóle o wszelkiego
typu artystach. Zazwyczaj mają oni swoich menedżerów, którzy traktują ich jak towar na sprzedaż.
Nagle najistotniejsze stają się pieniądze, sława, wizerunek, poznawanie odpowiednich osób i... Cóż,
obawiam się, że trudno jest wtedy pozostać wiernym sobie i zachować własną wizję swojej kariery.
Mówiła z gorzkiego doświadczenia.
Hrabia i jego wnuk słuchali jej z uwagą. Wicehrabia także z wyrazną kpiną.
Nazwał ją pruderyjną. Głupotą byłoby obrażać się za takie określenie. Przecież jest pruderyjna. I nie
powinna się tego wstydzić. Z rozmysłem kultywowała w sobie tę cechę.
Zauważyła, że dłoń Luciusa bezwiednie gładzi brzeg talerza - ta silna, zręczna dłoń, którą rąbał
drewno na opał, obierał ziemniaki, lepił bałwana, a także kładł na jej ramieniu, kiedy tańczyli razem
walca...
Panna Marshall wstała, żeby podać bułeczki.
- Niekoniecznie, panno Allard. Można mieć menedżera, który będzie podzielał wizję artysty -
stwierdził hrabia. - Ale co na to pani rodzina? Czy żaden z jej członków nie zachęcał
pani do śpiewu? Kim są, jeśli wolno mi zapytać? Nigdy nie słyszałem nazwiska Allard.
- Mój ojciec był Francuzem - wyjaśniła. - Uciekł z ojczyzny przed rządami terroru, kiedy byłam
jeszcze mała, i przywiózł mnie do Anglii. Moja matka już wtedy nie żyła. Ojciec zmarł przed
pięcioma laty.
- Przykro mi. Bardzo młodo została pani sierotą. Czy ma pani w Anglii innych krewnych? - spytał
hrabia.
- Tylko dwie ciotki. Są siostrami mojej babki, córkami zmarłego barona Cliftona.
- Barona Cliftona z Wimford Grange? - Hrabia uniósł wysoko brwi. - A jedna z nich to pani Melford,
czyż nie? Przyjazniła się z moją żoną, kiedy ta jeszcze żyła. Razem debiutowały. A więc jest pani ich
kuzynką. Wimford Grange leży niedaleko Barclay Court, gdzie mieszkam. Obie miejscowości
znajdujÄ… siÄ™ w Somerset.
Wyjaśniło się więc, dlaczego ona i Lucius podróżowali po świętach tą samą trasą. Nie spojrzała na
niego, a on powstrzymał się od komentarza.
- Nie widziałem pani Melford już kilka lat - ciągnął hrabia. - I dziwię się, że żyjący Clifton nie starał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl