[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Harrodsa?
Przynajmniej nie ucierpiała jej duma. Była pewna, że go nie zawiedzie,
ale piÄ…tek? Tak szybko? Wielkie nieba, co z tego wszystkiego wyniknie?
97
RS
ROZDZIAA SIÓDMY
Wylądowali na włoskiej ziemi przed południem, w piękny słoneczny
dzień. Isabelle była uszczęśliwiona, że znów jest na stałym lądzie.
Lot zniosła bardzo zle. Teraz marzyła jedynie o tym, żeby położyć się w
jakimś zacisznym miejscu i poczekać, aż jej serce zwolni, a mięśnie przestaną
drżeć.
Dodatkowo niepokoiła się czekającym ją spotkaniem z rodziną Luki,
niezależnie od tego, jak przyjaznie będą do niej usposobieni.
Jedzmy do domu powiedział, a ona niemal roześmiała się
histerycznie.
O jakim domu on mówi? Jej został daleko stąd. A w nim stare meble,
których nie miała za co wymienić, dach wymagający naprawienia i mały
ogródek, w którym wkrótce posadzi rośliny.
Isabelle? Wszystko w porzÄ…dku, cara?
Nic mi nie będzie.
Pojedziemy główną drogą, będzie szybciej. Oczekują nas na lunch.
Na samą myśl o jedzeniu żołądek skurczył jej się do rozmiaru dziecięcej
pięści, ale nic nie powiedziała. Sportowy samochód Luki czekał na nich na
parkingu.
Jak on się tu znalazł? spytała, starając się skupić na czymś innym niż
czekajÄ…ce jÄ… spotkanie.
Zostawiłem go w garażu, w którym zazwyczaj go przechowuję, kiedy
wyjeżdżam z kraju wyjaśnił, wkładając ich walizki do bagażnika.
Isabelle z cichym westchnieniem zapadła się w skórzanym fotelu.
W porzÄ…dku, cara?
W każdym razie lepiej. Te turbulencje były nieznośne.
98
RS
Jego zdaniem nie było prawie żadnych, ale widział, jak Isabelle przez
cały lot patrzyła przed siebie z pobladłą twarzą. Zastanawiał się, czy to lot tak
na nią działa, czy też denerwuje się czekającą ich wizytą. Nie należała do osób,
które przejmują się byle czym, ale tym razem rzeczywiście sprawiała wrażenie
spiętej. Skoncentrował się na prowadzeniu, aby jak najszybciej znalezć się w
domu.
Rodzice ich oczekiwali, ale nie zdradził im żadnych szczegółów, żeby nie
przygotowali komitetu powitalnego, co zapewne wystraszyłoby Isabelle na
śmierć. Cieszył się, że jest z nim i tyle. Wiedział, jak jest zdenerwowana i
chciał ułatwić jej to, przez co miała przejść.
Położył dłoń na jej kolanie, a Isabelle uśmiechnęła się do niego słabo. Na
nic więcej nie było jej w tej chwili stać. Była sparaliżowana strachem.
Kiedy zjechali z głównej drogi, zaczęła oglądać mijany krajobraz.
Aagodne wzgórza Toskanii, cyprysowe aleje, maleńkie miasteczka
porozrzucane wzdłuż drogi nie mogły nie wzbudzić jej zachwytu.
Jak tu pięknie powiedziała, spoglądając na krajobrazy jakby żywcem
wycięte z pocztówek.
Od razu zakochała się w tym kraju. Z każdym mijanym kilometrem jej
napięcie malało.
To najpiękniejsze miejsce na ziemi oznajmił Luca. I to nie tylko
dlatego, że to moja ojczyzna. Oczywiście także i tu są problemy, których
turyści nie widzą. Młodzi masowo stąd wyjeżdżają, bo nic ich tu nie trzyma.
Tubylcy żyją głównie z uprawy winorośli, oliwy lub z produkcji serów, a nie
każdy ma ochotę robić właśnie to. Wyjeżdżają więc do miast: do Sieny,
Florencji, Pizy, a nawet dalej do Rzymu czy Mediolanu. ZostajÄ… sami starzy.
Ale twoja rodzina wciąż tu mieszka i ty tu powracasz.
99
RS
My jesteśmy częścią tego kraju rzekł po prostu. Isabelle zdała sobie
sprawę, że tak jest w istocie.
Wszelka myśl o tym, że mógłby zamieszkać z nią w Londynie, wydała jej
siÄ™ irracjonalna.
Lecz choć było tu pięknie, nie mogła myśleć o tym miejscu jak o swoim
domu. Czuła się tu obco.
Luca postanowił pojechać prosto do swojego domu, żeby Isabelle mogła
odpocząć i trochę się odświeżyć. Kiedy wjechał na podjazd, zobaczył stojące
przed budynkiem samochody, w tym kilka furgonetek. JakieÅ› roboty?
A to oznacza, że muszą się zatrzymać w dużym domu. On zajmie swój
zwykły pokój, a ona dostanie pokój obok niego. Niech to diabli. W tych
warunkach nie ma mowy o żadnej prywatności.
W ich domu istniała niepisana zasada, że dyskrecja jest podstawową
cechą, zwłaszcza że tylko Massimo i Carla mieli rodziny, podczas gdy reszta
rodzeństwa żyła w nieformalnych związkach. On sam miał nadzieję wkrótce
dołączyć do tych pierwszych.
Isabelle wyprostowała się w fotelu.
Jesteśmy na miejscu?
Tak, ale chyba coś tu robią. Będziemy musieli pojechać do domu moich
rodziców.
Na końcu cyprysowej alei Isabelle dostrzegła ogromny kamienny
budynek. Czy to forteca? Z daleka wyglądało to jak ufortyfikowane miasteczko
na wzgórzu. Wiedziała, że jego rodzice mają farmę, więc może jest to po
prostu kompleks budynków gospodarczych. To by miało sens.
Wkrótce się wszystkiego dowie.
100
RS
Na pewno będzie tam Massimo. On prowadzi rodzinny biznes i
mieszka tam z dziećmi. Jego żona zmarła wkrótce po urodzeniu trzeciego
dziecka na skutek wylewu.
To straszne. W jakim wieku sÄ… teraz dzieci?
Osiem, pięć i trzy lata, albo coś koło tego. Zajmują jedno skrzydło
domu.
Skrzydło? Więc zapewne dom nie jest mały.
Gio też będzie. Na pewno przyjechał zobaczyć, co z ciebie za
dziewczyna. Chodzmy, zaraz ich poznasz.
Isabelle wysiadła z samochodu, onieśmielona wielkością budynku. Dom
był naprawdę imponujący. Prowadziły do niego szerokie schody, zwieńczone
podwójnymi drzwiami. Kiedy na nie spojrzała, otworzyły się i stanął w nich
starszy mężczyzna z szeroko rozpostartymi ramionami.
Signore! zawołał, a Isabelle domyśliła się, że to mieszkający tu od
zawsze służący czy ktoś w tym rodzaju.
Luca uśmiechnął się i ujął wyciągniętą na powitanie rękę.
Witaj, Roberto. Dobrze cię widzieć. Jak się czujesz?
Doskonale. A pan?
Ja również nie narzekam. Czy moja matka jest w domu?
Si. I ojciec również. Oczekują państwa. Carlotta powiedziała, że
poczeka z lunchem, aż będą państwo gotowi.
Bardzo dziękujemy. Luca przeszedł na angielski. Roberto, pozwól
że przedstawię ci moją przyjaciółkę, Isabelle Thompson. Przez kilka dni będzie
naszym gościem.
Roberto spojrzał na stojącą za Lucą Isabelle i jego twarz rozjaśnił
uśmiech.
101
RS
Signorina... Skłonił się głęboko. Witamy w Palazzo Valtieri. Po
czym ponownie zwrócił się do Luki i objął go. Dobrze znów pana widzieć.
Carlotta jest bardzo podniecona. Cały dzień gotuje pana ulubione potrawy.
Dziękuję.
A teraz wezmę państwa bagaże na górę.
Nie, Roberto, sam to zrobię. Pójdziemy się trochę odświeżyć, a potem
zejdziemy przywitać się z rodzicami. Powiedz Carlottcie, żeby schłodziła
butelkę prosecco. Coś musimy uczcić.
Si, signore. Natychmiast! Uśmiechając się od ucha do ucha, służący
ruszył do kuchni.
W takim razie chodzmy poszukać rodziców.
Jesteś pewien, że nie potrzebujemy mapy? spytała sucho.
W rzeczywistości dom nie jest wcale taki duży.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]