[ Pobierz całość w formacie PDF ]
drzwi, chcąc się na chwilę położyć, lecz zadzwonił telefon. Podeszła do
stolika, wzięła głęboki oddech i odebrała.
Halo?
Ziara? Zaniemówiła na moment, bo w słuchawce rozległ się głos
Vivian. Pytanie zabrzmiało jednocześnie podejrzliwie i krytycznie.
Tak. Vivian?
Możesz mi wyjaśnić, co robisz w pokoju Sloana?
Ziarze zakręciło się na moment w głowie. Natychmiast przypomniała
sobie wszystkie obelgi i insynuacje z przeszłości, szybko jednak się uspokoiła
przecież Vivian nie znała jej historii i, jeśli wszytko pójdzie po jej myśli,
nigdy jej nie pozna.
Jestem w swoim pokoju. Na szczęście zdołała to powiedzieć
opanowanym tonem. Sloan wynajął apartament, żebyśmy mieli wspólne
miejsce do pracy.
Vivian milczała przez chwilę, jakby analizowała odpowiedz Ziary. Gdy
znowu się odezwała, jej głos brzmiał nieco łagodniej.
To dobrze. Nie chciałabym, żebyś sobie zniszczyła opinię.
Ziara już miała coś powiedzieć na swoją obronę, ale się powstrzymała.
Wzbudziłoby to tylko podejrzenia szefowej. Co prawda nie uległa pokusie,
ale to nie znaczy, że nie czuła się wiedziona na pokuszenie.
Dziękuję, że się o mnie troszczysz.
Dlaczego nic mi nie powiedziałaś o tym wyjezdzie i nie informowałaś
na bieżąco, jak ci poleciłam?
Mogła zadzwonić do Vivian, gdy dotarli do hotelu, tle z jakiegoś
powodu postanowiła zaczekać z tym do poniedziałku.
Za pózno się o wszystkim dowiedziałam, nie miałem czasu, a potem
54
R
L
T
może niesłusznie założyłam, że będzie lepiej, jeśli opowiem ci o wszystkim
po powrocie.
W istocie podejrzewała, że pociąg, jaki czuła do Słotna, odebrał jej
zdolność podejmowania racjonalnych decyzji i nie chciała dzwonić bez jego
wyraznej zgody. Usprawiedliwiała to potrzebą zebrania informacji, lecz im
więcej ich miała, tym lepiej rozumiała plany Sloana.
Choć ją to przerażało, zwłoka wydawała się najlepszym rozwiązaniem.
Poza tym Vivian padłaby trupem, gdyby się dowiedziała, z kim się tu
spotkali.
Bardzo cię przepraszam powiedziała najbardziej pojednawczym
tonem, na jaki się zdobyła. Wylecieliśmy bardzo wcześnie w sobotę rano.
Nie zamierzała zdradzać szefowej, że Sloan odwiedził ją w domu.
Rozumiem. To do niego podobne, najchętniej o niczym by mnie nie
informował. Pozwolę sobie jeszcze przed czymś cię ostrzec: bądz ostrożna,
chyba nie chcesz skończyć jak jego poprzednie asystentki?
Nie rozumiem.
Jest znany z tego, że je wykorzystuje. Twierdzi, że to one błędnie
interpretują jego zamiary, ale ja wiem, że to on je uwodzi, a potem porzuca
bez wahania.
Szefowa ma szczęście, że nie odziedziczył tego po ojcu, pomyślała
Ziara. Jednak uwaga Vivian ją zaniepokoiła. Przecież Sloan z nią flirtował,
zabrał ją nawet do sklepu z bielizną. Dla Ziary najbardziej liczyła się kariera,
chciała, by pracodawca ją szanował za to, kim jest. Nie interesowały jej
przygody, zwłaszcza z szefem. Przypominałyby jej tylko o trudnym dzieciń-
stwie.
Będę o tym pamiętać.
To dobrze. Po prostu martwię się o ciebie dodała Vivian słodkim
55
R
L
T
głosem. Znam Sloana i nie chcę, żeby cię skrzywdził.
Rozumiem. Ziarę ogarnęło poczucie winy. Vivian tak wiele dla niej
zrobiła, powinna być wobec niej lojalna, a nie działać wbrew jej poleceniom
tylko dlatego, że nie potrafiła pozostać obojętna na urok Sloana.
Domyślam się, że pojechaliście do Las Vegas, żeby spotkać się z
jakimś projektantem, choć nie mam pojęcia, dlaczego właśnie tam i skąd
pomysł, że w ogóle potrzebujemy nowego projektanta?
Kolejny drażliwy temat.
To prawda, ale niczego jeszcze nie ustaliliśmy.
Jakie zrobił na tobie wrażenie? Podobają ci się jego projekty?
Hm, frędzle i cekiny?
Nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z jego pracami. Pozwoliła
sobie na małe kłamstwo. Gdyby Vivian wiedziała, że chodzi o projektanta
kostiumów rewiowych, złapałaby pierwszy samolot do Las Vegas.
Widzieliśmy się z nim tylko przez chwilę. Myślę, że Sloan planuje
bardziej formalne spotkanie dziÅ› wieczorem.
Vivian stukała długopisem o stół. Zwykle robiła tak, gdy się nad czymś
zastanawiała.
Nie mów mu, że dzwoniłam. Czy jest jeszcze coś, o czym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]