[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Dość tego. Musimy porozmawiać o...
- O?
- O niczym... Wybuchnęła śmiechem.
- Gadać o niczym, czy to nie za łatwe? Bądz mężczyzną, Gabe.
Podniósł ją wysoko i posadził sobie na ramionach. Gdy wbiegał po
schodach, jej spódniczka podwinęła się wysoko i czuł dotyk nagich ud na
karku i szyi. Przesunął namiętnie dłońmi po kolanach Kathy.
- To chyba najlepszy dowód, że nim jestem.
- Możesz dać mi lepszy... - Przytrzymując się jedną ręką, drugą
ściągnęła podkoszulkę przez głowę. Ten sam los spotkał biustonosz.
- Zwietnie, madame. Zobaczymy, jak sobie poradzisz ze spódniczką.
- Dam sobie radÄ™.
Rozpięła suwak i jakoś przecisnęła ją wzdłuż boków, piersi, ramion i
podrzuciła triumfalnie wysoko pod sufit.
Gabe przesunął Kathy do przodu i opuścił niżej, aż opasała nogami
jego tors. Miał przed oczami obraz, o jakim marzył całe życie: ukochaną
kobietę przybraną jedynie w bikini i czarujący uśmiech.
- Kochaj mnie! Kochajmy się teraz, Gabe - szeptała namiętnie.
Czuł, jak rozpala się każda kropla krwi w jego żyłach. Jej gorące,
delikatne ciało było wilgotne od potu. Drżała, przyciskając go coraz
RS
94
mocniej. Padł na fotel i nie wypuszczając jej z objęć, kilkoma ruchami
usunął jedyne przeszkody stojące na drodze ich pożądania: swoje dżinsy
i majteczki Kath.
Potem nastąpiło to, co od zarania dziejów pieczętowało i umacniało
miłość między kobietą a mężczyzną. Nigdy jeszcze nie zaznali takiej
rozkoszy. Gabe chłonął ją całym jestestwem aż do momentu spełnienia,
gdy we wpółprzymkniętych oczach dziewczyny zabłysły łzy. Gibka i
piękna wyprężyła się i lekko odgięła w tył, zaciskając kurczowo palce na
barkach mężczyzny.
- Przepraszam, Kath. Za mocno?... Za szybko?... Cholera! Byłem zbyt
niecierpliwy?
- To nie to... - otworzyła oczy. - To ze szczęścia. Z tobą mogłabym się
kochać zawsze ...
Przeniósł ją na łóżko.
- A przynajmniej całą noc? Dobrze, kochanie... Całą noc.
Obudził się o brzasku. Kathy nie było. Pojechała do domu,
pozostawiajÄ…c rozrzuconÄ… bieliznÄ™.
- Powinienem był wiedzieć, że się wygłupię - przemówił do drzew. -
Tak już jest, kiedy mówię zawsze". Ale próbowałem, Kathy...
Próbowałem.
Naglący, uporczywy dzwonek telefonu spędził z powiek Kathy resztki
snu. Zerwała się, ogarnięta złym przeczuciem i zbiegła po schodach do
holu.
- Halo? - wymamrotała ziewając. Słyszała, jak ojciec pluszcze się w
Å‚azience.
- Czy... Czy jest tam Michael? - spytał rozgorączkowany kobiecy głos.
- Tak, ale siedzi właśnie pod prysznicem. Zawołać go? - Otrzezwiała
zupełnie. Kobieta po drugiej stronie odetchnęła parę razy.
- Słuchaj no - kontynuowała pospiesznie. - Nie wiem, kim jesteś, ani
co robisz w domu Michaela o tej porze... Ale niech ucieka stÄ…d jak
najdalej! Jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie!
- Poczekaj! Zawołam go.
RS
95
- Nie! Nie ma czasu. Muszę kończyć w tej chwili, ale powtórz mu,
słyszysz? Powtórz. Niech ucieka. Niech ucieka z tego domu. Z tego
miasta.
Grozi mu coś strasznego, uwierz! Mówię ci to dla jego dobra! - głos
załamał się, kobieta dyszała ciężko.
- Kim jesteś? - Kathy próbowała zdobyć więcej informacji. - Co się
stało? Powtórzę mu to, lecz może mi nie uwierzyć, jeśli nie powiem, kto
dzwonił. Pomyśli, że to kawał.
Histeryczny krzyk w słuchawce:
- Och, jeśli ci na nim zależy, zrobisz, o co proszę. Boże! Mike
zostanie zabity! Ocal go! Leć!
- Piskliwy sygnał w słuchawce oznajmił, że połączenie zostało
przerwane.
Kath stała jak skamieniała. Podeszła do drzwi łazienki i zapukała.
- Tato - rzekła ostrożnie.- Był telefon. Stało się coś strasznego.
Wydawało mi się, że poznaję głos Grace. Nie słyszałam jej czternaście
lat, płakała...
- Zadzwonię do Rachel, a ty zrób kawy. - Ojciec podszedł do telefonu.
- Nie trać czasu, tato. Uciekaj. A jeśli to...
- Nie żartuj. To pewnie kawał. Co roku mam setki takich telefonów.
Kto mógłby polować na twego starego tatusia, dziecino? - uśmiechnął się
Mike, wykręcając numer. - Halo? Rachel? Tu Michael. Czy wszystko w
porzÄ…dku z twojÄ… matkÄ…?
- Co rozumiesz przez wszystko w porządku"? - spytała opryskliwie
Rachela. - Pewnie, a jak ma być?
Kathy przysłuchiwała się czujnie. Zmroziła ją ironia w głosie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]