[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cięstwie" można było przeprowadzić najwcześniej w 1946 r. Nic by to
jednak nie pomogło, ponieważ zarówno dowóz materiałów, jak i trans-
port gotowych fabrykatów byłby nadal wystawiony na nieustanne ataki
nieprzyjacielskiego lotnictwa. Najlepszym przykładem tego była fabry-
ka pocisków V w Mittelbau. Bombowce rozwaliły wszystkie tory kole-
jowe dokoła warsztatów położonych w górach. Cała żmudna praca wielu
miesięcy poszła na marne. Ciężkie pociski V 1 i V 2 zostały zamknięte
w górach. Zaledwie położono prowizoryczne szyny, a już były znisz-
czone.
Taki stan panował prawie wszędzie w końcu 1944 r. Wschodni front
coraz bardziej ściągano do tyłu". Niemiecki żołnierz na wschodzie nie
stawiał już oporu. Zachodni front również cofał się pod naporem wroga.
führer wciąż jednak mówiÅ‚ o przetrzymaniu za wszelkÄ… cenÄ™, a Goeb-
bels mówił i pisał o wierze w cud. Niemcy zwyciężą!
We mnie budziły się poważne wątpliwości, czy będziemy mogli wy-
grać wojnę. Widziałem i słyszałem zbyt wiele rzeczy, które temu prze-
czyły. W tych warunkach nie mogliśmy wygrać wojny.
Nie wolno mi jednak było wątpić o ostatecznym zwycięstwie, musia-
łem w nie wierzyć, choć zdrowy rozsądek mówił jasno i wyraznie, że
musimy przegrać.
CaÅ‚ym sercem byÅ‚em przywiÄ…zany do führera, do idei: to wszystko
nie mogło zginąć! Wiosną 1945 r., gdy każdy już widział, że wszystko
ma się ku końcowi, żona moja zapytywała mnie często, w jaki sposób
możemy jeszcze wygrać tę wojnę. Czy rzeczywiście mamy jeszcze coś
rozstrzygającego w zapasie? Musiałem z ciężkim sercem pocieszać ją
nadzieją. Nie mogłem powiedzieć jej tego, co wiedziałem. Nie mogłem
przecież z nikim mówić o tym, o czym się dowiedziałem, co widziałem
i słyszałem.
Jestem głęboko przekonany, że także Pohl i Maurer, którzy przecież
widzieli więcej ode mnie, myśleli to samo. Nikt jednak nie ważył się
mówić z innymi. Nie odgrywała tu roli obawa przed pociągnięciem do
odpowiedzialności za defetyzm, ale nikt nie chciał wprost w to uwie-
rzyć. Nie do pomyślenia było, aby nasz świkt mógł zginąć. Musieliśmy
zwyciężyć.
Każdy z nas pracował nadal z całą zaciekłością tak, jak gdyby zwy-
cięstwo zależało od naszej pracy. Nawet gdy w kwietniu załamał się
front nad Odrą, podejmowaliśmy jak największe wysiłki, aby utrzymać
w pełnym ruchu zakłady zbrojeniowe, które jeszcze pozostały i nie prze-
stały funkcjonować dzięki pracy więzniów. Nie wolno było niczego za-
niedbać. Zastanawialiśmy się nawet, czy nie dałoby się pracować dla
celów uzbrojenia w prymitywnych obozach przejściowych. Jeżeli wpa-
dał nam w ręce ktoś, kto dopuścił się zaniedbania, kto mówił, że na nic
się to już nie zda, dostawał porządną nauczkę. Maurer chciał jeszcze
z tego powodu postawić jakiegoś członka sztabu przed sądem wojen-
nym SS, choć Berlin był już wtedy otoczony, a my przygotowywaliśmy
siÄ™ do ewakuacji.
Niejednokrotnie pisałem, o wariackiej ewakuacji obozów koncentra-
cyjnych,144 jednakże te sceny, które widziałem, a które były skutkiem
rozkazu ewakuacyjnego,145 wywarły na mnie tak wielkie wrażenie, że
nigdy ich nie zapomnÄ™.
Gdy Pohl w czasie ewakuacji Oświęcimia przestał otrzymywać mel-
dunki od Baera,146 pchnÄ…Å‚ mnie na ZlÄ…sk w celu dopilnowania porzÄ…dku.
W Gross Rosen 147 spotkałem jako pierwszego właśnie Baera, który przy-
114
O ewakuacji obozów koncentracyjnych Höss pisze w charakterystykach Himmlera,
Hartjensteina, Schwarza i Baera.
145
Z treści protokołów zeznań Pohla oraz innych dokumentów norymberskich wynika,
że Himmler wydał w połowie stycznia 1945 r. rozkaz, iż w czasie zbliżania się nieprzyjaciela
miejscowo właściwi wyżsi dowódcy SS i policji obejmują władzę nad obozami koncentra-
cyjnymi i są odpowiedzialni za ich terminową ewakuację. Co do Oświęcimia, to już podczas
inspekcji w jesieni 1944 r. ówczesny komendant Baer przedłożył Pohlowi plany ewakuacji
opracowane wspólnie z SS-Obergruppenführerem Schmauserem. Patrz Dok. Norymb. NO-1565,
1876, 2736.
116
Richard Baer patrz charakterystyka na s. 334.
117
W Gross Rosen (Rogozno) istniał od maja 1941 r. obóz koncentracyjny, który w 1944 r.
liczył około 12 000 więzniów. Według planu ewakuacyjnego Gross Rosen i jego liczne obozy
poboczne na Dolnym Zląsku, we wschodniej Saksonii i w Sudetach miały przyjąć więzniów
gotowywał się do przyjęcia w tym miejscu ewakuowanych. Nie wiedział
on, dokąd zawędrował jego obóz. Pierwotny plan został jakoby uda-
remniony przez uderzenie Armii Radzieckiej od południa. Pojechałem
natychmiast dalej, aby dostać się jeszcze do Oświęcimia i osobiście
przekonać się, czy wszystko, co ważne, zostało zniszczone zgodnie z roz-
kazem. Dojechałem jednak tylko do Odry w pobliżu Raciborza; po dru-
giej stronie krążyły już radzieckie czołówki pancerne.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]