[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przy demobilizacji. %7łal mi dziewcząt, które wychodzą za mąż i prawie nic nie
mogą kupić. To znaczy, starczy im kuponów ledwie na wierzchnią garderobę. A
przecież teraz wszyscy mają bieliznę tak zniszczoną, że raczej tym trzeba się
zająć. Doprawdy, moja droga, masz szczęście!
 Nawet wielkie szczęście!  rzuciła Lynn. Nerwowo przechadzała się po
pokoju. Sięgała po rozmaite drobiazgi i odkładała na miejsce.
 Czy musisz tak się kręcić, córciu? Strasznie mnie to drażni.
 Przepraszam, Mateczko.
 Może ci coś dolega?
 Co miałoby mi dolegać?  obruszyła się szorstko.
 Nie atakuj mnie tak ostro, bardzo cię proszę, Lynn. Ale wróćmy do sprawy
druhen. Moim zdaniem musisz poprosić Joan Macrae. Nie zapominaj, że jej matka to
moja najbliższa przyjaciółka, a więc dotknęłabyś ją boleśnie&
42
 Nie cierpię Joan. Zawsze jej nie cierpiałam.
 Wiem, wiem, dziecinko. Ale nie o to przecież chodzi. Marjorie się obrazi i&
 Ach, Mateczko! Chyba to będzie mój ślub?
 Naturalnie, Lynn, ale&
 Jeżeli w ogóle będzie.
Nie chciała tego powiedzieć. Zdanie wyrwało się jej samo. Wolałaby je cofnąć,
lecz było za pózno. Pani Marchmont spojrzała na córkę ze zgrozy
 Co ty mówisz, Lynn?
 Nic. Nie przejmuj siÄ™, Mateczko.
 Czy pokłóciliście się z Rowleyem?
 Skąd znowu. Nie martw się. Nic się nie zmieniło. Mimo takiego zapewnienia
Adela Marchmont z niepokojem obserwowała córkę. Zdawała sobie sprawę, że za jej
zmarszczonym czołem szaleje jakaś burza.
 Jestem głęboko przekonana, że przy Rowleyu będziesz zawsze bardzo, bardzo
bezpieczna  bąknęła nieśmiało starsza dama.
 Bezpieczna! Komu zależy na bezpieczeństwie?  rzuciła Lynn i odwróciła się
raptownie.  Nikt nie telefonował?
 Nie. Czemu pytasz? Spodziewasz siÄ™ telefonu?
Dziewczyna zaprzeczyła ruchem głowy. To upokarzające tak nasłuchiwać dzwonka.
Dawid obiecał, że wieczorem zatelefonuje. Musi zatelefonować!
 Szalona jestem! Szalona! Czemu ten człowiek tak na mnie działa?
Zniada, posępna twarz ukazała się oczom jej wyobrazni. Lynn próbowała
odpędzić ją, zastąpić pełnym, urodziwym obliczem Rowleya. Zobaczyła spokojny
uśmiech i czułe spojrzenie narzeczonego.
 Czy Rowley kocha mnie naprawdę?  pomyślała.  Gdyby tak było, zrozumiałby
chyba, kiedy przybiegłam błagać go o pięćset funtów. Nie byłby tak piekielnie
rzeczowy i rozsÄ…dny. WyjdÄ™ za niego, zamieszkam na farmie& Nigdy nie wyjadÄ™
nigdzie, nie zobaczę obcego nieba, nie poczuję egzotycznych zapachów& Nigdy już
nie będę wolna .
Dzwonek telefonu zabrzęczał ostro. Dziewczyna odetchnęła głęboko, wyszła do
hallu i podniosła słuchawkę.
Wzdrygnęła się na dzwięk głosu ciotki Kate.
 Lynn, to ty? Bardzo się cieszę. Widzisz, kochanie, zdaje mi się, że
narobiłam strasznego zamętu z zebraniem Instytutu&
Wysoki, jękliwy głos mówił i mówił. Lynn słuchała, wtrącała swoje uwagi,
pocieszała ciotkę, przyjmowała jej wylewne dzięki.
 Naprawdę dodałaś mi otuchy, kochana Lynn. Taka zawsze jesteś życzliwa i
praktyczna. Nie rozumiem, słowo daję, jakim cudem narobiłam tyle zamętu?
Lynn też nie rozumiała. Wiedziała tylko, że ciotka Kate posiada genialne
zdolności do komplikowania nawet najprostszych spraw.
 Jak się nie wiedzie, Lynn, to już wszystko  ciągnęła pani Lionelowa. 
Nasz telefon się popsuł, więc musiałam wyjść do budki i poniewczasie
zorientowalam się, że nie mam pensów, tylko półpensówki. Musiałam wyjść z budki,
prosić o zmianę&
Rozmowa dobiegła wreszcie końca. Lynn odłożyła słuchawkę i wróciła do salonu.
 Czy to&  zaczaja Adela i urwała.
 Ciotka Kate  odpowiedziała żywo córka.
 O co jej chodziło?
 O nic ważnego. Znów coś pokręciła, jak zawsze.
Usiadła w fotelu i sięgając po książkę zerknęła spod oka na zegar. Stanowczo
było za wcześnie. Dawid nie mógł jeszcze telefonować. Pięć po jedenastej dzwonek
odezwał się znowu. Bez pośpiechu Lynn podeszła do aparatu. Sądziła, że ciotka
Kate coś sobie przypomniała. Omyliła się i tym razem.
 Warmsley Yale 34? Londyn prosi do aparatu pannÄ™ Lynn Marchmont.
Serce zamarło w dziewczynie.
 SÅ‚ucham. Lynn Marchmont przy telefonie.
 ChwileczkÄ™, proszÄ™.
Lynn czekała. W słuchawce odezwały się jakieś trzaski, pózniej wszystko
umilkło.
 Telefony funkcjonują, coraz gorzej  pomyślała.
43
Czekała długo. Mocno ściskała słuchawkę. Na koniec odezwał się inny kobiecy
głos  obojętny, daleki.
 Proszę odłożyć słuchawkę. Połączenie będzie pózniej.
Lynn odeszła w stronę drzwi do salonu, ale dzwonek zabrzęczał, gdy dotykała
klamki. Zawróciła pośpiesznie.
 Warmsley Yale 34?  zapytał głos, tym razem męski.  Londyn prosi pannę
Lynn Marchmont.
 Jestem przy telefonie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl