[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ramionami.
- U mnie wszystko w porządku. - Wydawało mi się, że to za
mało i dodałam: - Moi rodzice chcą się przeprowadzić, myślę więc o
wynajęciu mieszkania. - Urwałam, ale widziałam, że czeka na
więcej. - A może po prostu kupię samochód.
- Nic się nie zmieniło w sprawach sercowych?
Tym mnie kompletnie zaskoczyła. O co jej chodzi? I co ją
właściwie obchodziło, czy kogoś mam? Dla mojej pracy nie miało to
żadnego znaczenia.
- Nie.
Po chwili zrozumiałam, że szefowa starała się ze mną rozmawiać,
jakbyśmy były przyjaciółkami. Wiedziałam, że nie miała wielu
znajomych, a jeśli miała, to najwidoczniej nie pozwalała im dzwonić
do siebie do pracy.
Zatrudniła mnie, bo, jak mówiła, umiałam wyciągać wnioski. Gdy
tylko o tym pomyślałam, zrozumiałam, o co jej chodziło.
- Wychodzisz za mąż - wypaliłam.
- Sekret się wydał - powiedziała i zapaliła papierosa. W
naszym biurze się nie pali, ale to nie dotyczy szefowej. W końcu to jej
firma. - Skąd wiesz? Ktoś ci powiedział?
- W poniedziałek wyjeżdżasz na tydzień. Mówiłaś, że na
spotkania służbowe, ale do tej pory nie słyszałam żadnych konkretów.
- Nie dodałam, że często nie było jej w biurze i dzwoniła więcej niż
zwykle ani że przypomniałam sobie, jak ostatnio często bawiła się
palcami, jakby przyzwyczajała się do noszenia obrączki. Dawno temu
przekonałam się, że nie powinnam mówić ludziom wszystkiego, co
zauważyłam, bo stają się nerwowi.
- Jesteś bardzo spostrzegawcza - stwierdziła Vicky. Zrobiło to
na niej wrażenie.
Zgadza się - pomyślałam. Za chwilę poprosisz, żebym się zajęła
klientami.
Vicky opowiedziała mi o ślubie, o podróży poślubnej, o tym, jak
jej syn odnosił się do nowego taty. Opowiedziała mi także o Nicku, jej
narzeczonym, który wydawał się w porządku, choć miał dziwny gust
do kobiet. Zlub i podróż miały być bardzo drogie, co najmniej
dwadzieścia tysięcy. Zachichotała nieprzekonująco i stwierdziła, że jej
ojciec dziękuje Bogu, że nie musi tym razem płacić. Kiedy o tym
wspomniała, wyobraziłam sobie własnego tatę. Gdyby coś takiego
usłyszał, chyba by się zdenerwował.
Jednak zaskoczyła mnie tym, że nie wspomniała o klientach.
Przypuszczalnie zostawiła to na pózniej. Zakończyła rozmowę
ścisłymi instrukcjami, abym przypadkiem nikomu nie pisnęła o ślubie,
a zwłaszcza żadnemu z klientów. Zdziwiło mnie to, bo większość z
nich jest bogata i na pewno daliby jej wspaniałe prezenty ślubne.
Co za dylemat... Kiedy wróciłam do pomieszczenia dla
niewolników, Barbara rzuciła mi pytające spojrzenie. Mój wzrok
wyrażał kompletne zdumienie i nieświadomość. Zbliżała się pora
lunchu i widziałam, że Barbara zamierza podejść i spytać od
niechcenia o rozmowę z szefową. Zadzwoniłam do Sharon z nadzieją,
że Barbarze nie będzie się chciało czekać, aż skończę rozmawiać, a
tymczasem coś wymyślę.
Sharon podniosła słuchawkę po drugim dzwonku. U niej w pracy
obowiązuje zasada, że telefon nie może dzwonić dłużej niż dwa razy,
bo to robi złe wrażenie na klientach. To głupia zasada, ale nie mogłam
mówić tego głośno, bo to moja firma nauczyła tego firmę Sharon.
- Usługi Ruchome, mówi Sharon, czym mogę służyć?
- Dzwonię z radia Jeden - Dwadzieścia FM - powiedziałam z
amerykańskim akcentem. - Przykro mi, ale gdyby odpowiedziała
pani:  Radio Jeden - Dwadzieścia nadaje wszystkie najnowsze hity",
wygrałaby pani tysiąc funtów.
- Akurat. Radio nie nadaje na fali stu dwudziestu metrów,
Susan.
- To dzwonię z policji. Pani samochód został odholowany.
- Co jest? Denerwujesz siÄ™ przed dzisiejszym spotkaniem?
- Prawdę mówiąc, w ogóle o nim zapomniałam - skłamałam. -
Przez całe rano byłam bardzo zajęta. - Kolejne kłamstwo. Jak łatwo
kłamiemy naszym przyjaciołom, zwłaszcza w nieważnych sprawach.
- Masz szczęście. Ja z nudów wciąż patrzę na zegar. Mała
wskazówka z takim trudem wdrapuje się do góry na dwunastą że
można by się spodziewać, że szybko zleci na szóstą. Jest nudniej niż
w świąteczne popołudnie z jednym tylko filmem Jamesa Bonda.
- Z którym?
- Tym z Grace Jones.
- Zabójczy widok - powiedziałam, jak zwykle się popisując. -
Muzyka Duran Duran.
- Pamiętam. I pamiętam, że się posikałaś tego dnia, kiedy
zobaczyłaś Simona le Bona w Arnotts. Przynajmniej mówiłaś, że to
był on.
- Bo był. Nigdy nie zapomnę, że w ogóle nie zwrócił na mnie
uwagi. Tylko prawdziwa gwiazda potrafi tak ignorować innych. -
Westchnęłam. - Nie jak te tak zwane dzisiejsze gwiazdy rocka. W
naszych czasach znani ludzie byli lepszej jakości. Pamiętasz, jak
widziałyśmy Nika Kershawa na lotnisku?
- Ale... - zaczęła Sharon, przypominając mi tym samym, że już
prawie pierwsza. Miałyśmy zasadę, żeby nie dzwonić do siebie w
czasie przerwy na lunch. Wyłącznie w godzinach pracy.
- Dwie sprawy - powiedziałam szybko. - Po pierwsze,
zastanawiałam się, dokąd wybierasz się dziś wieczorem. Na wypadek,
gdyby Sam nie przyszedł.
- Nie myśl tak. Przyjdzie.
- Będziesz miała cholerne wyrzuty sumienia, kiedy jutro rano
będę ci się wypłakiwać w słuchawkę.
- Gdzie i o której się z nim umówiłaś?
- O siódmej przy Eason's. Milczała przez chwilę.
- Dobrze. Nie wiem, czy będziemy w mieście, ale jeśli
będziemy, postaram się przejść obok Eason's koło wpół do ósmej.
Jeżeli nadal tam będziesz, głośno przeproszę cię za spóznienie,
żeby wszyscy inni, wystawieni do wiatru ludzie myśleli, że czekasz na
mnie.
- Fantastycznie. Dzięki.
- A druga sprawa?
- Zapomniałam - stwierdziłam, zastanawiając się przez
moment. - Poczekaj, coś ci powiem, choć to nie to, o czym
zapomniałam. Pamiętasz, co Jackie mówiła o Anthonym? On nie jest
zainteresowany.
- Bardzo dobrze. Wiedziałam, że ma dobry gust. Sama
miałabym na niego ochotę.
- Nie zaczynaj, błagam. W końcu zostanę jego agentką.
- Chciałabyś dostawać dziesięć procent od wszystkiego?
Musiałabyś prowadzić zupełnie inne życie.
Roześmiałam się.
- Przynajmniej byłoby to jakieś życie. Już mi się przypomniało,
co chciałam powiedzieć... Moi rodzice chcą się przeprowadzić.
Szukam mieszkania.
- Znając twoją matkę, pewno za parę tygodni już ich tu nie
będzie. Może ich nawet nie zastaniesz, jak wrócisz do domu.
Barbara rzuciła mi na biurko papierowy samolocik z dużym
napisem LUNCH. Zaraz po nim wylądował drugi z napisem JU%7ł.
- Posłuchaj, muszę kończyć - powiedziałam do Sharon. Daj mi
znać, jakbyś słyszała o jakimś mieszkaniu do wynajęcia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl