[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kapturem.
- O... tak! Jak się masz, Davy? Jakoś nie mogę usnąć.
- Jeszcze wcześnie - zauważył Davy, zacierając zmarz
nięte ręce. - Wyszła pani zażyć świeżego powietrza? Ma pani
zdrowie - powiedział z uznaniem. - Zresztą tu nie jest tak
zle. Tam w górze - wskazał wieżę, na której powinien pełnić
służbę - wiatr głowę urywa.
Strażnik najwyrazniej miał ochotę uciąć sobie pogawędkę.
- Pewnie nie możesz się doczekać końca służby, co?
- Jeśli dowie się, kiedy nastąpi zmiana straży, będzie mog
ła wrócić, gdy służbę obejmie inny żołnierz. Dzięki temu
nikt nie będzie wiedział, jak długo nie było jej we własnej
sypialni.
- Oj, dobrze będzie schować się w ciepłej izbie - przy
znał Davy. - Niebawem mnie zmieni Thomas.
Chwała Bogu!
- No to dobrej nocy, Davy. PrzejdÄ™ siÄ™ trochÄ™.
Dalsza droga szczęśliwie upłynęła już bez niespodzianek.
Najwyrazniej inni strażnicy mimo zimna pełnili służbę jak
należy. Z ulgą schroniła się we wnętrzu wieży i zbiegła scho
dami w dół.
RS
Ian otworzył przed nią drzwi, nim zdążyła zastukać.
- Witaj, piękna damo. - Skłonił się przed nią nisko.
Weszła do wnętrza, ściskając opończę pod szyją. Izba Iana
była podobna do jej własnej, niewielka i przytulna. Przed ko
minkiem, na którym trzaskał ogień, stały dwa krzesła. Zciany
zawieszone były tkaninami. Tylko łoże było większe, z bal
dachimem i zasłonami.
Na wszelki wypadek czym prędzej podeszła do komin
ka i usiadła na krześle. Ian natychmiast pomógł jej zdjąć
opończę.
- Czy jest ci ciepło, pani? - spytał troskliwie.
- Tak - odpowiedziała, nie podejrzewając podstępu.
- Wobec tego, może zdejmiesz coś jeszcze?
Aagodna ironia w jego głosie natychmiast ją rozzłościła.
Prawdę mówiąc, cała ta sytuacja wprawiała ją we wściekłość.
Wino, które przyniosła Honor, nie tylko w niczym nie po
mogło, a wręcz zmąciło myśli Juliany. Nie potrafiła nazwać
swych emocji, więcej nawet, wolała nie zastanawiać się nad
nimi. Niejasno podejrzewała, że to, co czuje w tej chwili,
może być po prostu pragnieniem grzechu.
Ian uklęknął przed nią.
- Czy żałujesz, że tu przyszłaś, kochanie?
- Oczywiście, że nie - odpowiedziała oschle. - Widzisz
teraz, że nie potrafię się oprzeć takiemu zaproszeniu.
- Zaiste. Już myślałem, że się rozmyśliłaś. Przyznaję, że
żadna rozsądna dziewczyna nie ważyłaby się na takie odwie
dziny.
- No widzisz - powiedziała triumfalnie. - Teraz już
wiesz, jak to ze mnÄ… jest, Ianie.
- No, nie do końca. - W jego oczach pojawiły się wesołe
iskierki.
Juliana poczuła, że dłoń Iana obejmuje jej nogę w kostce.
RS
Długie pałce były ciepłe i delikatne. Po chwili dłoń mężczy
zny zaczęła się powoli wspinać po jej łydce.
Ogarnęła ją panika, ale najwyższym wysiłkiem woli zmu
siła się do zachowania spokoju. Było nie było, przyszła dc
niego po to, by przekonać go, iż jest niewolnicą zmysłów.
A przy tym jego pieszczotliwe dotknięcie sprawiało jej wiel
ką przyjemność.
Juliana zamknęła oczy i odchyliła głowę na oparcie krzes
ła. Była pewna, że w przyszłości nie zazna więcej podobnych
przeżyć. Cóż szkodzi poznać na własnej skórze, co takiego
jest w tym kochaniu, że wszyscy wychwalają je pod nie
biosa?
Nagłe uświadomiła sobie, że dłoń Iana minęła jej kolano.
Natychmiast wyprostowała się i otworzyła oczy. Odepchnęła
jego rękę.
- Dosyć tego! - zażądała, nim przyszło jej do głowy, że
powinna jakoś uzasadnić swoją decyzję. Co by tu powie
dzieć? - zastanawiała się gorączkowo. - Chce mi się pić.
Masz wodÄ™?
- Niestety, mam tylko wino - odpowiedział z ciężkim
westchnieniem.
Natychmiast podał jej kielich i stanął naprzeciw niej
z drugim pucharem w ręku.
- Czy wypijemy za naszą szczęśliwą noc?
Omal się nie zakrztusiła. Zmieszana, pośpiesznie opróżni
Å‚a kielich.
- Bardzo dobre wino - zauważyła.
Istotnie wino Iana smakowało jej bardziej od tego, którym
poczęstowała ją Honor.
Roześmiał się. Ku swemu zaskoczeniu odkryła, że lubi ten
jego niski, dudniący śmiech, który zaczynał się gdzieś głębo
ko w piersi, a potem zdawał się ogarniać całe jego ciało aż
RS
po pięknie wykrojone usta i pełne radości i ciepła oczy. Blask
świec i płonącego ognia dodawał twarzy Iana niezwykłego uro
ku. Juliana uświadomią sobie, że ta dziwna i naganna sytuacja
sprawia jej stanowczo zbyt wiele przyjemności.
- Powinnam już pójść - powiedziała na wpół do Iana, na
wpół do siebie.
- Już? - Spojrzał na nią zaskoczony i rozczarowany, ale
zaraz się rozpogodził. - Nie ukrywam, że martwi mnie twoja
decyzja... ale i cieszy, bo widzę, że jednak miałem rację. Je
steś uczciwą dziewczyną, która tylko udawała rozpustnicę.
- Nie! - zaprotestowała gwałtownie. - Ale... to tylko...
%7ładna rozsądna wymówka nie przychodziła jej do głowy.
Co powinna powiedzieć, by uwierzył jej słowom, a jednak
pozwolił odejść?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]