[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wparłszy się mocno nogami w podkład, puścił linę lewą ręką i sięgnął do kieszeni po gałązkę,
którą zebrał pajęczynę wiele dni temu. Wskazując pokład statku, wyskandował zaklęcie.
Z gałązki wystrzeliła sieć włókien, które uderzyły w pokład. Kilka porwała wyjąca wichura, ale
większość przyczepiła się do desek. Utworzyły na pokładzie lepką plamę barwy kości, plamę, która
stopniowo robiła się coraz grubsza, w miarę jak gałązka wypluwała kolejne pasma pajęczyny. Kiedy czar
przestał działać, masa pajęczych nici miała prawie pół kroku grubości i tworzyła owal przypominający
kokon.
Puszczając gałązkę, którą natychmiast porwał wiatr, Pharaun wyłowił z kieszeni grudkę smoły i
wepchnął ją sobie do ust. Przełknął gumowatą masę, dławiąc się lekko, gdy pajęcze włoski zatopione w
smole połaskotały go w tył gardła, po czym zwinął palce w kształt pająka i lekko puknął się opuszkami w
pierś. Jego dłonie natychmiast zrobiły się lepkie - na tyle, by przylepić się do przemoczonego piwafwi,
gdy odgarnął je do tyłu.
Ostrożnie, wciąż trzymając się liny z jelita, czarodziej odsunął jedną stopę od masztu i poczuł, jak
but przylepia mu się do desek. Potem, idąc powoli i dotykając jedną dłonią nachylonego pokładu, dotarł
do plątaniny pajęczych nici.
Wyprostowanie się było niemożliwe - statek był pochylony pod ostrym kątem i zataczał oszalałe
koła wokół wnętrza wiru, z połową kadłuba zanurzoną w wodzie i masztami skierowanymi w stronę oka
cyklonu. Pokład drżał pod stopami Pharauna jak żywa istota, wirując dookoła, deski trzeszczały jak chór
143
nieumarłych. Czarodziej usłyszał dzwięk, który zabrzmiał jak przesuwanie się jakiegoś ciężaru w
przestrzeni pod jego stopami, ale było w tym dzwięku jeszcze coś, choć nie wiedział co.
Zmuszony do stania pod kątem, od którego bolały go kolana i kostki u nóg, mag walczył o
zachowanie równowagi. Upadek zniweczyłby wszystko. Tymczasem wiatr wyjący w linach nad głową
zawodził upiornie, a miarowe łopotanie poszarpanych żagli brzmiało jak zakłócone bicie serca.
Pharaun otworzył sakiewkę zawieszoną na szyi. Posążek wewnątrz niej nadspodziewanie dobrze
zniósł szarpanie wiatru. Tylko ogon lekko się wygiął. Kawałek łańcuszka otrzymany od Valasa był wciąż
owinięty mocno wokół kostki demona, a znajdująca się na jego końcu szpilka tkwiła na swoim miejscu.
Spiesząc się, Pharaun sięgnął w dół, prawie wpadając w pajęczynę, gdy podrzucony falą statek wierzgnął
i dopiero w ostatniej chwili odzyskał równowagę, po czym zanurzył stopy figurki w zewnętrznej części
pajęczyny, przyklejając ją do pokładu. Potem ostrożnie wbił szpilkę w pokład. Wsunęła się w białe jak
kość deski, jak gdyby wchodziła w kawałek mokrej kredy.
Pharaun rozpoczął zaklęcie pętające. Wpatrując się w demona wiszącego wysoko nad masztem,
skandował słowa zaklęcia z rękami wzniesionymi nad głową. Jego kciuki i palce wskazujące tworzyły
splatające się koła. Powoli zaczął opuszczać dłonie w stronę pokładu i zachichotał z radości, widząc, że
demon zaczyna opadać coraz niżej. Przymuszony zaklęciem, został ściągnięty poniżej czubka masztu, do
poziomu, gdzie uczepili się go Quenthel i Jeggred i w końcu do miejsca, gdzie stał Pharaun. Wciąż
targany podmuchami gwałtownego wiatru demon wydawał się rosnąć i robić coraz grozniejszy, ale był to
tylko efekt otaczającej go bezbożnej aury. W rzeczywistości był tylko nieco większy od Pharauna. Był
jednak mocno umięśniony, miał u rąk i nóg szpony przypominające pożółkłe sztylety i ogon, który
wydawał się dość potężny, by mógł złamać nim stalagmit na pół. Jego twarz przypominała szczurzy pysk,
a skórę miał nakrapianą, o chorobliwym odcieniu szarości. Gdy znalazł się na wysokości wzroku
Pharauna, prowadzony ruchami rąk maga w stronę posążka przyczepionego do pokładu, czarodziej
zauważył, że w jednej z jego małżowin usznych wygryziony jest półokrąg. Rana jątrzyła się, a z
przegniłego mięsa wystawał nieruchomy robak kolejna ofiara zaklęcia, które uwięziło demona w czasie.
Kucając, Pharaun dotknął posążka, po czym rozwarł palce tworzące splatające się okręgi. Gdy
rozerwał symboliczny łańcuch, opal eksplodował w rozbłysku wielobarwnej magicznej energii, topiąc
posążek.
Pharaun został na chwilę oślepiony, ale słodki zapach stopionego wosku powiedział mu, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]