[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- W takim razie co my zrobimy?
- Ram właśnie organizuje małą delegację, która pojedzie tam, \eby przeprowadzić
rozmowy. Z pewnością będzie jej przewodniczył Goram, jeden ze Stra\ników...
- Tak, znam Gorama. Byłam z nim wtedy w Ciemności.
- Ano właśnie. Pojadę te\ ja i ewentualnie ty, jako obserwator, w \adnym innym
charakterze. Ty nie powinnaś opuszczać bezpiecznego terytorium. Ty i wszyscy, którzy byli
a\ do końca w Górach Czarnych, jesteście za bardzo zmęczeni. Nie mo\emy nikogo z was
obcią\ać nowym, bardzo trudnym zadaniem. Musimy natomiast mieć ze sobą kogoś, kto się
zna na magii, mo\e się to okazać potrzebne w kontaktach z istotami ziemi, i chyba tym razem
wybierzemy tego, którego wam w tamtej podró\y najbardziej brakowało.
- Móri - ucieszyła się Siska. - Nawet byś nie zgadł, jak bardzo za nim tęskniliśmy!
- Jestem w stanie to zrozumieć. Chętnie te\ bym zabrał Elenę, ale ona pracuje nad
nowym projektem i nie mo\e przerwać.
- No, a jak wasze sprawy? - zapytała Siska cicho.
Jaskari skrzywił się boleśnie.
- Niby wszystko idzie we właściwym kierunku. Ale działać trzeba wolno, bardzo
wolno. Dosyć trudno pozbyć się wra\enia, które zostawiła po sobie Griselda.
- Ta wiedzma!
- To delikatnie powiedziane. Boję się tylko, \e Elena nie będzie chciała na mnie
czekać i znajdzie sobie kogoś innego.
- Nie zrobi tego, mogę cię zapewnić - odparła Siska z przekonaniem.
- Dziękuję ci bardzo - uśmiechnął się Jaskari.
Stał przed nią taki przystojny i męski! Ramiona miał szerokie jak drzewo i trzymał się
bardzo prosto. Głupia Elena, pomyślała Siska. Dlaczego ona go tak męczy? Machnijcie ręką
na GriseldÄ™ oboje i odnajdzcie drogÄ™ do siebie!
Ale historia miłosna Eleny i Jaskariego miała w sobie coś z gazetowej powieści w
odcinkach.
- Więc pojedziemy tylko we czworo? - Siska wróciła do poprzedniej rozmowy. - Ty i
ja, Goram i Móri?
- Zgadza siÄ™.
Ale to się nie zgadzało. Musieli zabrać ze sobą jeszcze kogoś.
16
Lilja była bardzo niespokojna. Trawiła ją jakaś dziwna gorączka, niczego takiego
nigdy jeszcze nie doświadczyła.
Oczywiście bywała ju\ wcześniej zakochana! Oczywiście wymykała się z domu i
krą\yła po ulicach, by  przypadkiem spotkać swego wybranego, jak to robią wszystkie
nastolatki. Wszystko po to, by zwrócić na siebie jego uwagę. Mogła się wygłupiać, robić
najdziwniejsze rzeczy, posyłać mu ukradkowe tęskne spojrzenia.
Ale dawno ju\ skończyła z czymś takim. To teraz było całkiem inne. Głębokie,
przera\ajÄ…ce i niebezpieczne!
Lemuryjczyk? Lilja nie wiedziała, \e wpada w tę samą pułapkę, w którą wpadły
właśnie dwie inne młode kobiety, bo za bardzo się zbli\yły do czarujących, przystojnych
Lemuryjczyków, nie miała jeszcze pojęcia o tym, co przytrafiło się Indrze i Sol. Ale istniała
ró\nica. I Ram, i Kiro \yczyli sobie bli\szej znajomości z Indrą i Sol. Goram natomiast
niczego takiego nie pragnął, jeśli chodzi o Lilję. Była dla niego tylko młodą, ufną
dziewczyną, która nie zawsze zachowuje się rozsądnie. Nie znała jeszcze tej potę\nej siły
przyciągania, którą Lemuryjczycy są w stanie zmobilizować, gdy \yczą sobie uczuć kobiety
w odpowiedzi na własne zaanga\owanie.
Goram nie chciałby, \eby ta młoda dziewczyna się w nim zakochała. Sytuacja byłaby
zbyt skomplikowana, po części ze względu na jej trudną rodzinę, po części ze względu na
samą Lilję. Była zbyt młoda i zbyt niewinna, pochodziła ze środowiska pełnego przesądów i
staroświeckich przekonań. W niczym nie przypominała dziewcząt z Ludzi Lodu i krewnych
czarnoksiÄ™\nika.
Dr\ącymi rękami Lilja pakowała swoje rzeczy przed wyjazdem do Sagi, gdzie zacznie
pracować w szpitalu. Wszystko stało się tak szybko, nie miały z matką czasu nad niczym się
zastanowić, niczego przemyśleć, ale obie bardzo chciały jak najszybciej opuście swoich
dotychczasowych sąsiadów.
Ale będzie gadania! O dwóch braciach, zabranych przez Stra\ników. O znęcaniu się
mę\a wyniosłej pani Anderson nad rodziną! Có\ to za skandal!
Fakt, \e rodzina Silasa będzie nara\ona dokładnie na to samo, nikogo nie martwił.
Tamta rodzina bowiem znajdowała się, zdaniem pani Anderson, na znacznie ni\szym
poziomie. Wiadomo było tylko, \e ów Stra\nik, który ma na imię Goram, odwiedził jeszcze
raz szkołę i rozprawił się z grupą starszych chłopaków, którzy prześladowali tak wielu
pierwszoklasistów, a ju\ zwłaszcza  nietoperza . Fakt, bo nawet solidne rodziny z sąsiedztwa
w ten sposób nazywały chłopca, nie zastanawiając się wcale, co takie małe, samotne dziecko
mo\e odczuwać.
Praca? Lilja będzie pracować po raz pierwszy w swoim \yciu. Wiedziała, \e do jej
obowiązków będą nale\eć najprostsze czynności w szpitalu. Przenoszenie jednych rzeczy,
przynoszenie innych, sprzątanie i mycie, pomaganie pielęgniarkom... Nic takiego, ale mimo
to się cieszyła. Bo mo\e on od czasu do czasu tam zajrzy?
Och, nikt nie mo\e się dowiedzieć, o czym Lilja myśli w ka\dej sekundzie doby. Co
by ludzie powiedzieli? Mama z pewnością by zemdlała. A ojciec... Nie, ojciec nie powie nic,
został zamknięty czy coś takiego.
Jaką ulgę sprawiała jej myśl o tym! Nie bać się ju\ więcej ojca, w ka\dym razie przez
bardzo długi czas. Móc odsunąć od siebie wszystkie złe i przykre myśli.
Silas i jego rodzina zdą\yli się ju\ przeprowadzić do nowego domu, mama chłopca
zadzwoniła do mamy Lilji i z wielkim entuzjazmem opowiadała, \e wszystko jest
fantastyczne, dom le\y na pięknym wzgórzu koło miasta Saga. Z balkonu widać rozległy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl