[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ciemna. W dolinie temperatura była znacznie wyższa niż na wybrzeżu, a powie-
trze przesycone nieomal dotykalną wilgocią. Roślinność też była tu inna. Na wy-
brzeżu drzewa miały raczej ostre, czasem niebezpiecznie ostre liście. Tutaj liście
były zaokrąglone i mięsiste, połyskujące w promieniach słońca, które przedarły
się przez kopułę splątanych u góry gałęzi.
Gundersen i jego wierzchowiec zstępowali w dolinę przesieką. Szli wzdłuż
strumienia, który płynął w głąb lądu. Ziemia była gąbczasta, miękka i coraz czę-
ściej Srin gahar zapadał się po kolana w muł. Wreszcie znalezli się w szerokim,
kolistym basenie, położonym chyba najniżej w całej okolicy. Z trzech lub czterech
stron wpadały do niego strumienie, zasilając ciemne, zarośnięte zielskiem jezioro.
Wokół jego brzegów przebywało stado Srin gahara. Gundersen zobaczył kilkaset
nildorów  pasących się, śpiących, przechadzających się lub kopulujących.
 Zsadz mnie  powiedział, sam zdziwiony.  Będę szedł koło ciebie.
Srin gahar bez słowa pozwolił mu zejść.
Gdy tylko Gundersen dotknął ziemi, pożałował, że odezwała się w nim nuta
egalitaryzmu. Stopy nildora, o szerokich poduszkach, były w stanie utrzymać się
na bagnistym podłożu, a Gundersen zapadał się w muł, jeśli tylko pozostał na jed-
nym miejscu dłużej niż chwilę. Teraz już jednak nie mógłby dosiąść Srin gahara.
Każdy krok był walką. Walczył. Był bardzo spięty i niepewny, jakiego dozna tu
28
przyjęcia. I był głodny, bowiem przez całą drogę nie jadł nic poza paroma gorz-
kimi owocami, zerwanymi z mijanych drzew. Zatęchłe powietrze utrudniało mu
oddychanie. Odczuł więc niebywała ulgę, kiedy u podnóża pochyłość grunt zrobił
się twardszy. To rozrastające się z jeziora gąbczaste rośliny utworzyły gruby, zbity
dywan, dajÄ…cy pewniejsza podporÄ™ stopom.
Srin gahar podniósł trąbę i grzmiąco zaryczał na powitanie. Parę nildorów
zatrąbiło w odpowiedzi, potem Srin gahar zwrócił się do Gundersena.
 Przyjacielu mej podróży  powiedział  wielokrotnie urodzony stoi na
brzegu jeziora. Widzisz go? Tam, w tej grupie. Czy mam ciÄ™ zaraz do niego za-
prowadzić?
 Proszę cię o to bardzo  odparł Gundersen.
W całym jeziorze unosiły się kępy roślinności. Po powierzchni pływały ma-
sy liści, wielkie zarodnie w kształcie filiżanek. łodygi jak splątane liny. Wszystko
granatowego koloru na tle jasnej, zielono-niebieskiej wody. Wśród tej masy gęstej
roślinności poruszały się wodno-lądowe ssaki i pół tuzina malidarów, których ob-
łe, żółtawe ciała były nieomal całkowicie zanurzone w wodzie. Widać było tylko
ich zaokrąglone grzbiety i sterczące peryskopy oczu umieszczonych na słupkach.
Ogromna żarłoczność malidarów zostawiła na jeziorze wielkie pustki, ale gwał-
towny wzrost nowych roślin szybko zablizniał te rany.
Gundersen i Srin gahar posuwali się w stronę wody. Nagle wiatr zmienił kie-
runek i Gundersena uderzył zapach jeziora. Zakrztusił się. Poczuł się tak. jak-
by wdychał opary z kadzi destylacyjnej. Jezioro fermentowało. Alkohol, będący
ubocznym produktem oddychania roślin wodnych, nie znajdował żadnego ujścia
i jezioro zmieniło się w ogromną wannę samogonu. Alkohol i woda szybko paro-
wały, toteż powietrze wokół było nie tylko wilgotne, ale i upajające. Woda przy-
noszona przez strumienie nie była w stanie wyrównać ubytków spowodowanych
parowaniem i z biegiem lat procent alkoholu w zbiorniku stale się zwiększał. Gun-
dersen przypomniał sobie, że w czasach kiedy Kompania rządziła na tej planecie,
takie jeziora doprowadziły do zguby niejednego agenta.
Wydawało się. że nildory, gdy koło nich przechodził, nie zwracają na niego
uwagi. Wiedział jednak, że to tylko udawanie, że wszyscy w obozowisku bacz-
nie go obserwują. Zdumiał się, że nad brzegiem jednego ze strumieni spostrzegł
kilkanaście szałasów. Nildory nie mają żadnych mieszkań, w tym klimacie nie
jest to potrzebne. Nie są zresztą w stanie wznieść jakiejkolwiek konstrukcji. Ze
zdziwieniem przyglądał się więc tym prymitywnym budowlom, a po chwili zro-
zumiał: były to chaty sulidorów. Zagadka stawała się coraz bardziej skompliko-
wana. Dotychczas nie spotkał się z tak bliskimi związkami pomiędzy nildorami
a mięsożernymi dwunogami z Krainy Mgieł. Wkrótce zobaczył i same sulidory.
Było ich ze dwadzieścia. Siedziały ze skrzyżowanymi nogami. Niewolnicy? Jeń-
cy? Przyjaciele plemienia? %7ładne z tych przypuszczeń nie dawało sensownego
wyjaśnienia.
29
 Oto jest nasz wiele razy urodzony  rzekł Srin gahar, wskazując trąbą
starego, pokrytego bliznami nildora stojÄ…cego nad brzegiem jeziora.
Gundersen poczuł pełen szacunku podziw nie tylko z powodu sędziwego wie-
ku tego stworzenia, ale też i dlatego, że wiedział o jego wielokrotnym uczest-
nictwie w niewyobrażalnym rytuale powtórnych narodzin. Ten nildor przekroczył
barierę, która ograniczała Ziemian. Nieogarniona różnica przeżyć powodowała,
że Gundersen zbliżał się z drżeniem do przywódcy stada.
Starca otaczał krąg  dworaków . Mieli szarą skórę i również byli pomarszcze-
ni: zgromadzenie seniorów. Młodsze nildory, z generacji Srin gahara. trzymały się
w pełnej respektu odległości. W obozowisku w ogóle nie było nildorów niedoj-
rzałych. %7ładen Ziemianin nigdy nie widział nildora w wieku młodzieńczym. Gun-
deresenowi mówiono, że nildory zawsze przychodzą na świat w Krainie Mgieł, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl