[ Pobierz całość w formacie PDF ]
A skądże! zaprzeczyła gorliwie Marylka. Oczywiście zapomniała. Może być wcześniej. Jestem
do dyspozycji. Jak zawsze zresztÄ….
No to załatwione. I do zobaczyska.
Na pierwszy ogień poszły rzeczy letnie; Marylka władowała wszystkie do pojemników i pudeł. Przez
chwilę zastanawiała się, co z nimi począć, ale przypomniała sobie, że ma pod domem bezkresne piwnice.
Całe szczęście wolne od pleśni i charakterystycznego zapachu stęchlizny, typowego dla starych
i niewietrzonych pomieszczeń. Po kwadransie, zasapana i zakurzona, umieściła w nich kartony
z ubraniami, wcześniej próbując choć trochę odkurzyć podziemia. Wyzwanie okazało się na miarę
sprzątania stajni Augiasza, więc na razie Marylka uprzątnęła zaledwie jedno niewielkie pomieszczenie,
gdzie ustawiła pudła w równych rzędach. Zanim wyszła na górę, dla porządku opisała je czarnym
flamastrem. Po godzinie los ubrań letnich dzieliło już nie wiadomo ile par japonek, sandałków,
tenisówek i szpilek bez palców.
Uff! Z kieliszkiem wina w dłoni zmęczona Marylka opadła na kanapę.
Zadowolona z siebie, rozkoszowała się widokiem szaf, w których nareszcie wszystko miało swoje
miejsce. Jeszcze tylko przydałby się jakiś spryciarz, który by połączył to wszystko w odpowiednie
zestawy i podpowiedział, co dokupić, aby stworzyć szafę doskonałą. Marylce od zawsze marzyła się
garderoba z genialnie dobranymi rzeczami, a tymczasem ciuchów było po sufit, a ona i tak chodziła
w kółko w tych samych, sprawdzonych kompletach. Dzięki Bogu niedługo miało się to zmienić.
Drugi kieliszek wina jeszcze bardziej poprawił jej humor, a kolejne dwa rozleniwiły ją na dobre.
W ciągu kilku minut zdołała rozgrzeszyć się całkowicie i odpuścić sobie dalszą czystkę w szafach.
Uznała, że na jeden dzień to wystarczy. Ułożyła się w łóżku po gorącej kąpieli i obiecała sobie
poświęcić cały następny dzień na sprzątanie domu odsuwanie mebli, umycie okien i trzepanie
dywanów. Pełna optymizmu nastawiła budzik na siódmą.
O dziwo, obudziła się już przy pierwszym dzwonku. Fakt, położyła się wyjątkowo wcześnie, ale
czuwała, dopóki nie usłyszała powracającego Kuby. Ostatnio chłopak nabrał zwyczaju drzemania
w wannie przy lejącej się wodzie. Przepływ regulował piętą. Marylka, świadoma niemądrych praktyk
bratanka, cały czas miała się na baczności. Pomijając horrendalne rachunki za wodę i gaz, potwornie się
bała, że pewnego wieczora Kuba po prostu się utopi. W jej wannie! Na nic zdawały się srogie
reprymendy. Na szczęście ubiegłego wieczoru chłopak okazał się miłosierny i poprzestał na szybkim
prysznicu.
===aQ88Dm1eaA4/WW8Lb1dgBGBYYFlrWz1cbl1oDT9bbF0=
Rozdział 11
Marylka wstała rześka jak mało kiedy, przeciągnęła się mocno i razno wyskoczyła z łóżka. Zajrzała do
uporządkowanej szafy, wyciągnęła dres i poszła do łazienki. Po drodze nastawiła ekspres do kawy
i w ramach dobroci dla ludzkości przyszykowała bratankowi śniadanie do szkoły. Kuba zdziwił się
niezmiernie, ale podziękował i skwapliwie wepchnął bułkę do plecaka.
Dzięki, ciotka! Pamiętasz, że dziś wieczorem wychodzę?
Pamiętam. A o której planujesz wrócić? Nie zapomnij, że musisz odprowadzić Halinkę.
Rany, nie mów do mnie jak do dziecka! Przecież wiem, że muszę ją odprowadzić!
Spokojnie stary, nie denerwuj się tak. Złość piękności szkodzi.
Przepraszam. Kuba zdał sobie sprawę, że miota się niepotrzebnie. O której mam być?
A uważasz, że o której powinieneś?
Nie mam pojęcia.
To skonsultuj się z ojcem i dajcie mi znać, co ustaliliście. Ja nie mam zamiaru czekać na ciebie do
rana, więc proponuję jakąś przyzwoitą porę. Poza tym nie życzę sobie być budzona po nocy. Tyle na ten
temat.
Dobra, spoko. Załatwione. To idę. Kuba podszedł do Marylki i cmoknął ją w policzek.
Nie zdarzyło mu się to nigdy wcześniej.
Zjawisz siÄ™ chyba w domu przed imprezÄ…?
Jasne. Aha, i obiad zjem w szkole, więc nie bierz mnie dziś pod uwagę rzucił jeszcze zza drzwi
i pognał na autobus.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]