[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bufetu. Gdyby postawiono je na bufecie, już po kilku minutach nic by tam nie było.
Jednej niedzieli nowa bufetowa postawiła na bufecie paterę z pomarańczami.
Pomarańcze znikły. Nie sprzedała i nie było w bufecie.
Gdy wszedłem do bufetu, okazało się, że do kupionej przez Joska ćwiartki jest
nas czterech. Znana metoda. Josek nie miał pieniędzy, więc zebrał od trzech
chłopaków po pięćdziesiąt groszy. Wódkę i zakąskę kupił nie w bufecie, lecz w
sklepiku, żeby było taniej, a za poniesioną fatygę należał do ćwiartki.
Gdy po wypiciu wódki wróciłem na salę, podszedł Olek i powiedział, że na
korytarzu czeka Janek Aapka i prosi, żebym na chwilę do niego wyszedł.
- Pożycz trzy złote - prosił Janek - dam ci na zastaw złoty zegarek. Patrz, jaki
ładny. Jak do następnej niedzieli nie oddam długu, to zegarek twój. - Pokazał mały
zegarek ze złotą bransoletką.
- Nie, nie biorę - odpowiedziałem. - Nie lubię pożyczać forsy pod zastaw. Na
cholerę mam mieć kłopot z twoim zegarkiem.
To daj dziesięć złotych i bierz.
- Nie mam tyle pieniędzy.
- No to daj osiem, bo muszę mieć forsę.
- Tryfny? - zapytałem, patrząc podejrzliwie na Janka.
- Nie pytaj, żadnego kłopotu z nim mieć nie będziesz. Tylko dawaj prędzej
forsÄ™, bo nie mam czasu.
- Zaczekaj, wejdę na salę, może uda mi się od kolegi pożyczyć. Wróciłem na
salę, żeby poszukać Leszka. Rozejrzałem się: jest Leszek.
Dałem mu znak, że czekam na niego po skończonym tańcu.
- Pożycz pięć złotych - poprosiłem - jutro w fabryce ci oddam. Trafia mi się za
osiem złotych złoty damski zegarek, a mam tylko trzy złote.
Po kilku minutach już Janek miał pieniądze, a ja w kieszeni złoty zegarek.
Zabawa trwa. Na sali widać coraz więcej pijanych. Dwóch prawie
nieprzytomnych chłopaki ułożyli pod ławkami. Zpią i nikomu nie przeszkadzają. Po
skończonej zabawie będą już na tyle trzezwi, że wrócą do domu o własnych siłach.
Olek jest zły. Przed chwilą prosił dziewczynę do tańca. Odmówiła mu, a teraz
tańczy z innym.
- Zróbcie z niej balona - prosił tak, jakby od tego zależało jego życie. - Z tobą
pójdzie tańczyć, a wtedy ja ją odklepię.
- Nie chcę - odpowiedziałem. - Nie lubię tego, to nie po mojemu. Nie chciała,
to więcej jej nigdy nie proś, ale po co zaraz balon?
- Nie, ja jej tego nie daruję. Napuszczę Rudego i zrobimy dużego balona -
powiedział Olek i poszedł szukać Rudego.
Mały balon polegał na tym, że w tańcu odklepywał ten, z którym
dziewczyna nie chciała pójść zatańczyć. Wiadomo, że odmówienie przez mężczyznę
oddania partnerki to ostatnie słowo do draki . Więc gdy taki klasnął w ręce, a
dziewczyna mówiła: Nie, ja nie chcę - partner mimo to kłaniał się grzecznie i... już
tańczyli ze sobą dwaj mężczyzni, a dziewczyna zostawała sama na środku sali. A
duży balon ? Zobaczymy za chwilę, bo już idzie wiadomość podawana z ust do ust:
Uważajcie - jak zagrają fokstrota, Rudy będzie robił balona . Z której? - pytano.
O z tej odpowiadano, pokazując przyszłą ofiarę. Odważna dziewczyna albo nie-
świadoma, co ją czeka.
Orkiestra zagrała fokstrota. Rudy już tańczy z dziewczyną. Wszystkie pary
tańcząc obserwują, kiedy rozpocznie się robienie balona . A oto już się zaczyna.
Rudy przetańczył normalnie jedno okrążenie. Teraz kręci się na środku sali i zaczyna
małpować. Orkiestra gra fokstrota, a on tańczy polkę. To jest sygnałem. Teraz
wszystkie pary przestają tańczyć. Tworzy się duży, ściśnięty krąg, w środku którego
szaleje Rudy. Wyczynia z partnerką różne łamańce i najbardziej fantastyczne figury.
Z polki przechodzi na krakowiaka. Klęka i każe dziewczynie tańczyć wokół siebie.
Wstaje i stara się zmusić partnerkę, żeby z kolei ona klęknęła. Wszyscy ryczą ze
śmiechu i klaszczą w ręce. Dziewczyna wyrwała się i ucieka, lecz nie może wyjść z
zamkniętego kręgu. Rudy goni ją, ciągnie za rękę na środek koła i dalej wyczynia
swoje łamańce. Znów się wyrwała, ale nie może uciec. Wreszcie rozluzniono krąg, a
dziewczyna czerwona ze złości i wstydu pędzi prosto do szatni, ubiera się szybko,
wychodzi - i już nigdy więcej u Przyjaciół się nie zjawia.
Wszystkie pary tańczą. Zabrano mi partnerkę. Zrobiłem półobrót i klasnąłem
w ręce przy pierwszej parze przesuwającej się obok mnie. Dziewczyna chce odejść do
mnie, ale facet trzyma ją patrząc na mnie z wyzywającym uśmiechem. Był to Rysiek
Bokser z Podrapcia. Mojego wzrostu, lecz dużo tęższy, dobrze już
zabalsamowany , widocznie szuka guza. Jak szukasz, to znajdziesz - pomyślałem
i klepnąłem drugi raz, tym razem ostro i tuż przed nosem. Gdy chciałem klepnąć w
ręce trzeci raz, po którym już automatycznie następuje uderzenie pięścią albo łbem,
dziewczyna, z którą tańczył, wyrwała się szybko, porwała mnie do tańca mówiąc
jednocześnie:
- Daj spokój, on jest pijany.
- Chociaż pijany, ale chyba wie, co to znaczy nie oddać partnerki -
odpowiedziałem zły za doznaną zniewagę, a równocześnie zadowolony, że jednak nie
doszło do awantury, na którą nie miałem chęci. Byłem w nowym garniturze, a taka
awantura łatwo może się zakończyć urwaniem klap. Po kilku minutach zobaczyłem,
jak Josek klął Boksera za to, że nie chciał mu oddać partnerki.
- On myśli, że jak ja jestem mały i słaby, to może do mnie podskoczyć? To się
mocno oszukał. Już ja na niego znajdę taki sposób, że długo będzie mnie pamiętał -
odgrażał się Josek stojąc w gronie kolegów.
- Daj spokój, on jest pijany - uspokajałem Joska tak, jak mnie niedawno
uspokajano. - Powiemy mu, jak wytrzezwieje. A jak będzie skakał, to dopiero wtedy
pogadamy z nim inaczej.
Wreszcie orkiestra zagrała marsza i zabawa skończona.
Wszyscy rzucili się do szatni po swoje palta. Ci, których palta wisiały przy
barierce, brali je sami. Dalsze wynosiła szatniarka i kładła na barierce, a każdy
zabierał swoje. Stałem z boku w małej grupce kolegów, gdy podszedł do mnie
Leszek.
- Nie widzę swojego palta - powiedział zdenerwowany.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]