[ Pobierz całość w formacie PDF ]
** *
Zanim znów spotkałem Mię, zrobiłem parę rzeczy w ciągu kilku tygodni:
Posprzątałem brudny balkon.
Poszedłem do apteki i kupiłem sobie krople do oczu i spray do nosa przeciw alergii na sierść
zwierzÄ…t.
Z pieniędzy na utrzymanie domu zwędziłem kilka drobnych banknotów.
Tak często słuchałem głośnej muzyki, że sąsiedzi zaczęli się uskarżać.
Poszedłem do fryzjera, aby obciąć włosy. Ale potem rozmyśliłem się i pozwoliłem im rosnąć,
czego dotychczas nie robiłem.
Zapytałem siostrę, dlaczego do nas wróciła.
Odkryłem, że mój rower górski zniknął z piwnicy. Ktoś mi go po prostu ukradł.
Wtedy puściły mi nerwy i kopnąłem drzwi piwnicy, aż pękły dwie deski.
87
Poza tym starałem się zachować spokój, pić niewiele alkoholu i nie brać życia zbyt serio.
* * *
Potem spotkałem Mię.
Pojawiła się jak grom z jasnego nieba. Właśnie tak. Najpierw całymi dniami na próżno
krążyłem po wszystkich ulicach w*^obliżu kościoła świętego Aukasza w nadziei, że
przypadkowo jÄ… spotkam.
Zupełnie zaskoczony stałem i gapiłem się na nią.
- Już myślałam, że cię nie ma - powiedziała Mia i uśmiechnęła się do mnie.
To było na kilka dni przed świętami Bożego Narodzenia. Staliśmy w mżawce naprzeciw
siebie.
- Zniknąłem na chwilę - odparłem i wpatrywałem się w nią długo. Co sprawiało, że
zwariowałem na jej punkcie?
- Dlaczego tak mi się przyglądasz? - spytała w końcu.
- Tak sobie - odpowiedziałem szybko.
- Włosy ci urosły. Dobrze wyglądają - stwierdziła Mia. Nic na to nie odpowiedziałem, lecz w
całym ciele czułem
pulsowanie serca, i ucieszyłem się, że już od dawna nie wypisywałem w Internecie nic na
temat Mii.
- Może pójdziemy na kawę? - zaproponowała.
- OK - zgodziłem się.
Poszliśmy do kawiarenki dla uczniów o wdzięcznej nazwie Człowiek Opuszcza Ziemię",
położonej na obrzeżu naszej dzielnicy, w której jeszcze nie byłem, ponieważ chodzili tam
głównie gimnazjaliści.
Wtedy moje życie podzieliło się na dwa światy.
Jeden - to było moje życie w domu, z matką, Patrycją, Per-Olafem i telefonami od pana
Bernharda, oraz nauczycielką ze szkoły specjalnej, z którą ciągle się kłóciłem, gdy
pojawiałem się od czasu do czasu na lekcjach.
Drugi świat to Mia i jej rodzice oraz ich kolorowy, zwariowany, ciasny dom, który przylegał
do kościoła świętego Aukasza.
Mia i ja spacerowaliśmy po parku i ja byłem Julim, który
88
być może chodził do gimnazjum Alberta Schweitzera, więcej nie rozmawialiśmy o tym, ale
kiedyś tak powiedziałem. Byłem wesoły i zadowolony, lubiłem grać z Mią w ping-ponga,
lubiłem też jej młodszego brata Konstantina, a z Paulem i Marleną, rodzicami Mii,
rozumieliśmy się dobrze.
Gdy biegliśmy, nasze ramiona dotykały się, a w pewnej chwili nasze ręce zetknęły się i Mia
wsunęła swoją dłoń w moją. Jej ręka była ciepła, moja zimna ze zdenerwowania.
- Pójdziesz ze mną w przyszłym tygodniu na wystawę van Gogha w galerii sztuki? - spytała,
gdy biegliśmy obok siebie w zimnym deszczu.
Potem przyszły święta Bożego Narodzenia, a w minionym tygodniu był sylwester. Deszcz
szemrał lekko i łagodnie. Spojrzałem na Mię i skinąłem głową.
- Lubię Vincenta van Gogha - powiedziała.
- Ja też - przytaknąłem i pomyślałem o Adamie, który również lubił van Gogha. W ogóle Mia
czasami przypominała Adama. Powiedziałem jej to.
- Kim jest Adam? - zapytała.
- To był... mój ojciec - odparłem z wahaniem. - Ale on już nie żyje.
- Och... Na co umarł?
- Miał... - szukałem odpowiednich słów i pomyślałem o tym, jak Adam umarł w celi
więziennej. To były właśnie te moje skomplikowane dwa światy. - Zmarł w Paryżu -
powiedziałem w końcu. - Wyjechał tam w interesach.
- Och... - powtórzyła Mia. Milczeliśmy przez chwilę.
- A dlaczego ci go przypominam? - spytała znów Mia.
Zatrzymałem się i nagle przywołałem w myślach dokładny obraz Adama. Wielką sylwetkę,
potargane czarne włosy, kanciastą, nieogoloną twarz i dwie różne dłonie z dwunastoma
palcami.
- Wewnętrznie jesteś trochę podobna do niego - powiedziałem cicho i nagle zrobiło mi się
smutno. - Jesteś łagodna, dobra i delikatna, i można ci zaufać.
Mia uśmiechnęła się.
89
[ Pobierz całość w formacie PDF ]