[ Pobierz całość w formacie PDF ]
będzie.
Spojrzeli po sobie.
- Pomyślałabyś rok temu, Ŝe nie będziesz mogła pozwolić sobie na psa? - Curt
parsknął śmiechem.
Od tego pamiętnego dnia, kiedy Janet wypadła z walizką z ich domu, więcej się nie
pokazała. Jej adwokat teŜ zresztą nie. Za to niemal kaŜdego dnia przychodziły rachunki: za
motel, za zakupy, wizyty u fryzjera i kosmetyczki.
- Nie musicie się niczego obawiać - wyjaśnił im Kemp, gdy zwrócili się do niego o
radę. - Nie waszą sprawą jest regulowanie tych rachunków i nikt was do tego nie moŜe
zmusić. Dałem juŜ znać na policji i powoli w mieście rozeszła się wieść, Ŝe Janet jest
niewypłacalna. Myślę, Ŝe siłą rzeczy jej zakupowy szał szybko się zakończy. Poza tym -
Blake wsunął ręce do kieszeni i nagle spowaŜniał - ciąŜy na niej podejrzenie o zabójstwo. I to,
co za chwilę powiem, nie będzie się wam moŜe podobało, ale to konieczne.
- Co takiego? - Libby aŜ podskoczyła na krześle.
- Trzeba będzie przeprowadzić sekcję zwłok, równieŜ waszego ojca.
- Myślałam juŜ o tym - „powiedziała Libby i spuściła głowę.
- Zachowamy całkowitą dyskrecję i ostroŜność, ale musimy być pewni, sami
rozumiecie, nie moŜna nikogo skazać na podstawie przypuszczeń.
- Teraz, po czasie - westchnęła cięŜko Libby - zastanawiam się, czy mogliśmy
zapobiec jakoś temu nieszczęściu. MoŜe tata Ŝyłby jeszcze...
- Libby, nie zadręczaj się, kto mógł przypuszczać, Ŝe jego nowa Ŝona jest
morderczynią, i to wielokrotną. MoŜe choć odrobinę pocieszy cię fakt, Ŝe trucizna, której
zapewne uŜyła, nie wywołuje u ofiary Ŝadnych cierpień, a objawy są takie jak po zawale
serca. Gdy tylko będziemy mieć ostateczne ekspertyzy z sekcji pana Hardy'ego, wniesiemy
sprawę do sądu.
- A jeśli Janet zniknie? W końcu do tej pory uchodziło jej wszystko na sucho -
powiedział Curt.
- KaŜdy przestępca prędzej czy później popełnia błąd, więc i jej się to przytrafi, nie
obawiaj się. - Kemp zamyślił się. - Wspomnisz moje słowa.
Libby spojrzała na puste biurko po Violet i westchnęła.
- No cóŜ, dałem ogłoszenie do gazety, Ŝe poszukuję sekretarki - dodał chłodno szef,
widząc jej spojrzenie. - Póki co, Mable przejęła obowiązki Violet.
- Będzie mi jej brakowało - westchnęła Libby.
Nie dostrzegła, Ŝe Kemp, odwracając się, zagryzł wargi. Szybko wszedł do swego
gabinetu i z hukiem zatrzasnął za sobą drzwi.
- O, rany - Libby wybuchła tłumionym śmiechem. - Nie wiedziałam, Ŝe jest z nim aŜ
tak źle! - szepnęła, przysłaniając dłonią usta.
- To nie potrwa długo - odezwała się Mable. - Jestem przekonana, Ŝe nie będzie Ŝadnej
nowej sekretarki. Tak naprawdę, Kemp jest bardzo przywiązany do Violet. Nie będzie z
nikogo zadowolony, zobaczysz.
- Chyba masz rację. - Pokiwała głową Libby.
Dopiero po kolacji, zjedzonej zresztą w samotności, bo Curt poszedł z kolegami do
pubu, Libby zauwaŜyła, Ŝe ktoś zostawił na sekretarce wiadomość. Przycisnęła guzik i
usłyszała męski, aksamitny głos, podający się za adwokata pani Collins, dzwoniącego w
związku ze sprawą spadkową po jej męŜu. Libby zatkało na dobre, gdy tym samym słodkim
głosem poprosił, aby pozostali spadkobiercy, to jest dzieci pana Collinsa, najdalej w ciągu
dwóch tygodni opuścili dom. Trzęsącymi rękami próbowała wybrać numer do Kempa, a gdy
jej się to w końcu udało, okazało się, Ŝe nie ma go w domu. Wykręciła więc numer do
Jordana. Długo jej przyszło czekać, nim podszedł do telefonu. Gdy wreszcie podniósł
słuchawkę, usłyszała w tle muzykę i czyjś głos.
- Zdaje się, Ŝe ci przeszkadzam, zadzwonię później...
- To ty, Libby? Zaczekaj sekundę.
Do uszu dziewczyny dotarła stłumiona, niezbyt miła rozmowa, a potem dźwięk
zamykanych drzwi.
- JuŜ jestem, co się stało?
- Dzwoniłam do Kempa, ale nie ma go w domu. Zastałam na sekretarce wiadomość od
prawnika Janet. Dał nam dwa tygodnie na wyniesienie się z domu.
- Podał jakiś powód?
- Tak, mamy opuścić dom do czasu, kiedy zostanie zweryfikowany testament.
- Libby, nie przejmuj się tym. Usiądź, weź głęboki oddech i zastanów się. Co to ma do
rzeczy? Nigdzie się nie musisz wynosić, nie ma takiej potrzeby i Kemp powie ci to samo.
Libby westchnęła.
- Łatwo ci tak mówić, strasznie się zdenerwowałam. Zszokowało mnie to i przeraziło,
aŜ mi się ręce trzęsły. Przepraszam, Ŝe zawracam ci głowę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]