[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Po raz kolejny okazało się, że właśnie to spodziewała się usłyszeć.
- Innymi słowy wpadłeś w pułapkę - wydusiła z siebie Gillian, usiłując nadać głosowi równie lekkie brzmienie
jak Rory. - Ktoś chciał, by to ciebie oskarżono. Pozostaje tylko pytanie, kto.
23
Rory zrobił rozbawioną minę.
- To wygląda na całkiem logiczne wyjaśnienie. Lecz udowodnić je, to już zupełnie inna sprawa.
- Dlaczego nie stanąłeś przed sądem, udowadniając swą niewinność?
Wzruszył ramionami.
- Chciałem. Ale przyjaciel , który zawlókł mnie na to zebranie, uważał, że dowody zbyt mocno mnie obciążają.
Zresztą chciałem się spotkać z ojcem i powiedzieć mu prawdę, zanim pozna tę historię z innych zródeł. Dlatego
wymknąłem się z Edynburga i przyjechałem tutaj. - I znowu sprawiał wrażenie, jakby spoglądał na niezbyt
przyjemną scenę. - Spózniłem się. Plotka mnie wyprzedziła, a ojciec w nią uwierzył. Straszliwie się pokłóciliśmy, a
ponieważ temperament niestety mam równie ognisty jak on, wypadłem z domu jak burza, wedle najlepszych
romantycznych wzorców, zaklinając się, że ruszam prosto do piekła, a on nigdy więcej mnie nie zobaczy. Wygląda
na to, że się nie omyliłem ani w jednym, ani w drugim - zakończył ze wzruszeniem ramion.
- I? - naciskała, gdy nie podjął opowieści.
Otrząsnął się z bolesnych wspomnień.
- Niewiele zostało do powiedzenia. Wskoczyłem na statek do Irlandii, bo tylko to potrafiłem wymyślić w tamtej
chwili, a po jakimś czasie dotarłem na kontynent. Trochę się pokręciłem po Europie i przyznam, że doskonale się
przy tym bawiłem. Potem w krótkim odstępie czasu dowiedziałem się o śmierci ojca i o tym, że z braku dziedzica
tytuł i włości przeszły na mego brata stryjecznego. Ponieważ niewiele już miałem do stracenia, nawet nie mogłem
zbliżyć się do domu, nie ryzykując aresztowania, uznałem, że najrozsądniej będzie zaaranżować swój zgon i w ten
sposób zmylić pogoń. Przyznaję, że to nieszczególnie budująca opowieść, ale sama chciałaś jej wysłuchać. Może
przynajmniej posłuży ci za ostrzeżenie, dzięki czemu nabierze jakiejś wartości.
Zignorowała wyrazną kpinę w jego głosie.
- Ciągle jeszcze nie wiem, dlaczego ktoś aż tak cię nienawidził, że chciał zrzucić na ciebie winę za przestępstwo,
którego nie popełniłeś - powiedziała cicho Gillian. - Ale chyba i tak się domyślam.
- W takim razie jesteś bystrzejsza niż ja, bo przez dłuższy czas nawet mi to nie zaświtało. Majątek nie przynosił
aż takich zysków, by zadawać sobie tyle trudu, a mój szanowny brat stryjeczny uważa posiadanie szkockiego
tytułu hrabiowskiego za ogromnie wątpliwy honor. Z całą pewnością nie spędza w Szkocji wiele czasu.
- Tak, ale jest coś, co sprawia, że twoje ziemie nagle nabierają olbrzymiej wartości. Kanał - dokończyła jeszcze
ciszej, obserwując Rory ego. A kiedy milczał, podjęła: - Przyznam, że kiedy pierwszy raz o tym usłyszałam,
wydawało mi się to niezłym pomysłem. Statki zyskają łatwiejszy dostęp do Loch Fyne, bez konieczności
opływania niebezpiecznego cypla Kintyre. Nie znam się na żegludze, a tym bardziej na tutejszych stosunkach, ale
to chyba rzeczywiście przyczyni się to do ożywienia handlu i żeglugi, a także do ogólnego rozwoju tego regionu?
- Niewątpliwie - odparł sardonicznie.
- A mimo to twój ojciec sprzeciwiał się temu pomysłowi, choć mógłby zbić prawdziwą fortunę. Dlaczego?
- Z, tego samego powodu, co ja - odparł chłodno. - Gdyby robiono to dla dobra regionu, a nie tylko po to, by
napchać kieszenie kilku spryciarzy, rzeczywiście byłoby to wartościowe przedsięwzięcie. Argyll od lat próbował
przekonać ojca do tego pomysłu. Ale żaden z nas nie zgodziłby się na to, dopóki nie zapewniono by rekompensat
za domy, które trzeba by rozebrać, nie wspominając już o zniszczonych łowiskach. Naszym warunkiem było
przeznaczenie przynajmniej części zysków na rozwój tego straszliwie ubogiego regionu.
- Argyll! - oznajmiła triumfalnie Gillian. - Jego nazwisko nieustannie wraca w tej opowieści. Przypuszczam, że
właśnie to wzbudziło we mnie podejrzenia. Podobnie jak fakt, że kanał niewątpliwie mógł komuś dostarczyć
68
motywu do usunięcia cię z drogi.
Przyglądał jej się z lekkim rozbawieniem.
- Rzeczywiście, nie sposób przebywać tu przez jakiś czas, by nie usłyszeć o Argyllu. Odcisnął swe piętno na
prawie wszystkich sferach życia.
- A jednak na ogół słyszy się o nim same dobre rzeczy - odparowała Gillian. - Przebudował wioskę Inverary,
rozwija przemysł na swoich terenach, sprawia wrażenie nadzwyczaj troskliwego pana.
- Już się domyślam, kto był zródłem twoich informacji. Kintyre. Od kiedy się tu zjawił, skacze przed nim na
dwóch łapkach.
- Nie zgadzasz siÄ™ z tym?
Przyglądał jej się badawczo, niczym nauczyciel, który chce się upewnić, czy uczeń zdoła pojąć to, co chce mu
przekazać.
- O ile dobrze zrozumiałem, właśnie wracasz z odwiedzin u jego miłości. To wyjątkowy zaszczyt. Mam nadzieję,
że okazałaś, jak bardzo czujesz się wyróżniona. Ale to już pozostawiam tobie. Skoro zamek Inverary nie przypadł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]