[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Proszę je zabrać - polecił kelnerowi. - Zjemy tylko główne danie.
Sally milczała. Jack zastanawiał się, czy powinien nalegać, czy też
czekać cierpliwie. Musi poznać jej sposób myślenia.
- Umowa stoi, Sally? - zapytał cicho.
- Czy uważasz mnie za swoją rodzinę - siostrę, którą chciałbyś mieć - czy
mam być tylko twoją utrzymanką tak długo, jak długo będę cię zadowalać?
Zaczerwieniła się mocno, wypowiadając te słowa. Podbródek uniosła
wyzywająco. Postanowiła poznać prawdę, bez względu na to jak będzie
bolesna.
Ogarnęło go wrażenie, że balansuje na rozpiętej wysoko linie.
42
S
R
- Trudno nazwać utrzymanką kogoś, kto zarabia na życie - odparł. - A nie
mam wątpliwości, że będziesz dobrze zarządzała posiadłością. Czy pensja w
wysokości stu tysięcy dolarów na rok wystarczy?
Nie dbał o to, czy zdobycie Sally zajmie mu rok, i tak ją będzie miał.
- Sto tysięcy? - powtórzyła z niedowierzaniem.
To więcej niż konieczne, by zapewnić niezależność Jane oraz na jej
własne potrzeby. Teraz ta kwota wygląda na podejrzanie wysoką, ale jak
będzie miała trochę czasu, pomyśli, co można zrobić z takimi pieniędzmi...
- Ta posiadłość jest wiele warta - przypomniał jej. - Miliony. A ja chcę,
by nie straciła na wartości. Jestem pewien, że utrzymasz ją, jak należy. A jeśli
chcesz, po lunchu możemy wrócić do Victora Newella i spisać umowę między
nami.
- Na rok - mruknęła, ciągle niepewna.
- Na początek. - Już teraz podniecenie myśliwego rozgrzewało mu krew.
Podejrzewał, że jeśli uda się zatrzymać ją na dłużej, będzie zadowolony.
Znowu spojrzała na niego. Pokusa zawarcia tak korzystnej umowy
została wyraznie odsunięta.
- Nie odpowiedziałeś na moje pierwsze pytanie, Jack.
Diabeł posunął mu prowokacyjne słowa:
- Chciałabyś, żebym cię traktował jak siostrę, Sally?
- Skąd! - odpowiedziała tak szybko, że niemal roześmiał się tryumfalnie.
Opanował odruch wesołości i rzucił jej koło ratunkowe:
- Ja też ciebie tak nie postrzegam. Jednak proszę cię, uwierz mi, że nigdy
nie kupowałem seksu. Jak mówiłem, chciałbym, żebyś mnie witała, gdy
odwiedzę posiadłość, ale... - Wzruszył ramionami. - Czy żądam od ciebie za
dużo?
- Nie. Jako mój pracodawca masz prawo do powitania.
43
S
R
A więc sypianie z szefem jest w porządku? Tak przecież postępowała jej
matka. Czyżby Sally była z tej samej gliny? Czas pokaże. Teraz potrzebował
tylko jej zgody na zawarcie umowy, która da mu swobodny dostęp do niej.
Pochylił się naprzód i powiedział:
- Skorzystaj z okazji, Sally!
Sally bardzo tego chciała. Sto tysięcy dolarów rocznie i wszystkie koszty
opłacone, a na dodatek będzie robić to, co najbardziej lubi. Z tymi pieniędzmi
będzie mogła pomóc Jane przez jej ostatnie dwa semestry na uniwersytecie,
uniezależnią się całkowicie od matki i jej żądań. Siostra zyska szansę życia na
własną rękę.
Sally nie miała co do tego wątpliwości. Jednak nie bardzo rozumiała,
czego Jack chce od niej. Nie lubiła swojej białej cery, na którą zawsze musiała
nakładać kilka warstw kremu z filtrem, by uniknąć poparzenia przez słońce,
czy też - to najbardziej przerażało jej matkę - piegów. Nie była piękna, raczej
osobliwa. Wczoraj, w czasie pogrzebu nazwał ją pięknością tylko po to, by
dokuczyć jej matce, tego była pewna.
To ona go pragnie, nie na odwrót. Jego ofertę wywołała chęć posiadania
tego, czego zaznał jego ojciec - domu rodzinnego. Na pewno nie chęć
uprawiania z nią seksu przez cały rok. To bez sensu. Poza tym właśnie ją
zapewnił, że seks nie wchodzi w zakres umowy, prawda?
Przez dwanaście miesięcy będzie miała czas, by poszukać innych
możliwości, w razie gdyby ten układ z Jackiem okazał się niedobry. Teraz go
po prostu nie zna. Tylko czas pozwoli jej stwierdzić, czy więz, którą z nim
czuje, rozwinie siÄ™ w upragniony zwiÄ…zek.
- Dobrze, zgadzam się - powiedziała stanowczo.
Uśmiechnął się. Radość, którą jej słowa mu sprawiły, wprawiła jej serce
w drżenie.
44
S
R
- Każę natychmiast spisać umowę - oznajmił.
Podyktował uzgodnione z Sally warunki sekretarce Victora Newella.
Poprosił, by umowa była gotowa, gdy skończą lunch.
- Zadowolona? - zapytał, unosząc wyzywająco brew.
Zaschło jej w ustach.
- Tak - wyszeptała, świadoma tego, że podpisze pakt nie tylko na rok
swojego życia, ale także na całkowite zerwanie z kobietą, która ją adoptowała i
wychowała.
Ale czy matka sama nie doprowadziła do tej sytuacji, traktując Jacka z
taką wrogością? Gdyby zaakceptowała go jako pasierba, dopuściła go do ich
domu...
- Wypijmy więc za powodzenie naszych planów - zaproponował.
- Za powodzenie naszych planów - powtórzyła.
45
S
R
ROZDZIAA PITY
Po podpisaniu umowy Jack zaproponował Sally, że odwiezie ją do domu
swoją limuzyną. Odmówiła.
- Dziękuję za umowę. - Podała mu rękę bardzo oficjalnie.
W oczach miał rozbawienie, gdy chwycił jej dłoń.
- Dzwoń do mnie, jeśli będziesz miała jakieś problemy, których nie
potrafisz rozwiązać sama - powiedział, uśmiechając się dziwnie.
Do tej chwili jej nie dotknął. Ciepło i siła jego ręki, pewność siebie i
otaczająca go aura mistrza manipulacji uzmysłowiły Sally, jak łatwo uległa sile
tego człowieka.
- Wyznaczyłeś mi obowiązki. Będę je wypełniać - zapewniła go. - Kiedy
mogę się spodziewać twojej wizyty?
Uśmiechnął się szeroko.
- Dam ci znać.
- Muszę wiedzieć z wyprzedzeniem, żeby przygotować dywan powitalny.
- Oczywiście - zgodził się. - Będę na to czekał z radością.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]