[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Bardzo jasno.
- Pańscy rodzice byliby niepocieszeni, gdyby odnaleziono pana w nurtach Sekwany z podciętym
gardłem, prawda? Akurat uczucia jego rodziców były w tej chwili rzeczą dużo mniej istotną, niż jego
własne cierpienia czy śmierć.
- Moi drodzy rodzice z całą pewnością nie powinni doświadczyć takich przykrości - wymamrotał.
- Mówi pan jak dobry syn. Nieszczęścia dzieci bardzo silnie oddziaływają na rodziców. Paryż to
bardzo, bardzo niebezpieczne miasto dla nieostrożnych młodzieńców, zgodzi się pan z tym?
- Panie Duperray, niech się pan nie obawia. Daję panu najświętsze słowo honoru, że już nigdy nie
spotkam się z pańską żoną. Jeśli pan sobie życzy, opuszczę Paryż natychmiast.
- Co? Czy nie słyszał pan, co przedtem powiedziałem? - Nie rozumiem, czego więc pan chce?
- Moja żona pana kocha, Bóg raczy wiedzieć czemu. Będzie nieszczęśliwa, jeśli nie będzie mogła
pana widywać. A więc, proszę się oddać do jej dyspozycji. To jedyne wyjście.
- Ale pan powiedział poprzednio...
- Pan mnie znowu nie słucha! Proszę dobrze uważać! Nie pozwolę na rozbicie naszego małżeństwa.
Czy to jest jasne? -Tak. - Celestine chce pana, wiec musi pana mieć. Zrozumiano?
- Ale czy pan nie będzie miał nic przeciwko temu?
- Oczywiście, że nie! Co też pan wygaduje!
- Chce pan, żebym był kochankiem pańskiej żony, czy tak?
- Nareszcie! Zacząłem już przypuszczać, że jest pan ograniczony. I będzie pan jej kochankiem tak
długo, aż zmienię zdanie.
- Jest to najdziwniejsze życzenia, jakie słyszałem - odrzekł Nikolas uradowany, że gniew bogacza
nieco przygasł.
- Wtedy cała nasza trójka będzie zadowolona. Czego więcej można żądać?
Nikolas poczuł duża ulgę.
- Wygląda pan na zaskoczonego - rzekł mąż Celestine. -Podam panu motywy mojego postępowania.
Nasze małżeństwo jest doskonałe pod każdym względem, z wyjątkiem jednego: mamy odmienne
gusty erotyczne; ale, jako ludzie wyrozumiali, uzgodniliśmy, że będziemy oddzielnie zaspokajać
swoje potrzeby.
- Taka tolerancja godna jest podziwu. GratulujÄ™!
- A więc zgadza się pan?
- Jeśli pan naprawdę tego chce...
- Chcemy tego oboje, leży to też i w pańskim interesie. W przeciwnym razie musi pan liczyć się z
bardzo poważnymi konsekwencjami.
- Może pan na mnie polegać.
- Wiedziałem, że prędzej czy pózniej dojdziemy do porozumienia. I jeszcze jedno: wiem, że zarabia
pan na życie szpiegując innych, przekupując służących, a potem publikuje pan plotki o znanych
ludziach. To mi się nie podoba, szczególnie teraz, kiedy stał się pan częścią mojego życia. Chcę, aby
pan już od jutra zrezygnował z pracy.
- Zrobiłbym to, ale muszę przecież z czegoś żyć, a pisanie kroniki towarzyskiej to jedyne, co potrafię.
Nie udało mi się niczego innego znalezć.
- Słabo pan się starał.
- Nie mam żadnego zawodu. Jedynym moim atutem jest to, że znam wszystkich i wszędzie jestem
mile widziany. - Pański ojciec miał dużo szczęścia, że w czasie wojny nie trafił do więzienia. Dobrze
pamiętam ten skandal. Ile pan zarabia jako tak zwany dziennikarz?
Nikolas podał zawyżoną nieco barnę.
- Tylko tyle? - zawołał Duperray. - Taką samą pensję płacę tym dwóm, którzy eskortowali pana tutaj.
Powinien pan pracować dla mnie.
- Dziękuję za ofertę, ale nie mogę wykonywać pracy fizycznej.
- To widać. Na pewno brak też panu twardości w postępowaniu z ludzmi. Chciałbym, żeby pan
kontynuował swoje obecne zajęcie, lecz zdobyte informacje przekazywał wyłącznie mnie. Chcę
wiedzieć wszystko o powiązaniach ludzi z wyższych sfer: kto się z kim spotkał, kto komu dał
pieniądze... Czy pan za mną nadąża?
- Mam szpiegować? - oburzył się Nikolas.
- Ależ skąd! Będzie pan robił dokładnie to samo, co teraz, tyle tylko, że owe obserwacje będą
dotyczyły małej grupki ludzi, lecz muszą być przeprowadzone bardzo delikatnie. Nie napisze pan na
ten temat żadnych artykułów, a jeśli o to sam poproszę, to podpisze się pan fikcyjnym nazwiskiem.
Zgoda? - Ile chce pan zapłacić? - Dwa razy więcej niż ma pan teraz.
- No i wydatki specjalne...
- Oczywiście. Ludzie, którzy mnie interesują, nie jadają w tanich restauracjach czy barach wokół
metra. Jednakże muszę pana ostrzec: nie znoszę, kiedy się mnie oszukuje.
- Może mi pan zaufać; zgadzam się na te warunki.
- Cieszę się, że doszliśmy do porozumienia. Skoro wszystko zostało wyjaśnione, moi ludzie odwiozą
pana do domu. Aha, zapomniałem dać panu adres tej mojej małej kryjówki...
- To bardzo ładne mieszkanie - powiedział Nikolas, uśmiechnąwszy się po raz pierwszy od czasu,
kiedy został wepchnięty do gabinetu. - Przypuszczam, że używa go pan do celów rozrywkowych.
Gabinet jest urzÄ…dzony ze smakiem...
- Podoba się panu? Kiedy znajdę sobie lepsze, dostanie je pan w prezencie. Może tym razem moja
Celestine dokonała dobrego wyboru? Proszę pamiętać: jeśli coś zepsuje się między nami, znajdę
sposób, żeby to naprawić.
- Zapewniam pana, że wolę ciepłe łóżko niż zimną rzekę.
- Teraz mówi pan wreszcie jak rozsądny człowiek. Jako dziennikarz pamięta pan zapewne tragiczny
wypadek sprzed
paru lat, kiedy to wyłowiono zwłoki młodego człowieka z kanału St Martin.
- Niestety, nie przypominam sobie. Tak wielu ludzi zakończyło życie w tragiczny sposób...
- Tak, tak... dobrze pamiętam pewien szczegół tej sprawy-młody człowiek nie miał genitaliów, ucięto
mu je wcześniej! przed utopieniem.
- To straszne!
- Powiedziałem już panu, że Paryż jest bardzo niebezpiecznym miastem, ale jako mój pracownik nie
musi się pan niczego obawiać, zapewniam panu pełną protekcję.
- Bardzo panu dziękuję.
- Wspominał pan coś o ciepłym łóżku. Proszę mi wybaczyć, ale muszę już udać się na spoczynek.
Nikolas grzecznie wstał z krzesła.
- Oczywiście, panie Duperray. Zgaduję, że będzie pan tu miał gościa dzisiejszej nocy. Proszę mi
wybaczyć, że przeszkodziłem panu w tak ważnym momencie.
- Pan nic tu nie zawinił - rzekł uprzejmie Duperray. - To ci dwaj idioci za drzwiami. Same muskuły
bez mózgów. Są jednak dość pożyteczni. Wie pan, w moim wieku trzeba gromadzić energię niezbędną
do najistotniejszych, witalnych spraw.
- Jeśli nie przeszkodziłem panu, to dobranoc i... smacznego.
- Ach, gdyby pan wiedział...
Nikolas uśmiechnął się tak czarująco, jak tylko mógł
- Mogę się tylko domyślać, jakimi ślicznościami dysponuje człowiek pańskiego pokroju. Wyobrażam
sobie, co dla pana jest odpowiedniÄ… rozrywkÄ….
Duperray ożywił się i jakby cieplej spojrzał na Nikolasa.
- Zanim pan odejdzie, proszę pójść ze mną i rozejrzeć się dookoła. Pokażę panu to, co mnie odpręża.
Może to zdopinguje pana do solidnego wypełniania obowiązków wobec Ce-lestine. Spotka się pan z
nią jutro, prawda? Nikolas kiwnął głową. Nie dziwiło go już, że jego rozmówca wie wszystko.
Podeszli do drzwi po przeciwległej stronie korytarza. Duperray delikatnie nacisnął klamkę i lekko je
pchnÄ…Å‚.
Pośrodku ogromnej, nowocześnie umeblowanej sypialni stało wielkie łoże. Na pościeli leżały dwie
dziewczyny. Obie były ładne, szczupłe, z małymi piersiami, i nie miały więcej niż szesnaście lat.
Dziewczęta oddawały się pieszczotom. Uda jednej znajdowały się nad twarzą drugiej. W pokoju sły-
chać było chichoty, ciche okrzyki, wzdychania. Obrazek ten przypominał niewinną sielankę. Nikolas
zobaczył na wprost siebie mały, różowy otwór dziewczyny leżącej pod spodem. Ta zaś, ujrzawszy
Duperraya, uśmiechnęła się i otworzyła palcami swoją norkę tak, aby gospodarz mógł w każdej chwili
z niej skorzystać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl