[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zastanowić. George, ci państwo usiądą przy moim stoliku.
- Ruszył na salę, nie oglądając się, czy za nim idą.
- George, nie próbuj odstawiać tego auta - Wyatt, Å›cisza­
jąc głos, rzekł po drodze generałowi. - Boss nie byłby z tego
zadowolony. - Pociągnął Melanie do środka.
- CzÄ™sto masz takie nerwowe odruchy? - wymamro­
tała, rozcierając bok. - Tak mnie walnąłeś, że będę mieć
siniaki!
- Tylko lekko ciÄ™ dotknÄ…Å‚em. Chodz.
Zatrzymała się na progu. Sala wyglądała jak skrzyżowanie
sali balowej ze świetlicą YMCA. Po jednej stronie ciągnął się
długi bar, po drugiej wielka scena, na której dziewczyna
w niebieskiej sukni śpiewała rzewną sentymentalną piosenkę
z towarzyszeniem big-bandu. Wokół parkietu ustawiono sto­
liki. Większość była zajęta. Interesująca para - mężczyzna
w marynarskim stroju i dziewczyna w jaskraworóżowej su­
kience - tańczyła z zapamiętaniem.
- Nie jestem odpowiednio ubrana - zamruczała Melanie.
RS
Brad Edwards poprowadził ich do ostatniego wolnego
stolika stojącego tuż przy orkiestrze i parkiecie do tańca.
Wyatt popatrzył na tańczących.
- Jeśli mówisz o admirale i jego partnerce, to założę się,
że oni tu pracują.
Brad odsunął krzesło Melanie, uśmiechnął się.
- Rzadko przyznaję komuś rację, ale trafiłeś, Reynolds.
To wynajęci tancerze. Mają zachęcić innych do zabawy.
Melanie popatrzyÅ‚a na taÅ„czÄ…cÄ… parÄ™. Te ich figury, wpra­
wa, z jaką tańczyli...
- Wątpię, czy ktoś ośmieli się z nimi konkurować. Ja się
nie piszę. Wolę posiedzieć.
- I dokoÅ„czyć rozmowÄ™ o aucie - podsunÄ…Å‚ Wyatt nad­
zwyczaj usłużnie.
- Ile pani za nie chce? - zainteresował się Brad.
Nabrała powietrza. Już otwierała usta.
Wyatt nie dał jej powiedzieć słowa.
- Brad, daj jej czas na zastanowienie. Niech zadzwoni do
ciebie jutro albo ty zadzwoń do niej. Co ty na to?
Nie mogła się pozbierać.
- Wyatt, ale.
- Kochanie - przerwaÅ‚ jej pieszczotliwym tonem. - Zda­
ję sobie sprawę, ile ten samochód dla ciebie znaczy.
No, super! Nawet nie da mi dojść do głosu. Cała sprawa
skończy się, nim jeszcze się zaczęła.
Już miała coś powiedzieć, gdy Brad podniósł się z krzesła.
Podał jej wizytówkę.
- Proszę zadzwonić i podać mi kwotę. Stolik jest do
waszej dyspozycji. Ja będę krążyć wśród gości. - Kiwnął
na kelnera. - Podaj państwu, co sobie życzą. To moi goście.
RS
Kelner pochylił siei wyjął schowany za skarpetką bloczek
i długopis.
Melanie zamrugała ze zdumienia.
Chłopak uśmiechnął się.
- Wiem, że to dziwnie wygląda, ale to polecenie szefa.
Wypchane kieszenie psujÄ… liniÄ™ munduru, a fartuch by nie
pasował do całości. Co mogę państwu podać?
- Czy ja wiem.., może białe wino z wodą.
Wyatt zamówił whisky z wodą sodową.
Odczekała, aż kelner oddali się od stolika.
- Dziękuję, że zmarnowałeś taką okazję na sprzedaż tego
auta. Masz pojęcie, jak długo ten samochód czeka na kupca?
- Od 1940?
- Wydawało mi się, że chcesz promować naszą firmę.
- Znasz siÄ™ na samochodach, ale nie znasz Brada. Im
trudniej mu coÅ› przychodzi, tym bardziej tego chce.
- Aha. - Fakt, nie zna go. Może Wyatt ma rację.
- Poza tym jest jeszcze coÅ› - ciÄ…gnÄ…Å‚ Wyatt. - Ma czas
na zastanowienie, może zechce rozszerzyć ofertÄ™ i kupić wiÄ™­
cej aut. Mógłby wozić nimi klientów. Tych bez samochodu
i tych, którzy wypili o kilka kieliszków za dużo.
- To odpada. Do takiego auta nie wezmiesz kogoÅ›, kto
nadużyÅ‚ alkoholu. Za dużo problemów z czyszczeniem tapi­
cerki, I ogromne koszty, gdyby trzeba ją było wymienić.
- No to zdezelowanego dżipa - zapalił się Wyatt. - Bez
dachu i szyb. Wystarczy, że pasażer tylko się wychyli.
- Nawet by nie musiaÅ‚, bo w tych dżipach nie ma zawie­
szenia. Jechałeś kiedyś czymś takim?
- Na szczęście nie.
Nie skomentowała tego. Pochłonęło ją coś innego.
RS
- Już wiem - oznajmiła. - Wiem, co by było najlepsze.
Kelner postawił przed nimi drinki.
Wyatt uniósł szklaneczkę.
- Zdrowie. Wyjaśnisz to dokładniej?
- ByÅ‚y takie samochody dla wysokiego dowództwa. Ka­
bina oddzielona szybą od kierowcy, więc generałowie mogli
bezpiecznie omawiać plany. Niektóre z tych aut byÅ‚y napra­
wdę luksusowo wykończone.
- Masz takie?
- Nie, ale mogÄ™ siÄ™ rozejrzeć. OczywiÅ›cie dzisiaj wiÄ™­
kszość z nich znajduje się w muzeach. To co, chyba na tym
możemy zakończyć wieczór...
- Chcesz poprzestać na Bradzie? Chyba warto powalczyć
o innych klientów. Kto wie, może zaczną się licytować?
Melanie popatrzyła na wejście do sali.
- Jest komplet i nikt się nie zbiera do wyjścia.
- Zaczekajmy, aż ludzie zaczną się rozchodzić. Niech
zobaczÄ… nasz zabytkowy wehikuÅ‚. Zamówmy coÅ› do jedze­
nia. Obiecałem psiakowi, że wynagrodzę mu nocne jazdy.
Jeśli nic nie przyniosę, zagryzie mnie.
Dopiero teraz poczuła, że umiera z głodu.
- Scruffy czasem warczy, ale jest zbyt dobrze wychowa­
ny, by kogoś ugryzć.
- Trzymam cię za słowo. - Skinął na kelnera.
Melanie popatrzyła w menu.
- Nie wiem, co zamówić. Tu nie ma cen.
- Zasada jest taka, że wybierasz to, na co masz ochotę.
- Nie licząc się z kosztami? Miło, że ciebie na to stać, ale
niektórzy muszą liczyć każdy grosz. Poza tym nie zdążyłam
dzisiaj zanieść do banku czeku z wypłatą...
RS
- Stawiam ci kolację. Zamów porządnego steka z kostką.
Twój psiak będzie podwójnie szczęśliwy, gdy dostanie dwie.
- Zwrócę ci - obiecała, a Wyatt złożył zamówienie.
- Chodzmy zatańczyć - zaproponował.
- Nie, raczej nie.
- Boisz się, że nie dorównasz admirałowi?
Nie, nie chcę zapominać, że to nie jest randka.
- Popatrz - nie zrażał się Wyatt. - Zwiatło pada na biały
mundur i nic więcej nie widać. Nikt nie zwróci uwagi, kto
i jak tańczy. Fokstrot, walc, twist... nie ma znaczenia.
- Biorę cię za słowo, bo prawdę mówiąc, umiem tylko
walca. A i to średnio.
- Chodz, przekonajmy się. - Podniósł się.
Wstała z ociąganiem.
KÄ…tem oka dostrzegÅ‚a jasnowÅ‚osÄ… dziewczynÄ™ w czerwo­
nej sukience bez ramiączek, która poderwała się od stolika i,
wybierajÄ…c najkrótszÄ… drogÄ™, szÅ‚a prosto w ich stronÄ™. Zatrzy­
mała się, podniosła rękę i uderzyła Wyatta w policzek.
OdgÅ‚os zagÅ‚uszyÅ‚ muzykÄ™ i gwar rozmów. A może Mela­
nie tylko tak się zdawało, bo wbrew jej oczekiwaniom wcale
nie zapadła grobowa cisza. Tylko kilka najbliżej siedzących
osób zauważyło zajście. Reszta bawiła się w najlepsze.
Ukradkiem zerknęła na Wyatta. SpodziewaÅ‚a siÄ™, że bÄ™­
dzie poruszony czy zmieszany, jednak nic takiego nie nastÄ…­
piło. Był absolutnie spokojny. I, ku jej zdumieniu, niezbyt
zaskoczony.
Nie spodziewała się, że publicznie wymierzony policzek
to dla niego nic nowego. Jasne, zna tę dziewczynę; być może [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl