[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jego zmieszanie.
Czy mógłbym z panem chwilę porozmawiać? spytał.
Ależ oczywiście, oczywiście... Bardzo chętnie... Naturalnie... Proszę, pan będzie uprzejmy...
mówił szybko Kalicki, który już ochłonął z pierwszego wrażenia. Przepraszam za nieporządek, ale nie
spodziewałem się gości. Pan zapewne w sprawie tego nieprawidłowego zaparkowania wozu. Przyznaję, że
to była moja wina. Mandat oczywiście zapłacę. Bardzo chętnie. Jak się przekroczy przepisy, to trzeba płacić.
Nie wymiga się człowiek. Trudno i darmo. Zna pan ten kawał na temat trudno i darmo"?
Nie, nie znam powiedział coraz bardziej zdziwiony Downar. I muszę panu powiedzieć, że ja
wcale nie w sprawie mandatu.
Kalicki pośpiesznie zebrał maszynopisy z biurka i wsunął je do szuflady.
Proszę, niech pan siada. Proszę uprzejmie. W czym mógłbym być pomocny naszej kochanej mili-
cji? Zawsze mówię, że społeczeństwo ciągle jeszcze za mało śpieszy milicji z pomocą. Ale miejmy nadzieję,
że to się zmieni. Może papierosika?
Downar potrząsnął głową.
Dziękuję. Nie palę. Chciałbym z panem pomówić o doktorze Mierzwińskim.
O Andrzeju? Bardzo chętnie. Dlaczegóż by nie? Ale w dalszym ciągu nie rozumiem, o co chodzi?
Chodzi o morderstwo.
O morderstwo? Kolekcjoner kawałów odetchnął z ulgą. Widać było, że się odprężył.
Tak mówił dalej Downar. Nie wiem. czy pan słyszał o tym, że w mieszkaniu doktora Mierz-
wińskiego zamordowano człowieka?
Nic nie słyszałem. To straszne. Kalicki patrzył na Downara szeroko otwartymi oczami.
Twierdzi pan, że Andrzej... że Andrzej zabił kogoś?
Prowadzimy dochodzenie w tej sprawie odparł wymijająco Downar. Pan jest przyjacielem
pana Mierzwińskiego, prawda?
Kalicki znowu się zmieszał. Nie chciał powiedzieć coś niepotrzebnego, ale zdawało mu się, że wszyst-
ko, co powie, będzie niepotrzebne.
Tak... To znaczy... Wie pan,.. Cóż... Przyjazń to wielkie słowo. Kolegowaliśmy z Mierzwińskim.
Byliśmy razem na medycynie. On skończył, ja nie... Tak się złożyło. Straciłem z nim kontakt. Bardzo rzad-
ko go widujÄ™.
Nie tak chyba bardzo rzadko. 0 ile mi wiadomo, był pan niedawno z doktorem Mierzwińskim na
obiedzie w Kameralnej".
Tak... Owszem... Przypadkowo... Downar uśmiechnął się.
Niech mi pan powie, drogi panie, dlaczego jest pan taki zdenerwowany?
Kalicki aż podskoczył.
Ja? Zdenerwowany? Nic podobnego. Jestem zupełnie spokojny, absolutnie spokojny. Może tylko
trochę speszyła mnie pańska wizyta, bo, prawdę mówiąc, nie jestem przyzwyczajony rozmawiać z oficerami
milicji.
Oficer' milicji pana nie zje zapewnił go Downar. Proponuję, żeby pan przestał się denerwo-
wać i żebyśmy mogli spokojnie porozmawiać.
Z największą przyjemnością! wykrzyknął grubas, wycierając chustką spocone czoło. Przepa-
dam za spokojnymi rozmowami.
To się świetnie składa. Chciałbym zadać panu kilka pytań.
Bardzo proszÄ™.
Czy pamięta pan dokładnie ten dzień, kiedy jadl pan obiad w Kameralnej" w towarzystwie doktora
Mierzwińskiego?
Kalicki skinął głową.
Tak. Mniej więcej. Czy panu chodzi o to, co żeśmy wtedy jedli?
Niezupełnie. Chciałbym wiedzieć, o czym panowie wtedy rozmawiali?
O. tego dokładnie nie pamiętam. Tak gawędziliśmy o tym i o owym. Ale nie przypominam sobie,
żeby to było coś specjalnie interesującego.
Czy doktor Mierzwiński wspomniał podczas tego obiadu, że ma się spotkać wieczorem z jakąś ko-
bietÄ…?
Tak. To sobie przypominam. Chciałem, żeby poszedł ze mną do kina, ale powiedział, że nie może,
bo ma randkÄ™ o dziewiÄ…tej w Wilanowskiej".
Czy pan wiedział, z kim doktor Mierzwiński miał się spotkać o dziewiątej wieczorem?
Domyśliłem się, że chodziło o panią Lastowską, z którą Andrzej ostatnio romansował. Nieraz mu
mówiłem, że to uganianie się za kobietami musi się zle skończyć. No i wreszcie wpadł.
Czy uważa pan doktora Mierzwińskiego za takiego Don Juana? spytał Downar.
Kalicki roześmiał się.
Nie tylko ja. Wszyscy uważają go za Don Juana. Co nu placu, to nieprzyjaciel. Andrzej żadnej nie
przepuÅ›ci. Nawet pielÄ™gniarkom w szpitalu nié daruje.
Co pan powie? zainteresował się Downar. "Uwodzi nawet pielęgniarki?
%7łeby pan wiedział. Kolosalna heca była z tą Alicją. Podobno chciała sobie życie odebrać, jak ją
rzucił. Kalicki westchnął i znowu wytarł starannie pokryte kroplami potu czoło. Przyznam się panu,
że ja tego zupełnie nie rozumiem. %7łeby tak sobie komplikować życie jakimiś idiotycznymi romansami.
Nonsens. Nie lepiej to pójść na obiad...
A propos przerwał Downar. Może mi pan jeszcze powie, co pan robił tamtego dnia po zje-
dzeniu obiadu w towarzystwie doktora Mierzwińskiego.
Kalicki końcem języka zwilżył swe grube czerwone wargi.
Co robiłem? Pojechałem do domu, żeby się trochę zdrzemnąć.
A potem?
Potem poszedłem na ósmą do kina.
Do którego kina?
Do Warsa".
Czy sam pan był w kinie?
Sam.
O której pan wrócił do domu?
Myślę, że około jedenastej, może wcześniej. Dokładnie nie pamiętam.
Czy pan zna paniÄ… LastowskÄ…?
Tak. Kiedyś ją poznałem w jakimś towarzystwie. Bardzo piękna kobieta.
A skąd pan wie, że doktora Mierzwińskiego coś łączyło z panią Lastowską?
Och, proszę pana... Warszawa to małe, plotkarskie miasto. Taka rzecz długo się nie ukryje. Zresztą
kiedyś spotkałem Andrzeja z panią Lastowską.
Gdzie?
W kinie. Ja bardzo lubię chodzić do kina.
Czy mógłbym skorzystać z pańskiej maszyny? spytał Downar. Przepraszam, ale przypomnia-
łem sobie, że musze wysłać pilne pismo.
Ależ bardzo proszę. Pan będzie łaskaw.
Wziąwszy próbkę maszynowego pisma. Downar pożegnał grubasa, który odetchnął z prawdziwą ulgą.
Skwapliwie odprowadził swego gościa do drzwi, rozpływając się w uprzejmościach.
Togo samego wieczoru Downar odwiedził Mierzwińskiego.
Szkoda, że pan mnie nie zawiadomił telefonicznie powiedział młody lekarz. r Mógł mnie pan
nic zastać.
Wybiera siÄ™ pan gdzieÅ›?
Nie. Przed chwilą odwołałem jedno spotkanie. Nie jestem w nastroju do to-, warzyskich rozmówek
o niczym. Czy przynosi mi pan jakieÅ› sensacje panie majorze?
Downar uśmiechnął się.
Na razie żadnych sensacji. Chciałem po prostu z panem chwilę porozmawiać.
Bardzo mi miło, że mnie pan odwiedził.
Chodzi mi o pewne drobne szczegóły mówił dalej Downar. Tak od razu t nudno o wszystkim
pamiętać. O niektórych sprawach człowiek przypomina sobie dopiero po pewnym czasie.
Mierzwiński patrzył badawczo na mówiącego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]