[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czarne wizytowe spodnie i elegancki sweter, również czarny. Całości dopełnił
jak zwykle nienaganny makijaż, kunsztowna fryzura oraz bogata biżuteria,
którą uwielbiała namiętnie i bez której się nie pokazywała. Gdy zeszła na dół,
okazało się, że inni jeszcze nie są gotowi, musi więc trochę poczekać. W tym
momencie do salonu wszedł Michel.
Tyle się tego dnia wydarzyło, że właściwie nie miała czasu o nim pomyśleć,
co tylko potwierdzało, że nie mogło być tu mowy o żadnym poważniejszym
związku. Hrabia podszedł, ujął jej wąską dłoń i pocałował z uczuciem.
- Ma chirie, jesteś taka piękna... Tak się cieszę, że jesteś sama. Ja...
- Napijesz się czegoś? - przerwała, odsuwając się od niego.
Michel jednak nie dawał za wygraną, tym razem chwycił obie jej dłonie i
przytrzymał mocno.
- Widzę, że wciąż się gniewasz. Jak możesz być dla mnie tak okrutna?
Już miała zaprzeczyć i zbagatelizować całą sprawę, gdy nagle
przypomniały jej się zjadliwe słowa Tiffany, że Michel jest dla niej za dobry.
Ponieważ milczała, hrabia wziął to za dobrą monetę i zaczął się zwierzać:
- Czasami zdaje mi się. że mnie zwodzisz, ale czasem myślę, że po
prostu boisz się ponownie zaangażować i ja to rozumiem.
Ale przecież wiesz, że ja cię kocham i nigdy bym cię nie skrzywdził. Jesteś
dla mnie naj...
- Michel, proszÄ™!
Lecz on na nic nie zważał, przygarnął ją do siebie i wpatrywał
się w jej piękną twarz z bezgranicznym wprost zachwytem.
- Tak, kocham cię, pragnę, szaleję za tobą - wyszeptał i zaczął ją w
uniesieniu całować.
I oczywiście właśnie w tym momencie musiał ktoś wejść! Francesca
usłyszała stłumiony chichot pokojówki i znaczące chrząknięcie jakiegoś
mężczyzny. W jednej chwili odepchnęła od siebie hrabiego i z rumieńcami na
twarzy spojrzała ku drzwiom. Spodziewała się ujrzeć kogoś z rodziny, a
tymczasem w wejściu stał... Sam Gallagher. który przypatrywał im się z
uśmieszkiem na poły kpiącym, na poły pogardliwym.
- Przepraszam, że przeszkadzam - odezwał się ironicznym tonem - ale
szukam Caluma.
Francesca była wściekła. Ten arogancki Amerykanin był ostatnią osobą,
którą chciałaby widzieć, znajdując się w tak niezręcznej sytuacji.
- Jeszcze nie zszedł na dół - oznajmiła chłodno.
Michel, również wyraznie zirytowany, aczkolwiek z zupełnie innych
powodów, ostentacyjnie odwrócił się plecami i podszedł do okna.
Francesca usiadła wygodnie na kanapie, starając się pokazać swoją pozą
że czuje się zupełnie swobodnie, choć nie do końca była to prawda.
- Myślałam, że już nie dostąpimy zaszczytu ponownego ujrzenia pana. Co
pana do nas sprowadza, panie Gallagher?
- Sam - poprawił.
- Tak, oczywiście, proszę o wybaczenie. Co więc cię znów przywiodło w
nasze skromne progi. Sam?
- To sprawa prywatna - odparł lakonicznie. Wystudiowanym gestem uniosła
pięknie zarysowane brwi.
- Jak mam to rozumieć? - spytała wyniośle. Sam wytrzymywał jej spojrzenie
bez mrugnięcia okiem.
- To był po prostu uprzejmy sposób dania ci do zrozumienia, żebyś
pilnowała swego nosa - wyjaśnił spokojnie.
- Calum nie ma przede mną żadnych sekretów - oznajmiła z godnością
Francesca. która postanowiła nie zniżać się do narzucanego jej poziomu.
- Jeśli tak, to nie ma krzty oleju w głowie - zawyrokował Sam.
- Doprawdy? - zdziwił się uprzejmie Calum, wchodzący w tym właśnie
momencie do salonu. - Witam ponownie, panie Gallagher.
- Sam - poprawił automatycznie Amerykanin, gdy podali sobie ręce.
- Czy mogę się dowiedzieć czemu opatrzność poskąpiła mi nawet krzty
oleju?
- On się dziwi, że nie masz przede mną sekretów - wyjaśniła z
zadowoleniem. No teraz ktoś wreszcie przytrze nosa temu zarozumiałemu
Amerykaninowi.
- Oczywiście, że mam przed tobą sekrety! - padła nieoczekiwana
odpowiedz.
Zaskoczona Francesca uśmiechnęła się niepewnie, nie bardzo wiedząc, jak
zareagować. Sam oczywiście zauważył jej zmieszanie i wyraznie go to
rozbawiło. Francesce jednak nie było do śmiechu. Czuła się w jakimś stopniu
zdradzona przez kuzyna, którego do tej pory darzyła bezgranicznym
zaufaniem. Nie sądziła, że mógłby coś przed nią ukrywać...
- Sam też ma jakiś sekret, który zamierza zdradzić tylko tobie - powiedziała
kąśliwie, żeby ukryć swoje rozgoryczenie.  Nie sądzę jednak, żeby to było
coś ważnego. Mali ludzie rzadko skrywają wielkie tajemnice.
Calum był zaskoczony jej pogardą dla ich gościa, ale Gallagher tylko
wzruszył ramionami.
- Mali? - powtórzył.
- To była przenośnia - wyjaśniła drwiąco. - Mogłam się jednak domyślić, że
nie zrozumiesz.
W tym momencie za drzwiami rozległy się głosy i w salonie pojawiła się
reszta rodziny. Ponieważ dziadek poprosił najstarszego wnuka, żeby nalał
wszystkim czegoś do picia, Calum nie mógł więc porozmawiać z Samem w
cztery oczy. W tej sytuacji Amerykanin zamierzał wyjść i wrócić następnego
dnia, ale nieoczekiwanie Stary Calum. biorÄ…c go za dobrego znajomego
swojego wnuka, zaprosił go serdecznie na wieczorne przyjęcie. Młody Brodey
poparł zaproszenie, twierdząc, że z pewnością znajdzie wtedy wolną chwilę.
Protestujący początkowo Sam zgodził się wreszcie, ale Francesca widziała,
że nie było mu to w smak. A tym bardziej jej... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl