[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Oczywiście miała rację. Dzięki Bogu! - Wmawiałam sobie cnotliwie.- Jestem
szczęśliwa że to słyszę. Więc on tylko z tobą utrzymuje intymne kontakty?
Na jej kremowej skórze zakwitł delikatny rumieniec. - Sądzisz tak dlatego, że wziął
moją krew? Czy wy dwoje wcale ze sobą nie rozmawialiście? Nie mogę uwierzyć, że
po prostu pozwalasz mu kręcić i nie odpowiadać na jakiekolwiek pytania.
- Rozmawialiśmy. Tylko nie doszliśmy jeszcze do kwestii związanych z krwią.
- Och - Sarah powiedziała po chwili. - No cóż, nie przypuszczam, że to stanie się
problemem... tak czy inaczej to ciebie nie dotyczy. Jeśli nie sprawi ci to wielkiej
różnicy, to uważam, że naprawdę nie ma najmniejszego powodu, żebyśmy
rozmawiały na ten temat.
Sprawiało. Wszystko, co dotyczyło Raziela mocno mnie obchodziło, ale przyznanie
się do tego, tylko by wszystko pogorszyło. - Nie ma żadnego powodu byśmy drążyły
ten temat - powiedziałam pogodnie.
Spojrzałam przez otwarte za jej plecami okna na okryty mgłą Ocean Spokojny.
Przynajmniej, sądziłam że to jest Pacyfik ... bo biorąc pod uwagę wszystko, czego się
dowiedziałam, równie dobrze mogliśmy znajdować się na Marsie. Okna zostały
otwarte, a silna bryza uniosła w górę przejrzyste białe zasłony, wysyłając delikatne
dreszcze jakiegoś nienazwanego uczucia w dół mojego kręgosłupa. - Czy wszystko w
tym miejscu jest białe? Zapytałam, czując się nieco rozdrażniona. Bycie umarłą nie
było lekkie dla dziewczyny.
Przez moment myślałam, że widzę coś tuż za oknami ... odbijający słońce błysk
opalizujących, bezszelestnych, błękitnych skrzydeł. Zmrużyłam oczy, ale niczego
tam nie było, tylko kilka mew w dali, które z głośnym krzykiem poderwały się do
lotu. Na Marsie chyba nie ma żadnych mew, pomyślałam.
Sarah rozejrzała się, jakby zauważając to po raz pierwszy. Przypuszczam, że tak.
Raziel ma skłonności do widzenia wszystkiego tylko w czerni i bieli... nigdy w
odcieniach szarości. Byłby prawdopodobnie strasznie wkurzony gdybyś coś
przemalowała. - Uśmiechnęła się psotnie. - Daj mi znać, jeśli będziesz potrzebowała
kogoś do mieszania farby.
Ten pomysł był pokusą nie do odparcia, więc się roześmiałam. - Chcesz zamienić
jego życie w piekło?
- Nie, kochana. To twoje zadanie.
Kolejny dziwny trzepot. Wstałam i przeszłam przez pokój, by spojrzeć na jasne
niebo i poprzecinany pasmami mgły ocean. Oprócz mew na niebie nie było
niczego... musiałam coś sobie wyobrazić.
A może jednak nie... tkwiłam w sterylnym gniezdzie potrafiącej latać istoty ...
dlaczego przypuszczałam, że tajemnicze ciemne skrzydła były wytworem mojej
wyobrazni?
Odwróciłam się plecami do okien. Jeśli to Raziel latał wokół budynku, próbując
napędzić mi stracha, nie zamierzałam mu na to pozwolić. Chociaż widok jego
akrobacji byłby cholernie zabawny.
- Właściwie, oprócz powitania cię w Sheol, jest coś o czym chciałam z tobą
porozmawiać, zanim dotrze tu Sammael. - powiedziała Sarah. - Chciałabym cię
ostrzec przed Razielem.
No świetnie. Jakby było jeszcze zbyt mało problemów, teraz jeszcze musiałam
otrzymać ostrzeżenie przed człowiekiem, któremu odważyłam się odrobinę zaufać.
- Czy on jest biegającym z siekierą mordercą? - Zasugerowałam radośnie.
Uśmiech Sarah, który otrzymałam w odpowiedzi był ostrzegawczy. - Nie daj się
nabrać na jego dobroć i uprzejmość. Raziel odepchnął od siebie wszystkie ludzkie
uczucia, za wyjątkiem troski o Upadłych i ich żony. Ja na dzisiejszym zebraniu
wezmę twoją stronę, jeśli jednak liczysz na poparcie i ochronę Raziela, tylko
marnujesz swój czas.
Wciąż próbowałam pogodzić określenia dobry i uprzejmy z wybuchowym
charakterem Raziela, który musiałam znosić. Chociaż bardziej prawdopodobne było,
że to raczej Raziel twierdziłby, iż to on musi znosić mnie.
- Och... planujecie spotkanie? - Zapytałam, czując, że mój los był już przesądzony.
- Przypuszczam, że oni zamierzają zdecydować, czy będę żyła, czy umrę, a ja nie
będę miała nic do powiedzenia w tej sprawie. Oczywiście, już jestem martwa, więc to
chyba nie ma większego znaczenia. Po prostu nie czuję się, jakbym była martwa. I
naprawdę nie chcę wrócić w tamto przerażające miejsce. - Zadrżałam. Nie
zapamiętałam zbyt wiele, tylko żar i hałas i dręczący ból tysięcy dusz....
- Będę przemawiać w twoim imieniu. Zrobię wszystko, by ich powstrzymać. W
tym momencie najbardziej martwią się o Nephilimy, oraz o to, czy Uriel użyje twojej
obecności jako pretekstu, żeby ruszyć przeciwko nam. Ja tylko chcę, żebyś nie liczyła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]