[ Pobierz całość w formacie PDF ]
potępienia syk Arabelli.
- Proszę go nie budzić, moja droga. Jest zmęczony, a ja chciałabym, żeby
wypoczął. To chyba rozsądne, nie uważa pani?
105
S
R
Nagle Rachel się rozzłościła. Miała ochotę wrzasnąć na Arabellę, że
zmęczenie Orlanda to jej wina. Walczyła z pokusą, ale zdołała się opanować i
tylko przymknęła powieki.
- Nie obudzę go - powiedziała ze znużeniem. - Chciałam się tylko
pożegnać. Z oboma.
Przykucnęła i pocałowała śpiącego Felixa w czoło. Popatrzyła na
śpiącego Orlanda, a łzy spływały po jej policzkach.
- No już, nie ma się co rozczulać - burknęła Arabella ostro. - Zobaczy go
pani rano.
To nie miało żadnego znaczenia. Rachel dobrze wiedziała, że już po
wszystkim.
Rachel nie miała pojęcia, że jako jedna z nielicznych kobiet w
zdominowanym przez mężczyzn świecie finansów, Arabella nie zawaha się
przed niczym. Potrafiła bardzo skutecznie wykorzystywać swoje kontakty
zawodowe, i tak właśnie, nie ruszając się z łóżka, postanowiła ostatecznie
załatwić tę sprawę. Zadzwoniła w kilka miejsc i już po dziesięciu minutach
wiedziała, kim jest agent Rachel Campion, którego niezwłocznie powiadomiła
o miejscu jej pobytu.
Teraz pozostało jej tylko zatrzymać przy sobie Orlanda, przynajmniej do
rana, kiedy Rachel już z pewnością będzie pod opieką zachwyconego agenta.
Wtedy Arabella ze współczuciem poinformuje Orlanda o jej ucieczce.
Uśmiechnęła się szeroko, zadowolona z własnej przebiegłości, i zgasiła światło
przed snem.
Ktoś zapukał do drzwi.
Rachel nikogo się nie spodziewała, więc nawet nie drgnęła. Była zbyt
zmęczona, zesztywniała i wyziębiona, żeby otwierać nieznajomym. Siedziała
na krześle przed oknem i od wielu godzin na próżno wypatrywała samochodu
106
S
R
Orlanda. O upływie czasu świadczyło tylko to, że niebo rozjaśniły pierwsze
promienie słońca.
Pukanie stało się bardziej natarczywe.
Może przeoczyła samochód? Może Orlando przyszedł prosto do niej, nie
zatrzymujÄ…c siÄ™ w recepcji i nie proszÄ…c o klucz?
Wstała z wysiłkiem, niepewnym krokiem podeszła do drzwi, przekręciła
zamek i z nadzieją nacisnęła klamkę.
- Orlando...
Urwała i ciężko oddychając usiłowała zrozumieć, co się dzieje i czy nie
zawodzi jej wzrok.
Na progu stał Carlos i patrzył na nią ze współczuciem oraz troską.
ROZDZIAA CZTERNASTY
Orlando wpadł do holu przy wejściu do hotelu, który o tej porze ranka
tętnił już życiem. Pośpiesznie minął kilka grupek ludzi, zajętych swoimi
sprawami, i podszedł prosto do recepcji.
- Czy pani Campion jest w apartamencie pomarańczowym? - warknął. -
A może już się wymeldowała?
Recepcjonista spojrzał na niego surowo i bez słowa wystukał coś na
komputerze.
- Non, monsieur - odparł z uprzejmym dystansem i skierował wzrok na
windy, widoczne zza ramienia Orlanda.
- Mogę prosić o klucz? - spytał Orlando chrapliwym głosem.
Myślał tylko o tym, że skoro się nie wymeldowała, to na pewno jest
jeszcze na górze.
107
S
R
- Jeden moment, proszę pana - oznajmił recepcjonista gładko i wyszedł,
by po chwili zjawić się z kluczem.
Odchodząc od blatu, Orlando nie zauważył uśmieszku wyższości na
ustach pracownika. Szybko podszedł do windy, trzasnął pięścią w przycisk i
odetchnął z ulgą, kiedy drzwi natychmiast rozsunęły się bezszelestnie.
Wsiadł i zaklął pod nosem, bo nie potrafił nawet odczytać liczb przy
guzikach. Nerwowo, po omacku policzył przyciski, nacisnął właściwy, a gdy w
końcu dotarł do apartamentu, gwałtownie otworzył drzwi i wparował do
środka.
- Rachel!
Jego głos był tak przesycony emocjami, że brzmiał prawie jak głos
zupełnie innego człowieka. Niemal biegiem minął salon, zrzucając po drodze
wazon z kwiatami, a gdy po kolei zaglądał do pustych pomieszczeń, jego
nadzieja stopniowo gasła. W końcu wrócił do drzwi wejściowych i znie-
ruchomiał. Musiał stawić czoło rzeczywistości.
Tym razem Arabella mówiła prawdę. Rachel odeszła, pozostawiając po
sobie tylko ulotną woń płatków róż, a jego życie legło w gruzach.
- Querida... lepiej siÄ™ czujesz?
Carlos popatrzył na Rachel z troską, kiedy wszedł do jej garderoby przy
sali koncertowej. Znieruchomiała z palcami zaciśniętymi na suwaku sukni i
obronnym gestem przycisnęła zielony aksamit do ciała.
- Nadal wyglądasz na bardzo zmęczoną - dodał. - Szkoda, że nie
pozwoliłaś się odwiezć do hotelu, odpoczęłabyś trochę przed wieczorem.
- Nic mi nie jest - zaprotestowała chłodno. - Musiałam się rozegrać.
- Jesteś rewelacyjna jak zawsze. - Carlos pogłaskał ją po zesztywniałych
ramionach. - Cieszę się, że moja mała gwiazdka wróciła tam, gdzie jej miejsce.
Nie masz pojęcia, jak bardzo się martwiliśmy.
108
S
R
- Przecież zostawiłam wiadomość. Wiedzieliście, że nic mi nie grozi.
Małe oczka Carlosa zalśniły w ostrym świetle lampy pod sufitem.
- Wiem, i starałem się zrozumieć, że potrzebujesz czasu do namysłu.
Dlatego nie robiliśmy sensacji z twojego zniknięcia - oznajmił. - Jestem
uczciwym człowiekiem, querida. Nie winię cię. W głębi serca nie wątpiłem w
twój powrót.
- Domyśliłam się tego, przecież nie odwołałeś koncertu. Co byś zrobił,
gdybym nie wróciła?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]