[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Miałem nadzieję, że nadal nie śpisz. %7łe to kolejna z bezsennych nocy, z których słyniesz.
Egzamin z fizyki?
- Nie śpię - odpowiadani w końcu. - Bo jakiś świr wydzwania do mnie w środku nocy i się
boję. Chyba zadzwonię do Amber i ściągnę ją do siebie.
- Może ja wpadnę? - proponuje. - No wiesz, skoro oboje nie możemy zasnąć i w ogóle.
No i mogłabyś mnie przepytać przed egzaminem.
Poprawiam włosy dłonią i wstaję, żeby zerknąć w lustro.
- Uważasz, że to doby pomysł? To znaczy...
- Przecież sama powiedziałaś, że Drea dzisiaj nie wróci, prawda?
- I co z tego?
- A do ciebie ktoś wydzwania. Nie powinnaś siedzieć sama.
Odgarniam włosy z oczu i zagryzam dolną wargę. Nie mam pojęcia, co mu
odpowiedzieć. Mam czekać kolejne trzy lata, żeby zobaczyć, czy miedzy nim a Drea
wszystko się ułoży? A może czas wziąć sprawy w swoje ręce? Czuję, jak rosną mi rogi
i ogon, ale tłumaczę sobie, że Chad jest także moim przyjacielem. Niby dlaczego mam się
czuć winna, ilekroć wchodzi do pokoju?
- No? - pyta. - Powiedz coś.
- Dobra, ale tylko po to, żeby się pouczyć.
- Jasne - odpowiada z uśmiechem w głosie. - Zaraz; u ciebie będę.
Odkładam słuchawkę, zanim zdążymy się pożegnać albo zmienić zdanie. I choć w kółko
sobie powtarzam, że to nie wizyta towarzyska, tylko wspólna nauka fizyki, dochodzę do
wniosku, że czarna sprana piżama to nieodpowiedni strój. Wkładam biało-różowe spodnie od
piżamy, wyciągnięte z szafy Drei, i białą koszulkę na ramiączkach, już z mojej garderoby.
Wypuszczam wodę z umywalki, wykręcam prześcieradło i wrzucam do torby z brudną
bielizną.
Niecały kwadrans pózniej Chad puka do okna. Wpuszczam go i wracam na moje łóżko,
celowo zasłane notatkami z fizyki, tak że nie ma na nim ani skrawka miejsca dla Chada. Tym
samym zero pokusy dla mnie.
- Widzę, że nie marnowałaś czasu. -Zamyka okno. Rozgląda się, patrzy na moje łóżko
i szuka miejsca. Ale jedyna wolna przestrzeń to podłoga między stertami ciuchów albo łóżko
Drei
- Długo się uczyłaś? - pyta. Wybiera łóżko Drei.
Udaję, że pochłonęły mnie notatki z niedawnych wykładów na temat masy i prędkości.
- Za krótko - odpowiadam i podnoszę na niego wzrok. Nie mogę się powstrzymać. Jest po
prostu boski. Jakby dopiero co wstał z łóżka. Czapeczka bejsbolowa, milutka bawełniana
bluza, w którą mam ochotę się wtulić. Malutkie okulary w czarnych drucianych oprawkach.
Uśmiecha się i odruchowo patrzę na jego usta. Co za usta. Zęby. Lekko nierówny zgryz, który
widać tylko, jeśli się dokładnie przyjrzeć. Odrywam od niego wzrok i skupiam się na
notatkach.
- Wiesz chyba, że ostatnio moje oceny poleciały w dół.
- Owszem. - Wyjmuje plik pogniecionych kartek ze swojego podręcznika i dorzuca do
sterty na moim łóżku. - Z którego rozdziału będzie test?
- Z siódmego. Chyba.
Poprawia czapeczkę. Dociera do mnie jego zapach. To mieszanka potu, wody kolońskiej,
która przez cały dzień towarzyszy skórze, dezodorantu i szamponu o zapachu zielonego
jabłuszka. Zapach, który najchętniej zamknęłabym we flakoniku i nosiła przy sobie, by go
wdychać w dowolnym momencie.
- Właściwie dlaczego tak się opuściłaś w nauce? - pyta.
- Nie wiem. Może dlatego, że mam inne sprawy na głowie.
- Tak? - Zamyka podręcznik. - Na przykład?
Kartkuję książkę i czytam pytania powtórzeniowe za rozdziałem dziesiątym, chociaż test
będzie z siódmego.
- Jeśli coś cię gryzie, możemy o tym pogadać - mówi. - Odezwał się po naszej rozmowie?
- Nie.
- Więc wyluzuj. Nie zadzwoni więcej. Może wie, że tu jestem.
- Dlaczego tak mówisz?
- Sam nie wiem. Może dzwoni, tylko kiedy jesteś sama. Albo gdy są tu same dziewczyny.
Może wstydzi się to zrobić przy facecie.
Przełykam z trudem ślinę. Chad to widzi.
- Właściwie chciałbym, żeby teraz zadzwonił - oznajmia.
- Dlaczego?
- Bo wtedy uwierzyłabyś, że to nie ja.
Ojej! Poważne oskarżenie, ale nie mogę zaprzeczyć,
- A myślisz, że tak uważam?
Przesiada się z łóżka Drei na moje. Odsuwa stertę notatek i zmusza mnie, żebym się
odsunęła, żeby go nie dotknąć.
- Nie wiem. A co myślisz?
Skupiam się na zeszycie, na trójwymiarowym szkicu obok spiralki. Nie mogę teraz na
niego spojrzeć. Nie mogę odpowiedzieć na inne, niezadane pytanie, które wisi nam nad
głowami od trzech lat, od początku naszej znajomości. Gram na zwłokę. Kartkuje, zeszyt.
- Na jaki temat?
Wyczuwam, że się denerwuje, przekręca czapeczkę daszkiem w tył.
- O mnie - odpowiada w końcu. - Co do mnie czujesz?
Nie mieści mi się w głowie, że naprawdę to powiedział. %7łe zadał to pytanie tu i teraz, tak
jasno. Rozglądam się po pokoju, szukam natchnienia, by sprowadzić rozmowę na inny temat.
I znajduję - pod jego lewym pośladkiem dostrzegam moje notatki z ćwiczeń.
- Siedzisz na moich nanocząsteczkach - mówi?.
- Co?
Naprawdę to powiedziałam? Ruchem głowy wskazuję notatki pod jego idealnie okrągłym
pośladkiem. Wyciąga je, pogięte i sfatygowane. A jednak odbicie jego siedzenia sprawia, że
najchętniej oprawiłabym je i powiesiła na ścianie.
- Powiedz mi. - Nie daje za wygraną. Jest śmiertelnie poważny. - Muszę to wiedzieć.
- Chodzi ci o to, czy uważam, że to ty nękasz Dreę? - Czuję się jak idiotka, zadając to
pytanie, świadomie unikając tego, o co mu chodziło, ale na razie nie mogę się na to zdobyć.
Najpierw muszę mieć pewność, że między nim a Dreą wszystko skończone.
- No dobra - mówi. - Zacznijmy od tego. Naprawdę tak uważasz?
Patrzę mu głęboko w oczy i zastanawiam się nad tym na poważnie. Przypomina mi się,
jak widziałam go przy oknie we śnie. I jak jego koszulka zniknęła z naszego pokoju, a potem
w niej paradował i twierdził, że ktoś zostawił ją w jego skrzynce pocztowej, razem
z liścikiem.
Myślę o tym, jak nas straszył maską hokejową. O tym, że zawsze dzwoni w odpowiedniej
chwili i że widziałyśmy go w budce telefonicznej przed biblioteką, kilka minut po jednym
z telefonów.
Myślę, że wszystkie kawałki układanki do siebie pasują i że byłby to doskonały sposób,
by ostatecznie pozbyć się Drei. Albo ukarać za te wszystkie numery, jakie mu wykręciła.
I myślę sobie, jak bardzo byłabym rozczarowana, gdyby się okazało, że to naprawdę on.
Uważnie przyglądam się jego twarzy, szukam jakiegoś grymasu, znaku, że to nie on, że
nie ma z tym nic wspólnego, Ale nie wiem, po prostu nie wiem.
- No? - ponagla.
- A to ty?
- Szkoda, że musisz pytać.
- Czy to oznacza  nie"?
Przecząco kręci głową i unosi mój podbródek palcem. Powietrze między nami wypełnia
miętowy zapach jego pasty do zębów. Przysuwa się do mnie, zatrzymuje się zaledwie
centymetry od moich ust, tak blisko, że widzę jasne kosmyki na jego górnej wardze.
- A może to oznacza  tak ? Muszę wiedzieć, Chad.
Nienawidzę się za to pytanie, za to, że jestem do bólu lojalna, że muszę znać prawdę, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl