[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pozbawią do końca mocy wiedzmy z Twierdzy.
Prychnęła jeszcze w ich stronę, a oni niemal weszli ze strachu na ścianę.
Usatysfakcjonowana królewna rozsiadła się wygodnie w celi i umilała sobie czas
oczekiwania na tortury, czy co tam ją czekało, strojeniem min do strażników. W życiu by jej
nie przyszło do głowy, że wywalenie na kogoś całego jęzora może prowadzić do tak
zabawnych rezultatów. Zez rozbieżny też przynosił całkiem ciekawe efekty.
Nieskrępowaną radość, jaką Salianka czerpała z terroryzowania młodocianych
egzorcystów, przerwało pojawienie się nieoczekiwanego gościa. Do lochu wszedł starzec w
opończy, podpierający się laską. Zarówno laska, jak i jej właściciel robili wrażenie solidnie
spróchniałych.
Na jego znak i wyszeptane chropowate ponaglenie osłupiali strażnicy otworzyli drzwi w
kracie. A raczej próbowali otworzyć, bo koszmarnie im się przy tym trzęsły ręce. Reszta ciała
też.
Kiedy wreszcie im się udało, staruch, zasuszony, wychudzony i ogólnie zmumifikowany,
bez lęku wszedł do celi. Młodzieńcy zamknęli za nim kratę i, ponaglani przez niego
skinieniem chudej dłoni, uciekli z lochu. Wyglądało na to, że starzec najwidoczniej w spokoju
chciał obejrzeć sobie bliżej schwytane kuriozum. Królewna nie pozostała mu dłużna i też
sobie obejrzała niechcianego gościa - długo, porządnie i nie kryjąc odrazy. Nigdy nie miała
uznania dla mumii. Czy to martwych i służących za niegustowny element wystroju wnętrza,
czy to żywych i łażących między ludzmi. No, powiedzmy, że dla Dawasza skłonna była
uczynić wyjątek, ale głównie dlatego, że nie śmierdział stęchlizną. A stary egzorcysta
śmierdział. I to mocno.
Aańcuchy lekko brzęknęły, gdy królewna gwałtownie pochyliła się do przodu, a staruch
nagle znalazł się z nią twarzą w twarz. Z bliska śmierdział jeszcze gorzej, ale za to
wystarczyło spojrzeć mu w oczy, żeby przekonać się, że mumią to na pewno nie jest. Zbyt
wiele życia - i szaleństwa, osobistym zdaniem Salianki przynajmniej - kryło się w wyblakłych
zrenicach.
- No i co się gapisz? - warknęła królewna.
- Powinnaś zginąć - powiedział stary egzorcysta, zupełnie jakby nie dosłyszał jej pytania.
- Bo jesteś zła. Ale oni - machnął ręką, jakby wskazując na resztę świata - oni nie myślą już o
wyplenieniu plugastwa. Oni chcą władzy, potęgi - w jego głosie zabrzmiała nowa nuta
nienawiści, inna, niż kiedy mówił o królewnie. - Zamiast wyganiać demony z tego świata,
chcą nimi władać!! Czerpać z ich ciemnych mocy dla własnych korzyści!
- A, to dlatego demony tak bardzo chcą się stąd wynieść - skojarzyła Salianka. Stary
najwyrazniej był już tak zaawansowany w latach, że nie umiał powstrzymać wylewających
się z wnętrza żalów i marudzenia.
- Spętane zaklęciami, muszą służyć ludziom - ciągnął starzec, wcale jej nie słuchając. -
To niszczy i demona, i człowieka. Ale można władać demonami, nie poświęcając nic z siebie.
Można być ich panem, nie uzurpatorem. Tak jak ty! - Wycelował w nią pomarszczony palec.
- Można sprawić, by działaniami demonów kierowały nie zaklęcia pętające ich wolę, ale
lojalność bezgraniczna, bezwzględna...
- Aż do ostatecznego poświęcenia - dokończyła.
Wyglądało na to, że dopiero teraz zauważył, iż bynajmniej nie ma do czynienia z
nieruchomym przedmiotem, ale z jednostką żywą, myślącą i posiadającą swoje zdanie, a
także wiedzę na pewne tematy.
- Tak. Zmienili siÄ™, zmienili siÄ™ wszyscy, nie to, co kiedyÅ›... - CmoknÄ…Å‚ z dezaprobatÄ…. -
Nie rozumieją, czym jest pokora. Sięgają po środki, które nie im są pisane. %7łe niby tylko tak
damy radę z nimi walczyć...
Królewna zmarszczyła brwi. Z nimi? Co to za jacyś oni ? Podobno to ona była
największym wrogiem egzorcystów a nie...
- Smoki! - olśniło ją nagle. - Potrzebujecie demonów, by walczyć ze smokami!
- Plugastwo, wszystko plugastwo - zgodził się egzorcysta. - Wiedzmy, smoki, demony...
Plugawią ten świat. Tak trudno, tak ciężko jest je z niego usunąć. Mnożą się, kryją, wypełzają
za plecami uczciwych ludzi. I sączą, sączą swój jad na ten świat, zatruwając go coraz
bardziej.
- A wy go niby czyścicie - zauważyła kąśliwie Salianka. - Z pełnym poświęceniem i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]