[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ROMEO
Nie; chyba para powstała z mych jęków,
Jak mgła, ukryje mię przed ludzkim wzrokiem.
Kołatanie.
OJCIEC LAURENTY
Słyszysz? pukają znowu. Kto tam? Powstań,
Powstań, Romeo! Chcesz być wziętym? Powstań;
Kołatanie.
74
Wnijdz do pracowni mojej. Zaraz, zaraz.
Cóż to za upór!
Kołatanie.
Idę, idę, któż to
Tak na gwałt puka? Skąd wy? Czego chcecie?
MARTA zewnÄ…trz
Wpuśćcie mię, wnet się o wszystkim dowiecie,
Julia przysyła mię.
OJCIEC LAURENTY
Witajże, witaj.
Wchodzi M a r t a.
MARTA
O! świątobliwy ojcze, powiedz proszę,
Gdzie jest mąż mojej pani, gdzie Romeo?
OJCIEC LAURENTY
Tu, na podłodze, łzami upojony.
MARTA
Ach, on jest właśnie w stanie mojej pani,
Właśnie w jej stanie. Nieszczęsna sympatio!
Smutne zbliżenie! I ona tak leży
Płacząc i łkając, szlochając i płacząc.
Powstań pan, powstań, jeśli jesteś mężem!
O, powstań, podnieś się, przez wzgląd na Julię!
Dlaczego dać się przygnębiać tak srodze?
ROMEO
Marto!
MARTA
Ach panie! Wszystko na tym świecie
Kończy się śmiercią.
ROMEO
Mówiłaś o Julii?
Cóż się z nią dzieje? O, pewnie mię ona
Ma za mordercę zakamieniałego,
Kiedym mógł naszych rozkoszy dzieciństwo
Splamić krwią, jeszcze tak bliską jej własnej,
Gdzie ona? Jak się miewa i co mówi
Na zawód w świeżo błysłym nam zawodzie?
75
MARTA
Nic, tylko szlocha i szlocha, i szlocha;
To się na łóżko rzuca, to powstaje,
To woła:  Tybalt! , to krzyczy:  Romeo! 
I znowu pada.
ROMEO
Jak gdyby to imiÄ™
Z śmiertelnej paszczy działa wystrzelone
Miało ją zabić, tak jak jej krewnego
Zabiła ręka tego, co je nosi.
O! powiedz, powiedz mi, ojcze, przez litość,
W którym zakątku tej nędznej budowy
Mieszka me imię; powiedz, abym zburzył
To nienawistne siedlisko.
Dobywa miecza.
OJCIEC LAURENTY
Stój! Wstrzymaj
Dłoń rozpaczliwą! Czy jesteś ty mężem?
Postać wskazuje twoja, że nim jesteś;
Azy twe niewieście; dzikie twoje czyny
Cechują wściekłość bezrozumną zwierza.
W pozornym mężu ukryta niewiasto!
Zwierzu, przybrany w pozór tego dwojga!
Ty mnie w zdumienie wprawiasz. Jakem kapłan!
Myślałem, że masz więcej hartu w sobie.
Tybaltaś zabił, chcesz zabić sam siebie
I przez haniebny ten na siebie zamach
Zabić chcesz także tę, co żyje tobą?
Przecz tak uwłaczasz swemu urodzeniu,
Niebu i ziemi, skoro urodzenie,
Niebo i ziemia ci się śmieją? Wstydz się!
Krzywdzisz swą postać, swą miłość, swój rozum,
BoÅ› ty jak lichwiarz bogaty w to wszystko,
Ale niczego tego nie używasz
W sposób mogący te dary ozdobić.
Kształtna twa postać jest figurą z wosku,
Skoro nie z męską cnotą idzie w parze;
Miłość twa w gruncie czczym krzywoprzysięstwem,
Skoro chcesz zabić tę, którejś ją ślubił.
Twój rozum, chluba kształtów i miłości,
Niezręczny w korzystaniu z tego dwojga,
Jest jak proch w flaszce płochego żołnierza,
Co się zapala z własnej jego winy
I razi tego, którego miał bronić.
Otrząś się, człeku! Julia twoja żyje;
Julia, dla której umrzeć byłeś gotów;
W tymeś szczęśliwy. Tybalt chciał cię zabić,
76
Tyś jego zabił; w tym szczęśliwyś także.
Prawo, grożące ci śmiercią, zamienia
Zmierć na wygnanie, i w tymeś szczęśliwy.
Stosy na głowie błogosławieństw dzwigasz,
Szczęście najwabniej wdzięczy się do ciebie,
A ty, jak dziewka zepsuta, kapryśna,
Fochasz się7 na tę szczodrotę fortuny.
Strzeż się, bo tacy marnie umierają.
Terazże idz do żony, jak to było
Wprzód umówione, i pociesz niebogę.
Pomnij wyjść jednak przed wart rozstawieniem,
Bo pózniej przejść byś nie mógł do Mantui,
Gdzie masz przebywać tak długo, aż znajdziem
Czas do odkrycia waszego małżeństwa,
Do pojednania waszych nieprzyjaciół,
Do przebłagania księcia, na ostatek
Do sprowadzenia cię nazad, z radością
Dziesięćkroć sto tysięcy razy większą
Niż terazniejszy twój smutek. Waćpani
Idz naprzód; pozdrów ode mnie swą panią
I każ jej naglić wszystkich do spoczynku,
Ku czemu żal ich ułatwi namowę,
Romeo przyjdzie niebawem.
MARTA
O panie!
Mogłabym całą noc stać tu i słuchać,
Co też to może nauczoność! Biegnę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl