[ Pobierz całość w formacie PDF ]
samą myśl, co musieli przecierpieć przed śmiercią Luguarnianie, przeszywały go dreszcze do
szpiku kości. Nienawiść do Wezuwiusza spowodowała, że Andrew coraz bardziej pragnął
uczyć się, jak korzystać ze swych zdolności. Chciał być przygotowany na powstrzymanie
następnego ataku nieprzyjaciela.
Dotarli do pokoju podpisanego Biblioteka . Oran wyjÄ…Å‚ z kieszeni niewielki srebrny
klucz i otworzył nim drzwi. Pokój pełen był półek wypełnionych książkami aż po sufit.
Wokół unosił się zapach stęchlizny, a wszystko pokrywał kurz.
- Co robisz? - spytał Andrew. - Myślałem, że idziemy do sali suwaków.
- Idziemy - odparł Oran i puścił do niego oczko.
- Ale to jest biblioteka - rzekła Poppy, drapiąc się po nosie.
- Hej - zwrócił się Dan do Andrew, szturchając go. - Ma dziewczyna refleks, co?
- Przymknij się, Danie - skarciła go Poppy z zagniewaną miną.
Oran nie zwracał na nich uwagi. Podszedł do największej półki i wyjął z niej księgę,
na której grzbiecie napisane było: Suwaki - przewodnik dla zaawansowanych. Andrew
zastanawiał się, co Oran robi. Przecież nie był to najlepszy czas na czytanie książek. Wtem
półka zaczęła się cofać, odsłaniając pokój trzykrotnie większy niż ten, w którym się
znajdowali.
- Super! - zawołał Andrew.
Weszli do środka. Oran umieścił księgę na swoim miejscu i drzwi zamknęły się z
przerazliwym skrzypieniem.
Andrew z zaciekawieniem rozejrzał się po pomieszczeniu. W środku nie było okien,
jedynie reflektory oświetlające pokój sztucznym blaskiem. Zciany i podłoga były wykonane z
jakiegoś połyskującego materiału, przez co można było odnieść wrażenie, że jest się w sali
luster w wesołym miasteczku. Andrew skrzywił się, gdy ujrzał swoje odbicie. Brudna skóra i
tłuste włosy spowodowały, że z trudem się rozpoznał.
Zbliżył się do środka pokoju i słyszał wokół siebie odbijające się echem kroki. Stał
tam duży przedmiot zakryty szarą zakurzoną zasłoną. Po kształcie domyślił się, że pod
spodem stoi krzesło, ale nie był pewien. Z tyłu znajdowały się setki kabli dochodzących do
metalowej skrzynki. Gdy zbliżył się bardziej, ujrzał skuloną małą istotę, która siedziała na
podłodze i wlepiła w Andrew przerażone, wielkie niebieskie oczy.
To był Tarker.
ROZDZIAA 26
Tarker! - zawołał Oran, podbiegając do niego. - Myślałem, że nie żyjesz, tak jak
wszyscy! - to mówiąc, uściskał mocno swojego pracownika. - Tak bardzo się cieszę, że nic ci
nie jest!
Tarker podniósł się i podrapał po łysinie.
- Schowałem się tutaj - wyjąkał. - Tylko... tylko tutaj nie zajrzeli - nadal szczękały mu
zęby. - Razem ze mną schowali się inni, ale już wyszli. Ja... za bardzo się bałem.
- Teraz jesteś bezpieczny - rzekł Andrew i poklepał go po plecach.
Tarker pokiwał głową i przytulił się do Orana, jak małe dziecko. Oran odwrócił się w
kierunku Poppy i Dana, którzy nadal stali przy drzwiach i zaprosił ich do środka. Następnie
ściągnął płachtę z ustawionego w pokoju przedmiotu. Wzbił się tuman kurzu i Andrew
kichnął. Gdy kurz opadł, oczom chłopca ukazało się coś, co przypominało fotel dentystyczny.
- Za pomocą tego urządzenia wyślę was jedno po drugim na Ziemię. Nazywamy je
suwakiem - to powiedziawszy, postukał w metalową maszynę, na co Tarker odskoczył w tył,
a jego różowa skóra twarzy zmieniła kolor na szary. Andrew zrobiło się żal małego
Luguarnianina, który nadal był tak wstrząśnięty, że przerażał go nawet najmniejszy ruch.
- Pamiętajcie, żeby tuż po zajęciu miejsca w fotelu całkowicie się zrelaksować -
ciągnął Oran, przeciągając się. - Wyobrazcie sobie, że zasypiacie. Jeśli się zestresujecie albo
zaczniecie niepokoić, możliwe, że traficie do limbo.
- Limbo? - zdziwiła się Poppy. - Co to takiego?
- To odludne miejsce pomiędzy dwoma światami. Nie istnieje tam nic oprócz
ciemności i światła. Gdy ktoś się tam już znajdzie, właściwie nie ma możliwości stamtąd
uciec.
Andrew zaschło w gardle. Z opisu wynikało, że limbo jest straszniejsze niż Fabryka
Strachu.
- Spróbujcie sobie wyobrazić, że się unosicie i, tak jak wcześniej mówiłem,
zrelaksujcie się - Oran wyjął zza fotela trzy pary gogli i podał po jednej każdemu z dzieci. -
Załóżcie to. Musicie mieć je na sobie, by chronić oczy. Jesteście gotowi?
Andrew, Dan i Poppy popatrzyli na siebie. Dan zmarszczył brwi.
- Niezupełnie - rzekł. - Ale chyba nie mamy wyboru, co?
- Dobrze - uśmiechnął się Oran. - Kto pierwszy?
- Ja - zaproponowała Poppy, robiąc krok naprzód.
- Nie - sprzeciwił się Andrew. - Może jednak ja? No wiesz, na próbę.
- Już wystarczająco się dla mnie narażałeś. Idę pierwsza i nie masz nic do gadania.
Andrew kiwnął głową. Wiedział, że jakakolwiek dyskusja nie ma sensu.
- A więc dobrze - uśmiechnął się Oran. - Wprowadziłbym was dokładniej w
procedurę, ale biorąc pod uwagę okoliczności... - urwał. - Zaraz, zaraz - dodał, odwracając
się. - Byłbym zapomniał. Nadal macie klucz, który wykradliście Wezuwiuszowi, prawda?
- Dlaczego pytasz? - spytał Andrew. - Potrzebujesz go?
- Tak. To nie tylko klucz do Fabryki Strachu, ale także do suwaka. Wezuwiusz chciał
mieć pewność, że żadne dziecko nigdy nie wróci do domu. Zaczął nosić go na szyi mniej
więcej w tym samym czasie, gdy kazał zbudować bramę na Górze Zagłady - głos załamywał
mu się z powodu troski. - No więc, gdzie on jest?
- Dan go ma - odparł Andrew. - Nosił go, od kiedy zdobyliśmy ten klucz.
Wzrok Orana powędrował błyskawicznie ku szyi chłopca, na której nie było śladu
klucza. - Powiedz, proszę, że nadal go masz - jęknął starzec. Dan pokręcił głową, zmieszany.
- Obawiam się, że zgubiłem go wewnątrz Góry Zagłady.
Będziemy musieli tam wrócić i go odszukać. Twarz Orana zbladła jak ściana, a Poppy
zaczęła drżeć.
- Nie chcę tam wracać - protestowała, ciągnąc brata za rękaw. - Nie mogę. Nie zrobię
tego. Dan przygryzł wargę.
- Coś mi się wydaje, że nie wyszedł mi ten żart - to mówiąc, chłopiec wyciągnął z
kieszeni klucz i rzucił go Oranowi. Starzec wyglądał, jakby za chwilę miał zemdleć. Umieścił
klucz w otworze metalowej skrzynki i rozległ się wówczas ostry hałas przypominający pracę
silnika na wysokich obrotach.
- Mam nadzieję, że nadal będzie działać.
- Jak to: masz nadzieję? - jęknęła Poppy piskliwym głosem.
- Dawno tego nie używałem... I, niestety, inna droga nie istnieje.
- Nie mogę uwierzyć, że to robię - rzekła Poppy, po czym wolnym krokiem zbliżyła
się do fotela. Przyjrzała mu się z wahaniem i dopiero po chwili usiadła, wydając cichy jęk,
gdy fotel przechylił się do tyłu.
- Ty też idziesz z nami? - spytał Andrew z nadzieją w głosie. W towarzystwie Orana
czuł się bezpiecznie i był przekonany, że przy nim nic mu nie grozi.
- Niedługo do was dołączę, tylko że za pomocą jednego z ukrytych w Nusquam
portali.
- Jak to zrobisz? Przecież mówiłeś, że nie ma innej drogi - dociekał Andrew.
- Dla was nie ma. Zrozumcie: zostaliście porwani ze snu, więc formalnie rzecz biorąc,
wasze ciała znajdują się gdzieś w prawdziwym świecie, tylko wasze umysły zostały
uwięzione w Nusquam. Aby przejść przez portal, trzeba fizycznie przekroczyć granicę
światów, a suwak przenosi tylko umysły.
Poppy aż podskoczyła w fotelu.
- Gdzie jest moje ciało?
- Tego nie mogę ci powiedzieć - odparł Oran. - Podczas gdy byliście w Nusquam,
wasze ziemskie ciała zostały jakby sparaliżowane, co można porównać do bardzo głębokiej
śpiączki. Najprawdopodobniej obudzicie się cali i zdrowi w szpitalu.
- A inna wersja wydarzeń? - spytała Poppy, nerwowo okręcając wokół palca kosmyk
włosów.
Oran odchrząknął i z zakłopotaniem przestępował z nogi na nogę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]